Reklama

Bill Nighy: Ma 72 lata i nie wybiera się na emeryturę... nigdy

Bill Nighy w ostatnim wywiadzie oświadczył, że nie wybiera się na emeryturę. 72-letni komik i aktor zasugerował, że będzie występował przed kamerą nawet wtedy, gdy straci pełną sprawność, a usatysfakcjonują go choćby niewielkie role w mało prestiżowych produkcjach.

Bill Nighy w ostatnim wywiadzie oświadczył, że nie wybiera się na emeryturę. 72-letni komik i aktor zasugerował, że będzie występował przed kamerą nawet wtedy, gdy straci pełną sprawność, a usatysfakcjonują go choćby niewielkie role w mało prestiżowych produkcjach.
Bill Nighy /John Phillips/UK Press /Getty Images

Bill Nighy należy do grona prawdziwych weteranów branży filmowej. Wybitny brytyjski komik i aktor, który na deskach teatrów i dużym ekranie debiutował już w latach 70., na przestrzeni ostatnich pięciu dekad stworzył szereg pamiętnych i cenionych przez krytyków kreacji. 

Międzynarodową popularność Nighy zdobył jednak dopiero po pięćdziesiątce, gdy pojawił się w kultowej komedii romantycznej "To właśnie miłość". Rola cynicznego gwiazdora rocka Billy’ego Macka przyniosła mu zasłużoną sławę oraz nagrodę BAFTA. Nie trzeba było długo czekać, by Hollywood upomniało się o Brytyjczyka, czyniąc z niego prawdziwego specjalistę od czarnych charakterów – dość wspomnieć upiornego Davy’ego Jonesa, w którego wcielił się w "Piratach z Karaibów" czy bezwzględnego Viktora z "Underworld".

Reklama

Bill Nighy nigdy nie przejdzie na emeryturę

Choć w grudniu Nighy skończy 73 lata, ani myśli szykować się do przejścia na emeryturę. Jak ujawnił w rozmowie z "The Independent", fani nie muszą obawiać się, że wkrótce przestaną oglądać go na ekranie. Gwiazdor "Harry’ego Pottera" zapewnił, że będzie występował przed kamerą nawet wtedy, gdy straci pełną sprawność, a usatysfakcjonują go choćby niewielkie role w mało prestiżowych produkcjach. 

Mimo sędziwego wieku Nighy nie może narzekać na brak zawodowych wyzwań. W tym roku gwiazdor wystąpił w serialu science-fiction "The Man Who Fell to Earth" oraz dramacie "Living". Aktor, który sportretował w nim umierającego na raka urzędnika państwowego, przyznał, że nie jest fanem popularnej wśród hollywoodzkich gwiazd metody aktorskiej autorstwa Lee Strasberga. 

Zdaniem Nighy’ego nie trzeba całkowicie przeistaczać się w granego przez siebie bohatera, by stworzyć wiarygodną kreację. 

Czytaj więcej: Bill Nighy: Chciwy piękna

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Bill Nighy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy