Anne Heche: Tragiczne życie, potworna śmierć
11 sierpnia mija rok od śmierci Anne Heche, gwiazdy kina, która zmarła w wyniku wypadku samochodowego. Jej życie to gotowy scenariusz na film.
Anne Heche szerokiej publiczności stała się znana dzięki rolom w filmach "Donnie Brasco", "Fakty i akty", "Wulkan", "Psychol", "John Q" oraz "Sześć dni, siedem nocy".
Na przestrzeni lat często pojawiała się również w serialach. Na koncie ma występ w takich produkcjach jak "Ally McBeal", "Everwood", "Bez skazy", "Men in Trees", "Aftermatch", "The Brave", "Wyposażony", "Quantico", "Dig".
Urodzona 25 maja 1969 roku Heche była najmłodszą z pięciorga rodzeństwa, a jej dzieciństwo oraz wczesna młodość to pasmo nieszczęść i tragedii. Jej rodzina zmieniała miejsce zamieszkania aż jedenaście razy, co dla dziewczynki wiązało się z trudnością w nawiązaniu stałych kontaktów.
Ojciec Heche był dyrektorem chóru, a rodzina ledwo wiązała koniec z końcem. Przez pewien czas żyła nawet w społeczności amiszów. Podczas programu "Larry King Live" gwiazda wspominała, że Donald Joseph Heche dużo nie zarabiał, ale przez cały czas utrzymywał, że jest biznesmenem i działa w branży naftowej.
Kiedy Anne Heche miała 12 lat, jej rodzina zamieszkała w Ocean City. Z powodu trudnej sytuacji finansowej dziewczyna podjęła pracę w restauracji teatralnej.
W 1983 roku 45-letni ojciec Heche zmarł na AIDS. Nigdy nie przyznał się do swojej orientacji seksualnej. Po latach Heche powiedziała Larry’emu Kingowi:
Aktorka twierdziła również, że ojciec przez lata (aż do 12 roku życia) wykorzystywał ją seksualnie. Mówiła, że był dewiantem, który się nad nią znęcał.
W wieku 16 lat Heche przeniosła się z rodziną do Chicago, gdzie zaczęła swoją aktorską karierę. Nie spotkało się to z aprobatą Nancy Heche, matki aktorki.
Nancy Heche nie wierzyła w słowa córki, kiedy mówiła o tym, co zrobił jej ojciec, więc Anne zerwała z nią kontakt. Po tych wydarzeniach los nadal nie oszczędzał aktorki. Trzy miesiące po śmierci ojca, w wypadku samochodowym zginął Nathan - starszy brat Heche (trójka z jej rodzeństwa zginęła przed nią). Aktorka utrzymywała, że było to samobójstwo.
Heche trafiła na pierwsze strony gazet w 1997 roku, kiedy na premierę wspomnianego filmu "Wulkan", zabrała swoją ówczesną dziewczynę, Ellen DeGeners.
Jednym z filmów, w którym negocjowała swój udział przed wybuchem skandalu, była wysokobudżetowa komedia romantyczna "Sześć dni, siedem nocy" z Harrisonem Fordem w obsadzie. Po sytuacji z DeGeneres studio dało jej odczuć, że straciła szansę na angaż. Wtedy zadzwonił do niej Ford. "Szczerze mówiąc, mam to gdzieś, z kim sypiasz. Mamy do zrobienia komedię romantyczną. Postarajmy się, by była najlepszą, jaka powstała" - powiedział. Dzięki temu, że gwiazdor się za nią wstawił, Heche ostatecznie dostała rolę. Do dziś uważa Forda za swojego bohatera.
Po wielu latach kariery Heche uważa, że żadna z jej ról nie była tak ważna, jak jej coming out - był kamyczkiem, który uruchomił lawinę. Jej odwaga, choć kosztowna, przyniosła zmianę społeczną - większą tolerancję dla nieheteronormatywnych osób w branży filmowej.
