Andie MacDowell: 65-letnia aktorka wciąż zachwyca
"Czuję się obecnie o wiele bardziej seksowna, niż kiedy miałam 30 lat. Jestem o wiele bardziej pociągająca" - mówi Andie MacDowell. Gwiazda takich obrazów jak "Cztery wesela i pogrzeb" czy "Dzień świstaka" kończy w piątek 65 lat.
Andie MacDowell urodziła się 21 kwietnia 1958 r. w Gaffney w Południowej Karolinie (USA). Pracowała jako modelka dla m.in. "Elle" i "Vougue'a". Jej debiut aktorski to film Hugh Hudsona "Greystoke: Legenda Tarzana, władcy małp" (1984).
Po kolejnym filmie powróciła do kariery modelki, podpisując lukratywny kontrakt z firmą kosmetyczną L'Oréal oraz Calvinem Kleinem. Jednak z aktorstwa nie zrezygnowała. Po występie w telewizyjnym serialu "Tajemnice Sahary" zagrała w filmie Stevena Soderbergha "Seks, kłamstwa i kasety video" (1989). Rola Anne okazała się przełomem w karierze MacDowell. Aktorka otrzymała znakomite recenzje i szereg nagród, w tym Independent Spirit Award oraz nagrodę Stowarzyszenia Krytyków Los Angeles.
Kolejną rolą MacDowell był udział w komedii Petera Weira "Zielona karta", w którym wystąpiła u boku Gerarda Depardieu. Francuski aktor wcielił się w postać Georgesa, który otrzymał pracę w USA - musi jednak zdobyć zieloną kartę. Amerykanka Bronte (MacDowell) chce zdobyć wielkie mieszkanie - potrzebuje jednak do tego męża. Dla obojga rozwiązaniem staje się fałszywe małżeństwo. A potem przychodzi miłość...
"Dzień świstaka" zostanie w pamięci kinomanów jako aktorski popis Billa Murraya, jednak za rolę producentki telewizyjnej Rity MacDowell zdołała zgarnąć nagrodę Saturna dla najlepszej aktorki.
Niezwykle silną pozycję MacDowell na mapie popularnego kina lat 90. ugruntował występ w kultowej komedii "Cztery wesela i pogrzeb" (1994). Film w reżyserii Richarda Curtisa, w którym MacDowell partnerował Hugh Grant, stał się tuż po premierze najbardziej kasowym obrazem w historii brytyjskiego kina.
Tuż po "Czterech weselach..." MacDowell udała się na Dziki Zachód. W komediowym westernie "Wystrzałowe dziewczyny" wspólnie z Madeleine Stowe, Drew Barrymore i Mary Stuart Masterson wcieliły się w rolę czterech upadłych kobiet, które mają dosyć męskiej dominacji. Walczą o swoje prawa, stosując metody przeciwników. Aby przeżyć muszą trzymać się razem. Tworzą zupełnie nowy, nie pozbawiony swoistego uroku, typ bohatera, jakiego Dziki Zachód jeszcze nie widział.
W filmie Harolda Ramisa "Mężowie i żona" MacDowell wróciła do komediowej konwencji, wcielając się w postać żony mężczyzny (Michael Keaton), na którym przeprowadzono zabieg klonowania.
W trakcie swojej kariery MacDowell udowodniła, że nie boi się również występów w ambitniejszych produkcjach. Dzięki występowi w takich produkcjach jak "Koniec przemocy" Wima Wendersa (na zdjęciu) trafiała nie tylko do zestawień box-office, lecz również na prestiżowe festiwale filmowe ("Koniec przemocy" pokazany został premierowo w Cannes).
Obraz "The Muse", w którym MacDowell zagrała żonę scenarzysty filmowego (Jeff Bridges) okazał się co prawda kasową katastrofą, jednak ciepły film Alberta Brooksa docenili wpływowi krytycy na czele z Rogerem Ebertem.
"Z miłości do" (1999) to ostatnia duża rola w komedii romantycznej w karierze Andie MacDowell. W filmie partnerował jej Andy Garcia.
