Reklama

Audrey Hepburn: Duży nos, mały biust?

Audrey Hepburn oceniała, że ma zbyt duży nos oraz za mały biust. Generalnie nie uważała się za piękną osobę, która mogłaby się powszechnie podobać.

"Była przekonana, że ma za duży nos i stopy, że jest zbyt chuda i prawie nie ma piersi. Wielokrotnie patrząc w lustro mówiła: nie rozumiem, dlaczego ludzie postrzegają mnie, jako piękną" - mówi Luca Dotti, młodszy syn jednej z największych gwiazd w historii kina. Jego ojcem był drugi mąż aktorki, włoski psychiatra Andrea Dotti.

Wielka kariera Hepburn rozpoczęła się w 1953 roku od filmu "Rzymskie wakacje". W nim, jako księżniczka Anna z nieistniejącego królestwa, gubi ochronę i udaje się na wędrówkę po stolicy Włoch u boku dziennikarza granego przez Gregory'ego Pecka.

Reklama

Za tę rolę otrzymała Oscara. Krótko po tym sukcesie poślubiła znanego aktora Mela Ferrera, z którym rozstała się po 14 latach. Nieco później, w 1969 r., ponownie wyszła za mąż, tym razem za Dottiego. Wówczas na blisko 13 lat "Wieczne miasto" stało się jej domem.

Teraz - ponad dwa miesiące po 20. rocznicy śmierci - Luca Dotti wydał książkę "Audrey w Rzymie", zawierającą blisko 200 zdjęć matki z "rzymskiego okresu", w znacznej części nigdy dotąd niepublikowanych.

"Ona była częścią tego miasta, po którym dużo spacerowała i wszyscy ją tam znali. Dlatego większość tych zdjęć jest właśnie zrobionych na ulicach Rzymu, a charakterystycznymi elementami są zbyt duże ciemne okulary i kolorowe eleganckie apaszki na szyi, a czasem na głowie. Ona idealnie pasowała do tego miasta, bo tak jak i ono nie bała się starzeć. Właściwie była zadowolona z upływającego czasu i nie mogła tylko zrozumieć kobiet chcących za wszelką cenę zachować młody wygląd" - tłumaczy autor wydawnictwa.

Temu przedsięwzięciu patronuje magazyn "Vanity Fair", którego okładkę w majowym numerze ozdobi fotografia Hepburn. W magazynie można będzie znaleźć szczerą rozmowę z jej młodszym synem, który przypomina m.in. o tym, że Audrey zwykła mówić o sobie jako o "dobrej mieszaninie wad".

Ta niska samoocena Hepburn uważanej powszechnie za jedną z najpiękniejszych i najlepiej ubranych kobiet świata, ale także najbardziej uzdolnionych aktorek, budzić może spore zdziwienie.

Chyba nie sposób zapomnieć widoku niesfornej bohaterki "Śniadania u Tiffany'ego", która w pierwszej scenie filmu staje na tle witryny luksusowego sklepu na nowojorskiej Piątej Alei, gdy w tle słychać temat muzyczny "Moonriver".

Oczywiście ma na sobie elegancką sukienkę - klasyczną "małą czarną", która na trwałe w pamięci wiąże się właśnie z tą aktorką. Hepburn zmarła w styczniu 1993 roku, mając 63 lata. W ostatnich latach życia mocno angażowała się w akcje pomocy głodnym i chorym dzieciom, organizowane pod auspicjami UNICEF-u.

"Kiedy przypominam sobie obrazy z jej wizyt w biednych krajach i to, jak bardzo do niej lgnęły dzieci, żałuję tylko jednego. Tego, że nie doczekała wnuków. Wiem, że byłaby dla nich cudowną babcią, która zawsze miałaby dla nich w zanadrzu piękne opowieści" - uważa 43-letni dziś Luca Dotti.

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Audrey Hepburn
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy