Reklama

Anna Dymna: "Wchodzimy na K2"

15 podopiecznych Fundacji Anny Dymnej "Mimo Wszystko", a także polscy himalaiści, weszli w środę na kopiec Kościuszki w Krakowie. Był on dla nich jak szczyt K2. Osoby z niepełnosprawnościami uświadamiają nam, co jest w życiu najważniejsze - powiedziała Dymna.

15 podopiecznych Fundacji Anny Dymnej "Mimo Wszystko", a także polscy himalaiści, weszli w środę na kopiec Kościuszki w Krakowie. Był on dla nich jak szczyt K2. Osoby z niepełnosprawnościami uświadamiają nam, co jest w życiu najważniejsze - powiedziała Dymna.
W akcji "Wchodzimy na K2" wzięli również udział aktorzy: Krzysztof Globisz (L) i Joanna kulig (P) /Tomasz Jagodzinski / ArtService /Agencja FORUM

Wspinaczka odbyła się z okazji 15-lecia Fundacji Anny Dymnej "Mimo Wszystko". Jak dotąd organizacja wsparła leczenie i edukację prawie 27 tys. osób w Polsce.

- Osoby z niepełnosprawnościami uświadamiają nam, co jest w życiu najważniejsze - powiedziała Dymna na poprzedzającej wspinaczkę konferencji prasowej. Przyznała, że czasami coś ją boli, że idzie starość, jednak po chwili mówi sobie "siedź cicho babo" i myśli, jak wiele siły mają w sobie jej podopieczni. Przywołała też postać oddychającego za pomocą respiratora Janusza Świtaja, uczestnika wyprawy i laureata konkursu "Człowiek bez barier". Jak zaznaczyła, Janusz Świtaj znalazł w sobie siłę, aby pracować, studiować (kończy psychologię na Uniwersytecie Śląskim), "być królem życia".

Reklama

Po prezentacji filmu podsumowującego 15-lecie fundacji aktorka nie mogła ukryć łez wzruszenia. Dziękowała podopiecznym, współpracownikom i wszystkim dobroczyńcom. - Jest jeszcze tyle do zrobienia - mówiła. Dodała, że prowadząc fundację, trzeba łączyć przeciwstawne cechy - z jednej strony trzeba być twardym, mieć silną rękę, a z drugiej - trzeba mieć otwarte, miękkie serce.

- Znam losy, życie moich podopiecznych. Ich życie, każdy dzień to pięcie się po drodze z przepaściami, pełnej cierpienia, często samotności - powiedziała Dymna i dodała, że wyprawa na K2 jest symboliczna, dla wielu osób kopiec Kościuszki może być jak ośmiotysięcznik.

Na "K2" podopieczni Dymnej wspinali się w asyście himalaistów: Kingi Baranowskiej, Ryszarda Pawłowskiego i Krzysztofa Wielickiego oraz GOPR-owców.

Na szczycie stanęli zmęczeni, ale radośni, z nadzieją, że wyprawa da im i każdemu, kto potrzebuje siły i jest w rozpaczy, energię do realizacji kolejnych przedsięwzięć. Na kopcu Kościuszki obok flagi polskiej powiała też flaga Fundacji Dymnej. Kiedy uczestnicy wyprawy zejdą na dół, hejnalista, który przyjechał pod kopiec Kościuszki, odegra hejnał mariacki.

- Dla człowieka, który przez 15 lat siedział zamknięty w czterech ścianach, podpięty do respiratora i mający sprawną tylko głowię, kopiec Kościuszki jest jak K2, a wejście na niego jest wielkim przeżyciem, wielkim wyzwaniem, bo droga na kopiec jest wąska i kręta - powiedział Janusz Świtaj. Przyznał także, że kontaktował się wcześniej z kilkoma osobami, poruszającymi się na wózku, aby namówić je do wejścia na kopiec, jednak oceniły one, że byłoby to dla nich zbyt duże wyzwanie i odmówiły.

Świtaj pierwszy wszedł na "K2", jego wózek pchał, razem z GOPR-owcami, himalaista Krzysztof Wielicki. Janusz Świtaj zwracał też uwagę na piękną pogodę, która dopisała podczas wspinaczki. Podobna wyprawa w 2012 r. odbyła się w strugach deszczu.

Drugi na szczyt wspiął się uzdolniony artystycznie Łukasz Waśniowski, który ma zespół Downa. W wejściu towarzyszyła mu Anna Dymna. Podczas drogi powiedział do aktorki: "Aniu, ofiaruję Ci siłę i miłość".

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Anna Dymna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy