Barry Jenkins nie chce kontynuacji "Moonlight"
Nagrodzony Oscarem dla najlepszego filmu roku "Moonlight" otworzył drzwi kariery przed jego reżyserem i współautorem scenariusza. Mimo to Barry Jenkins w rozmowie z portalem "IndieWire" przyznał, że nie jest zainteresowany wyreżyserowaniem kontynuacji. Nie wyklucza jednak, że taki film kiedyś powstanie.
"Myślę o ewentualnej kontynuacji jedynie wtedy, gdy trochę wypiję. Właśnie do mnie dotarło, że muszę wypić kilka drinków, żeby się nad tym zastanawiać" - powiedział Jenkins. Zaraz później dodał jednak, że w tej kwestii wiele zależy od Tarella Alvina McCraneya, który razem z nim napisał scenariusz filmu "Moonlight". To on zdecyduje, czy kontynuacja tej opowieści kiedykolwiek powstanie. Jednocześnie Jenkins przyznaje, że o możliwości kontynuacji w ciepłych słowach wypowiadali się występujący w oryginalnym filmie Trevante Rhodes i Andre Holland.
"Pamiętam, że Trevante i Andre mówili o takim filmie w bardzo miły sposób. I wtedy zacząłem się zastanawiać, jak by to mogło wyglądać. Ale nie. Jeśli Tarrell napisze scenariusz, nie będę brał w tym udziału" - zapewnia reżyser.
Barry Jenkins pracuje obecnie nad realizacją serialu dla Amazonu. Nosi on tytuł "The Underground Railroad". To ekranizacja nagrodzonej Pulitzerem powieści "Kolej podziemna. Czarna krew Ameryki" autorstwa Colsona Whiteheada. Jej akcja toczy się w Stanach Zjednoczonych w XIX wieku. To historia młodych niewolników, którzy decydują się na ucieczkę z plantacji, korzystając z podziemnego systemu transportu.
Reżyserowi przed zamknięciem planów filmowych z powodu pandemii koronawirusa udało się nakręcić prawie wszystkie zdjęcia do serialu. Ukończono 112 z zaplanowanych 115 dni zdjęciowych. Przymusową przerwę w zdjęciach Jenkins spędza na kwarantannie razem ze swoją partnerką, reżyserką Lulu Wang.
Jenkins przyznaje, że przed przystąpieniem do realizacji serialu zwrócił się po rady do reżyserów Cary'ego Fukunagi i Stevena Soderbergha, by pomogli mu przygotować historię rozciągniętą na dziewięciogodzinną produkcję telewizyjną. "To najcięższa rzecz w mojej karierze. Nie fizycznie, ale emocjonalnie. Nigdy tyle nie płakałem na planie. W tym przypadku przynajmniej raz na dwa tygodnie ktoś pytał, czy wszystko ze mną w porządku. Musiałem schodzić z planu na kwadrans, bo byłem tak rozkojarzony. Jednego dnia nie dokończyłem zdjęć" - wspomina Jenkins.