Wyobraźcie sobie, że musicie przeżywać w kółko najgorszy dzień swojego życia. Spotyka to Phila, granego przez Billa Murraya cynicznego prezentera pogody i głównego bohatera "Dnia świstaka". Komedia o pętli czasowej podbiła serca widzów i po latach uznawana jest za jeden z najlepszych amerykańskich filmów ostatniej dekady ubiegłego wieku. Realizacja nie należała jednak do najprostszych, a jej ofiarą padła długoletnia przyjaźń Murraya i reżysera Harolda Ramisa. W czwartek mija trzydzieści lat od premiery "Dnia świstaka".
Film opowiadał o samolubnym prezenterze telewizyjnym Philu, który udaje się do miasteczka Punxsutawney w stanie Pensylwania. Co roku 2 lutego obchodzony jest tam dzień świstaka, podczas którego z zachowania sympatycznego zwierzaka odczytuje się długość zimy. Phil zamierza jak najszybciej nakręcić materiał i zająć się swoimi sprawami. Niestety, z powodu śnieżycy jest zmuszony spędzić kolejną noc w Punxsutawney. Następnego ranka z przerażeniem odkrywa, że znów jest 2 lutego, a on utknął w pętli czasu.