W 2000 roku, Anne Heche znów trafiła na czołówki gazet, kiedy okazało się, że po zażyciu ekstazy zapukała do drzwi obcej kobiety i spędziła wieczór w jej domu. Araceli Campiz wspomina, że kojarzyła aktorkę z filmu "Sześć dni, siedem nocy". Kobieta mówiła, że Heche weszła do jej domu tylko w szortach i staniku (był sierpień), wypiła szklankę wody, wzięła prysznic i zamierzała obejrzeć telewizję.
Campiz nie wiedziała co robić, więc zadzwoniła do biura szeryfa. Kiedy pojawili się przedstawiciele prawa, Heche miała podobno powiedzieć, że jest boginią, która zabierze wszystkich do nieba w swoim statku kosmicznym. Aktorka trafiła na obserwację do szpitala psychiatrycznego, skąd wyszła po paru godzinach.
Promując autobiografię "Call Me Crazy" w 2001 r. aktorka przyznała, że przez 31 lat swojego życia była "szalona". Wymyśliła sobie alter-ego - przyrodnią siostrę Jezusa imieniem Celestii, która nawiązała kontakt z obcymi - i cały fantastyczny świat. Był to rezultat traumy, jaką przeszła w dzieciństwie.
Po rozstaniu z DeGeneres Hecche związała się z operatorem filmowym Colemanem Laffoonem, z którym w 2001 roku wzięła ślub. Doczekała się z nim syna - Homera. Po rozwodzie z Laffoonem jej drugą połówką był kanadyjski aktor James Tupper. Miała z nim syna Atlasa.
Ostatnim filmem w karierze aktorki okazał się dramat "Girl in Room 13" Elizabeth Rohm. Reżyserka chwaliła Heche za wspaniałą pracę, jaką wykonała na planie produkcji Lifetime opowiadającej o handlu ludźmi.
"Praca z nią była wspaniałym doświadczeniem. Produkcje Lifetime powstają bardzo szybko w ramach napiętego harmonogramu, ale Anne pracowała niezwykle ciężko, a jej gra aktorska zawsze była na najwyższym poziomie. Podnosiła tym samym poprzeczkę kolegom z planu, a jednocześnie była zawsze dla niech niezwykle szczodra" - wyznała Rohm w rozmowie z "People".
"To była niezwykła przyjemność, Anne była bohaterką tego filmu. Szybko została moją dobrą przyjaciółką i wykonała fenomenalną pracę. Jej występ okazał się prawdziwym tour de force, a reżyserowanie jej było przywilejem" - dodała.
W filmie "Girl in Room 13" Heche wcieliła się "bohaterską matkę", której uzależniona od narkotyków córka (Larissa Dias) zostaje porwana przez handlarzy ludźmi, co zmusza ją do wyruszenia na misję ratunkową.
W połowie sierpnia Anne Heche trafiła do szpitala w stanie krytycznym po tym, jak jej samochód wjechał w budynek w Los Angeles. Mini Cooper, który prowadziła, stanął w płomieniach, a gwiazda uległa poparzeniom.
Doniesienia medialne mówiły o tym, że Heche najpierw uderzyła w garaż budynku mieszkalnego. Mieszkańcy próbowali ją powstrzymać, jednak aktorka odjechała, by chwilę później wjechać w dom obok. Zarówno budynek jak i auto stanęły w płomieniach. Pożar gasiło 59 strażaków, zajęło im to ponad godzinę.
"Niestety, z powodu wypadku Anne Heche doznała poważnego uszkodzenia mózgu związanego z niedotlenieniem i pozostaje w śpiączce w stanie krytycznym. Nie oczekuje się, że przeżyje. Już dawno temu zdecydowała się na to, że będzie dawczynią organów i jest podtrzymywana przy życiu, aby ustalić, czy będzie to możliwe" - podał w oświadczeniu rzecznik aktorki.
Informację o śmierci Heche przekazała 11 sierpnia przyjaciółka aktorki, Nancy Davis. "Niebo ma nowego Anioła. Moja kochana, miła, zabawna, urocza i piękna przyjaciółka Anne Heche poszła do nieba. Będę za nią strasznie tęsknić i pielęgnować wszystkie nasze piękne wspomnienia. Ania była zawsze najmilszą, najbardziej troskliwą osobą, która zawsze wydobywała ze mnie to, co najlepsze" - napisała na Instagramie.