"Obecnie w mojej łazience wisi zdjęcie Charlotte Rampling. Zawsze szukam fotek kobiet, które uważam za seksowne i myślę sobie, że za 20 lat też będę seksowna" - mówiła kilka lat temu MacDowell. Mimo że w ostatnich latach widzowie mają mniej okazji do oglądania jej na dużym ekranie, aktorka udowadnia, że nie straciła nic ze swego seksapilu.
MacDowell przyznała, że wychowała się w czasie, kiedy w ochronie dobrego imienia aktorek w nagich scenach artystki były nagminnie zastępowane przez dublerki. Gdy więc w jednym ze swych ostatnich filmów - "Love After Love" (2017) miała się rozebrać - była przerażona.
"W końcu przełamałam się i zagrałam nagą scenę. Muszę przyznać, że to nie jest jakaś wielka sprawa. Nie ma czym się przejmować. Jestem tylko starszą panią bez ubrań" - zażartowała aktorka.
W ostatnim czasie oglądaliśmy aktorkę w kilku filmowych hitach ("Magic Mike XXL", "Zabawa w pochowanego"), jednak zawsze w mniej istotnych dla rozwoju fabuły rolach. Gwiazda chętniej zaczęła się za to pojawiać w serialach. Wystąpiła w "Kuku", "Jane by Design", "Cedar Cove", "Wireless" czy "Sprzątaczce".
O aktorce mówi się ostatnimi czasy jednak nie tylko w kontekście kolejnych zawodowych projektów, ale i nowego image’u, którym zachwyciła fanów. Podczas gali InStyle Awards w 2021 roku MacDowell pozowała na czerwonym dywanie dumnie prezentując burzę kręconych włosów, które od zawsze były jej znakiem rozpoznawczym. Uwagę obserwatorów wzbudził ich naturalnie siwy kolor. Stylizacja aktorki została odczytana jako manifest przeciwko panującemu w Hollywood ageizmowi, a w ślad za nią błyskawicznie poszły inne celebrytki.
W wywiadzie udzielonym "The Sunday Times" gwiazda wyjawiła, że decyzja o nieukrywaniu siwizny pod warstwą farby była w jej przypadku strzałem w dziesiątkę. I nie chodzi tu wyłącznie o uwolnienie się spod jarzma regularnych wizyt u fryzjera mających na celu zatuszowanie odrostów. MacDowell zdradziła, że skorzystało na tym jej życie miłosne. Aktorka zasugerowała, że siwizna skutecznie odstrasza niedojrzałych, płytkich mężczyzn, którzy poszukując partnerki skupiają się jedynie na wyglądzie. "Jest zdecydowanie lepiej. Wcześniej wyglądałam na młodszą i z pewnością byłam bardziej atrakcyjna i akceptowalna dla pewnych osób. Ale to mnie nie urządza. Chcę być doceniana za to, kim jestem, w zgodzie ze swoim wiekiem. Poza tym myślę, że moje oczy wydają się teraz bardziej zielone" - wyjawiła gwiazda.
Do pozostania przy siwych włosach zachęciły ją też entuzjastyczne reakcje otoczenia. "Z ulgą przyjęłam to, że nie spotkałam się z negatywnym odbiorem. Wszyscy byli bardzo życzliwi. Co jest wspaniałe, bo naprawdę polubiłam tę fryzurę. Czuję się w niej bardzo komfortowo" - zaznaczyła aktorka.
MacDowell, która była w przeszłości dwukrotnie zamężna, pokreśliła też, że nie szuka desperacko życiowego partnera, gdyż nauczyła się czerpać radość z samotności. Jest ona jednak otwarta na perspektywę wkroczenia w nowy związek. "Gdyby nagle pojawił się ktoś, dzięki któremu moje życie stałoby się lepsze, ciekawsze, zaakceptowałabym to. Ale na ten moment koncentruję się na przyjaźniach, to one są dla mnie najważniejsze. Nie zamierzam też korzystać z aplikacji randkowych, to nie dla mnie" - skwitowała.