Bill Nighy: Chciwy piękna
Popularność zyskał po 50-tce, gdy zagrał rockmana w "To właśnie miłość". Po tym filmie świat oszalał na jego punkcie.
Idealny jego poranek wygląda tak: nieśpieszna pobudka, tak mniej więcej koło 10. W tle może rozbrzmiewać muzyka Rolling Stonesów albo Boba Dylana. Wielbi ich od zawsze. Potem prysznic. Być nieogolonym? Niewyobrażalne! Następnie Bill Nighy wkłada szyte na miarę: jedwabną koszulę, garnitur i płaszcz. Ubrania leżą na nim idealnie. Przerzuca czarno-niebieski jedwabny szal w białe kropki. I wyrusza do ulubionej kawiarni w Notting Hill.
- Prowadzi ją włoska rodzina i, uwierzcie mi, znają się na rzeczy. Wypijam espresso i w znakomitym nastroju idę na obiad, dla odmiany do hinduskiej knajpki. Jem i czytam. I myślę sobie: "Bill, jesteś szczęściarzem. Nie zawsze tak było" - wyznaje aktor.
Bill Nighy urodził się w 1949 r. w Caterham w hrabstwie Surrey w Anglii. Matka Catherine Josephine Whittaker - Szkotka - była pielęgniarką na oddziale psychiatrycznym. Ojciec Alfred Martin Nighy, w którego żyłach płynęła angielsko-irlandzka krew, zarządzał garażem w Croydon (dzielnica Londynu). Syna wychowali w wierze rzymskokatolickiej. Służył do mszy jako ministrant. Skończył katolickie gimnazjum. To właśnie w szkole zainteresował się teatrem.
Chociaż wtedy wygrało dziennikarstwo. Bill, wielbiciel literatury w ogóle, a Hemingwaya w szczególności, chciał pisać. Nie miał jednak odpowiednich kwalifikacji, więc nie przyjęła go żadna redakcja. Zatrudnił się w firmie kurierskiej. Po jakimś czasie wyjechał do Paryża, by pisać książkę. Skończyło się na wymyśleniu tytułu: "Big". Kiedy zabrakło mu pieniędzy na powrót, uratował go brytyjski konsul. Nighy wspomniał o tym po latach, śmiejąc się, że ma do spłacenia 25-funtowy dług.
Po powrocie z Paryża przyszła mu z pomocą ówczesna dziewczyna. Namówiła go, by spróbował sił w teatrze. Wstąpił do Szkoły Tańca i Dramatu. Tym razem był konsekwentny, choć, okazało się, że aktorstwo to niełatwy chleb.
Na początku lat 70. porzucił je i jakiś czas sprzedawał damską odzież na straganie w Croydon.
- Akurat wtedy ktoś umówił mnie na przesłuchanie do Teatru Everyman w Liverpoolu - wspomina. Potem przeszedł do Teatru Narodowego w Londynie, gdzie pracował m.in. z Haroldem Pinterem. Ale to nie był szczęśliwy okres w jego życiu. Ciągła niepewność pracy sprawiła, że zaczął pić. - Dziś jestem trzeźwym alkoholikiem. To mój największy sukces - mówi.
Przełom w karierze nastąpił w 2003 r. Zagrał rockmana w "To tylko miłość" i z dnia na dzień stał się gwiazdą. Za rolę dostał nagrodę BAFTA. Od tej pory kręci 3-4 filmy rocznie, a krytycy rozpływają się w zachwytach. - Równie dobry byłem od początku - mówi. Właśnie możemy go oglądać w filmie "Dumni i wściekli". Od maja w "Drugim hotelu Marigold".
Gdy poprosił o rękę Dianę Quick, usłyszał: - Mam nadzieję, że drugi raz o to nie zapytasz. Nie zapytał, natomiast 23 lata mówił o niej żona, bo tak było prościej. Rozstali się w 2008 r. Ich córka Mary (30 l.) też jest aktorką ("Maria Antonina", "Panna Marple: Hotel Bertram", "Tormented").
Idealny wieczór Billa Nighy'ego wygląda natomiast tak: - Po obiedzie zaglądam do księgarni. Przeglądam nieśpiesznie książki i już się cieszę, że jedną z nich zacznę czytać wieczorem. W tle muzyka Johna Lee Hookera. Gdy idę do domu, zachwycam się platanami. Coś takiego się dzieje, że jak się starzejesz, czujesz, że trzeba zwrócić większą uwagę na to, co jest wokół ciebie i się tym rozkoszować. Jestem chciwy piękna - mówi.
Jeśli nie czyta, ogląda mecze. - Nagrywam cały sezon. Ligę hiszpańską też. Jest też wariant, kiedy zapraszam na kolację. Lubię, gdy odwiedza mnie Richard Curtis i Judi Dench.
ZM
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!