Początkowo sądzono, iż Heche spowodowała wypadek po zażyciu substancji odurzających. Prawda wyszła na jaw dopiero pod koniec zeszłego roku. Pozyskany przez magazyn "People" raport koronera hrabstwa Los Angeles rzucił nowe światło na okoliczności jej śmierci. Choć aktorka wcześniej rzeczywiście zażywała marihuanę i kokainę, siedząc za kierownicą nie była się pod ich wpływem.
"Badania krwi wykazały obecność benzoiloekgoniny, nieaktywnego metabolitu kokainy, co oznacza, że brała ją w przeszłości, ale nie w czasie wypadku. Po przyjęciu do szpitala znaleziono w jej moczu kannabinoidy, ale nie wykryto ich we krwi. Nasuwa się więc podobny wniosek" - powiedział rzecznik lekarza sądowego.
Co więcej, aktorka w chwili wypadku nie była pod wpływem fentanylu, jak donosiły media tuż po tragicznym zdarzeniu, powołując się na wyniki toksykologii. "Pacjentce podano go dopiero w szpitalu. Oznacza to, że jego obecność jest rezultatem zastosowanego leczenia. Potwierdza to brak fentanylu w próbce krwi pobranej tuż po przyjęciu do szpitala" - można było przeczytać w raporcie. Dokument wykazał również, iż pośrednią przyczyną zgonu gwiazdy były rozległe oparzenia, które uniemożliwiły jej organizmowi skuteczne wchłanianie tlenu. W rezultacie doprowadziły do niedotlenienia, a następnie śmierci mózgu.
Raport koronera nie wpłynął jednak na roszczenia, z którymi muszą się mierzyć bliscy Heche. Odszkodowania domaga się od nich właścicielka zdewastowanego w wyniku wypadku domu, a były partner aktorki żąda spłaty zaciągniętej przez nią niegdyś pożyczki. Przez kilka miesięcy toczył się również spór między najstarszym synem zmarłej gwiazdy, Homerem Laffoonem oraz jej wieloletnim partnerem, Jamesem Tupperem, z którym doczekała się ona drugiego dziecka. Sędzia stanął po stronie pierworodnego Heche. Zgodnie z orzeczeniem, 20-latek stał się głównym spadkobiercą i administratorem jej majątku.
Heche została skremowana tuż po swojej śmierci, jednak urnę z jej prochami złożono w kolumbarium dopiero 14 maja, o czym doniósł m.in. serwis People. Kameralna uroczystość odbyła się na cmentarzu Hollywood Forever w Los Angeles. Pojawili się na niej m.in. synowie aktorki - 21-letni Homer oraz 14-letni Atlas, a także ich ojcowie. Na jej tablicy pamiątkowej, poza zdjęciem, znajduje się ikona motyla. Heche podpisano jako "matkę, aktorkę, scenarzystkę, reżyserkę, twórczynię, osobę pełnią wiary". Na samym dole umieszczono cytat - "Żyj w miłości".
Tuż po śmierci aktorki Homer Laffoon w przekazanym do mediów oświadczeniu wytłumaczył, dlaczego jego matka spocznie na tym właśnie cmentarzu. "Jesteśmy przekonani, że naszej Mamie spodobałoby się miejsce, które dla niej wybraliśmy. Jest tam pięknie, spokojnie i będzie wśród swoich znajomych z Hollywood. Hollywood Forever to miejsce tętniące życiem, gdzie organizowane są seanse filmowe, koncerty i inne imprezy" - powiedział. "Była naszą Mamą, ale życzliwość, z jaką spotkaliśmy się w ciągu ostatnich kilku dni, przypomniały nam, że ona także należy do swoich fanów, do społeczności świata rozrywki" - dodał Homer.
Jej nisza w kolumbarium znajduje się obok tej, gdzie spoczywa aktor Mickey Rooney. Na cmentarzu pochowani są również m.in. Rudolph Valentino, Douglas Fairbanks, Tyrone Power czy Burt Reynolds. Nieopodal zaś cmentarza znajduje się... siedziba wytwórni Paramount Pictures.