Anna Mucha rozważała przerwanie ciąży. "Tabletki leżały na mojej dłoni"
Anna Mucha ma dwójkę dzieci: Teodora i Stefanię. Choć dziś jest szczęśliwą mamą, to w jednym z ostatnich wywiadów wyznała, że rozważała przerwanie pierwszej ciąży. Zdradziła, co sprawiło, że się na to nie zdecydowała.
Anna Mucha od lat jest jedną z największych gwiazd polskiego show-biznesu. Mimo to aktorka bardzo ceni sobie życie prywatne siebie i swojej rodziny. Choć na jej mediach społecznościowych znajdziemy mnóstwo zdjęć, także tych odważnych, to próżno szukać fotografii, na których zobaczymy dzieci gwiazdy. Aktorka jest szczęśliwą matką dwójki dzieci, dziewięcioletniej Stefanii i ośmioletniego Teodora.
W rozmowie z magazynem "Wysokie Obcasy" Anna Mucha zdecydowała się na bardzo szczere wyznanie dotyczące jej przeszłości. Gwiazda wyznała, że nie od zawsze cieszyła się na myśl o powiększeniu rodziny i rozważała przerwanie pierwszej ciąży. Doszło nawet do tego, że aktorka trzymała w dłoniach tabletki poronne, jednak ostatecznie nie zdecydowała się na ich zażycie.
"Mnie osobiście ciąża zaskoczyła. Dziś mogę powiedzieć, bez żadnych konotacji religijnych, że to było błogosławieństwo i dziękuję za ten dar, ten przypadek. Jestem szczęśliwa i wzruszona. Natomiast na początku wcale taka wzruszona nie byłam" - mówiła w wywiadzie dla "Wysokich Obcasów".
Choć Anna Mucha była o krok od przerwania ciąży, to nie zdecydowała się na to. Wyznała, że decydujące w podjęciu takiej decyzji było to, że była w związku z odpowiednim partnerem. Jednocześnie podkreśliła, że nie ocenia kobiet, które w podobnej sytuacji podjęły inną decyzję.
"Skontaktowałam się z Kobietami na Falach, przysłały mi tabletki. Leżały przez jakiś czas na mojej dłoni, potem w lodówce. Podjęłam inną decyzję, widząc, że mam koło siebie właściwego partnera. Tabletki zostały w lodówce" - powiedziała aktorka.
Gwiazda zdradziła, że teraz nieustannie obawia się o zdrowie i życie swoich dzieci. Strach o przyszłość Teodora i Stefanii objawia się w wielu wymiarach. Anna Mucha wyznała, że boi się, że któreś z nich może zostać potrącone na pasach, ale także przeraża ją wizja coraz bardziej zanieczyszczonego środowiska, przed którym nie można uciec.
"Największy mój strach codzienny to to, że ktoś je potrąci na pasach. Jak się rodziły, bałam się, że będzie wojna. Myślałam o bezpiecznym miejscu, gdzie mogłabym je wywieźć, bo ja nie jestem bohaterką, która miałaby umierać za ulicę. Teraz się boję, że moje dzieci będą żyły w trującym środowisku. Przeraża mnie, że przed zanieczyszczeniami możemy nie mieć gdzie uciec" - wyznała aktorka.
Przeczytaj artykuł na stronie RMF!
Konrad Lubaszewski