Reklama

"Biedne istoty": Gwiazdor w ramach przygotowań do roli chodził do... szkoły pogrzebowej

Willema Dafoe możemy oglądać w najnowszym filmie Yorgosa Lanthimosa zatytułowanym "Biedne istoty". Aktor wcielił się w postać ekscentrycznego naukowca, który przywraca do życia młodą kobietę. Dafoe bardzo solidnie przygotowywał się do tej roli. Jak wyjawił jego ekranowy partner Ramy Youssef, przygotowując się do pracy na planie, obaj uczestniczyli w zajęciach prowadzonych przez ośrodek kształcenia funeralnego. "Willem był naprawdę skoncentrowany. Okazał się w tym znacznie lepszy ode mnie" - zdradził Youssef.

Inspirowane klasyczną historią o Frankensteinie "Biedne istoty" opowiadają o młodej kobiecie, która zostaje przywrócona do życia przez stosującego niekonwencjonalne metody genialnego naukowca. Pod jego opieką Bella uczy się wszystkiego od nowa, by następnie wyruszyć w pełną przygód podróż ku poznaniu otaczającego ją świata i zdobyciu niezależności. Ekscentrycznego uczonego sportretował Willem Dafoe, w pozostałych rolach wystąpili m.in. Emma Stone, Mark Ruffalo, Kathryn Hunter i Ramy Youssef.

Reklama

Ten ostatni w udzielonym magazynowi "Empire" wywiadzie ujawnił, że w ramach przygotowań do filmu on i Dafoe uczestniczyli w zajęciach prowadzonych przez ośrodek kształcenia funeralnego, żeby nauczyć się XIX-wiecznych technik przeprowadzania sekcji zwłok i balsamowania. "Wyglądało to tak, że Mark musiał chodzić na lekcje akcentu, Emma udała się na lekcje tańca, a my zostaliśmy przydzieleni do szkoły pogrzebowej. Czułem się trochę jak na kampusie uniwersyteckim" - zdradził Youssef. Aktor podkreślił, że jego ekranowy partner zaimponował mu swoimi niecodziennymi zdolnościami. "Willem był naprawdę skoncentrowany. Okazał się w tym znacznie lepszy ode mnie" - przyznał.

Willem Dafoe przychodził na plan nawet wtedy, gdy nie grał w żadnej scenie

Sam Dafoe zdradził niedawno, że praca nad nowym dziełem greckiego reżysera była dlań ciekawym i ubogacającym doświadczeniem. "Aktorzy mieli ze sobą relację zupełnie inną od tej, którą nawiązuje się zwykle na planach zdjęciowych. Wszyscy byliśmy wobec siebie niezwykle cierpliwi. Musieliśmy czuć się pewnie w każdej scenie, bo to, co robiliśmy, było bardzo ryzykowne. To nie jest zwyczajny film" - zaznaczył gwiazdor "Świętych z Bostonu" i "Wikinga". 

Z kolei Lanthimos wyznał w rozmowie z dziennikiem "The New York Times", że ogromne zaangażowanie i sumienność Dafoe sprawiły, iż marzy o kontynuowaniu z nim współpracy. "Przychodził na plan nawet wtedy, gdy nie grał w żadnej scenie. Jako reżyser tego właśnie oczekujesz od aktora - że będzie się angażował w każdy możliwy sposób" - podkreślił trzykrotnie nominowany do Oscara filmowiec.

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Willem Dafoe | Biedne istoty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy