Reklama

And the Oscar goes to...

Co łączy tak diametralnie różne obrazy, jak "Życie na podsłuchu", "W stronę morza", "Przyczajony tygrys, ukryty smok" i "Wszystko o mojej matce"? Wszystkie są laureatami Oscara w kategorii: Najlepszy Film Nieanglojęzyczny. Sprawdź, jakie inne wybitne produkcje otrzymały tę statuetkę w ostatnim czasie.

W tym tygodniu na polskich ekranach zadebiutował obraz "Sekret jej oczu". Film Juana José Campanelli to tegoroczny zdobywca Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Argentyńska produkcja w pokonanym polu zostawiła wymienianych w gronie faworytów do tej nagrody: "Białą wstążkę" Michaela Haneke (Złota Palma) i "Proroka" Jacquesa Audiarda (BAFTA i 9 Cezarów). Oprócz nich nominowane były także: "Ajami" Scandara Copti i Yarona Shani oraz "Gorzkie mleko" Claudii Llosy (Złoty Niedźwiedź).

"Sekret jej oczu" to 63. w ogóle, a druga pochodząca z Argentyny, produkcja wyróżniona Oscarem w tej kategorii. W 1986 roku triumfował obraz Luisa Puenzo - "Wersja oficjalna".

Reklama

Dzieci, złodzieje i zakazane zabawy

Po raz pierwszy Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego przyznano w 1948 roku. Wówczas nie funkcjonowała jeszcze nawet taka nazwa tej kategorii, a triumfujące dzieło - "Dzieci ulicy" Vittorio De Siki - dostało po prostu Nagrodę Honorową. "Wysoki poziom tego włoskiego filmu, opowiadającego historię życia w kraju opanowanym przez wojnę, jest przykładem na to, jak świat duchowy może zatriumfować nad przeciwnościami losu" - tłumaczyło jury swój wybór.

W kolejnych latach wciąż nie zdecydowano się wprowadzić tej kategorii na stałe, w związku z czym kolejne nagradzane dzieła, również otrzymywały ową Nagrodę Honorową. Nie było jednak do niej nominacji, dlatego członkowie Akademii nie wybierali pięciu pretendentów, tak jak to miało miejsce w przypadku pozostałych Oscarów, lecz od razu wskazywali zwycięzcę.

Poza "Dziećmi ulicy" laureatami Nagrody Honorowej były takie dzieła, jak m.in.: "Złodzieje rowerów" także zrealizowani przez De Sikę, "Rashomon" Akiry Kurosawy, "Mury Malapagi" i "Zakazane zabawy" René Clémenta oraz "Samuraj" Hiroshiego Inagakiego.

Fellini trafił w gusta

Tradycyjny system pięciu nominowanych dzieł, z których członkowie Akademii wybierają triumfatora, zaczął funkcjonować w kategorii najlepszego filmu nieanglojęzycznego dopiero od 1957 roku. Jako pierwsza nagrodzona została "La Strada" Federico Felliniego, która pokonała "Chłopca z Grenlandii" Erika Ballinga, "Gervaise" René Clémenta, "Kapitana z Köpenick" Slatana Dudowa i Helmuta Käutnera oraz "Harfę birmańską" Kona Ichikawy. Warto dodać, że produkcja włoskiego artysty była także nominowana do Oscara za scenariusz.

Twórczość Felliniego wyraźnie przypadła do gustu członkom Akademii, bo w kolejnym roku nagrodzono Oscarem tegoż "Noce Cabirii". Większość nagradzanych wówczas dzieł pochodziła zresztą z Włoch lub podobnie jak obrazy wspomnianego Clementa z Francji. Ich dominację przerwał dopiero Ingmar Bergman, którego "Źródło" i "Jak w zwierciadle" zwyciężały w latach 1961-1962. Krótko później nagrodzono także dwa czechosłowackie dzieła: "Sklep przy głównej ulicy" Jána Kadára i Elmara Klosa oraz "Pociągi pod specjalnym nadzorem" Jirzego Menzla.

Pod koniec lat 60. Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego otrzymał pierwszy obraz pochodzący z Afryki. Była to algierska produkcja zatytułowana "Z" w reżyserii Costa Gavrasa. Kilka lat później wyróżniono także afrykańskie, ale tym razem pochodzące z Wybrzeża Kości Słoniowej dzieło - "Czarne i białe w kolorze" Jeana-Jacquesa Annaud.

Włochy i Francja górą!

Nie zmienia to jednak faktu, że tak jak wspominałem, członkom Akademii najbardziej odpowiadało kino włoskie i francuskie.

Wśród produkcji, które triumfowały w latach 50., 60. i 70. znalazły się m.in. pochodzące z Półwyspu Apenińskiego: "Osiem i pół" i "Amarcord" Felliniego, "Wczoraj, dziś, jutro" i "Ogród rodziny Finzi-Continich" De Siki czy "Śledztwo w sprawie obywatela poza wszelkim podejrzeniem" Elio Petriego oraz francuskie: "Mój wujaszek" Jacquesa Tati, "Czarny Orfeusz" Marcela Camus, "Niedziele w Avray" Serge'a Bourguignona, "Kobieta i mężczyzna" Claude'a Leloucha, "Noc amerykańska" François Truffaut, "Życie przed sobą" Moshé Mizrahiego oraz "Przygotujcie chusteczki" Bertranda Bliera.

W międzyczasie Oscara otrzymała też kolejna produkcja z Europy Wschodniej. Po wspomnianych obrazach czechosłowackich była to tym razem słynna "Wojna i pokój" Siergieja Bondarczuka.

Tylko Europa

Niejaki przełom w oskarowej dominacji dzieł włoskich i francuskich nastąpił dopiero w latach 80. Wówczas triumfatorami okazywały się także europejskie produkcje, ale tym razem nie pochodzące już z żadnego z wyżej wymienionych krajów.

Były wśród nich takie filmy jak: węgierski "Mefisto" Istvána Szabó, hiszpański "Ponownie zaczynać" José Luisa Garci, szwedzki "Fanny i Aleksander" Ingmara Bergmana, szwajcarska "Przekątna gońca" Richarda Dembo, holenderski "Atak" Fonsa Rademakersa oraz duńskie "Uczta Babette" Gabriela Axela i "Pelle zwycięzca" Bille'ego Augusta.

Lata 90. to dalsza oskarowa dominacja kina europejskiego. W efekcie pomiędzy 1986 rokiem, gdy triumfowała wspomniana wcześniej argentyńska "Wersja oficjalna", a 2001, gdy zwycięzcą okazał się "Przyczajony tygrys, ukryty smok" Anga Lee, wszyscy laureaci pochodzili ze Starego Kontynentu. Wśród wyróżnionych wówczas dzieł znalazły się m.in.: "Cinema Paradiso" Giuseppe Tornatore, "Indochiny" Régisa Wargniera, "Spaleni słońcem" Nikity Michałkowa, "Kola" Jana Svěráka, "Życie jest piękne" Roberto Benigniego czy "Wszystko o mojej matce" Pedro Almodovara.

Reszta świata kontraatakuje

Po 2000 roku te proporcje wreszcie się zmieniły. Akademia zaczęła doceniać produkcje niekoniecznie pochodzące z Europy. Do jej członków dotarło, że w innych zakątkach świata także powstaje wartościowe kino, które warto nagradzać, a tym samym promować. W efekcie oprócz widowiskowego dzieła Anga Lee, w ostatnim czasie wyróżnione zostały także: kanadyjska "Inwazja barbarzyńców" Denysa Arcanda, pochodzące z Republiki Południowej Afryki "Tsotsi" Gavina Hooda (tego samego, który kilka lat wcześniej nakręcił "W pustyni i w puszczy"), japońskie "Pożegnania" Yojiro Takity oraz tegoroczny zwycięzca - argentyński obraz Campanelli.

W międzyczasie na głównego faworyta do zdobywania nieanglojęzycznych Oskarów wyrosły Niemcy. Za naszą zachodnią granicą powstały dwa z ostatnio nagrodzonych filmów: "Nigdzie w Afryce" Caroline Link oraz "Życie na podsłuchu" Floriana Henckela von Donnersmarcka. Oprócz nich do najważniejszej filmowej nagrody nominowane też były, takie obrazy jak: "Upadek" Olivera Hirschbiegela, "Sophie Scholl - ostatnie dni" Marca Rothemunda, "Baader-Meinhof" Uli Edela oraz wspomniana "Biała wstążka".

Warto dodać, że przed dwoma laty triumfowali także niemieckojęzyczni "Fałszerze" Stefana Ruzowitzkiego, którzy w pokonanym polu zostawili m.in. polski "Katyń" w reżyserii Andrzeja Wajdy.

Polskie prawie-Oscary

Oprócz filmu Wajdy jeszcze siedem innych polskich dzieł walczyło o Oscara. Jako pierwszy nominowały był "Nóż w wodzie" Romana Polańskiego, który w 1964 musiał jednak uznać wyższość Felliniego i jego "Osiem i pół". Trzy lata później wśród pretendentów znalazł się "Faraon" Jerzego Kawalerowicza, ale wówczas zwycięzcą okazała się "Kobieta i mężczyzna" Claude'a Leloucha.

Najlepsze dla polskiego kina były jednak lata 1975-1977, kiedy to trzy lata z rzędu nasze produkcje walczyły o Oscara. Na drodze do zwycięstwa po raz kolejny stanął jednak Fellini, którego "Amarcord" zdystansował "Potop" Jerzego Hoffmana. Rok później pierwszą nominację w karierze otrzymał Wajda, ale jego "Ziemia obiecana" znalazła mniejsze uznanie w oczach członków Akademii, niż "Dersu Uzała" Akiry Kurosawy. Adaptacja powieści Marii Dąbrowskiej "Noce i dnie" Jerzego Antczaka ze wspaniałymi rolami Jadwigi Barańskiej i Jerzego Bińczyckiego przegrała natomiast ze wspomnianym wcześniej filmem z Wybrzeża Kości Słoniowej - "Czarne i białe w kolorze".

W 1980 roku drugą nominację otrzymał Wajda, ale jego "Panny z wilka" poległy w starciu z "Blaszanym bębenkiem" Volkera Schlöndorffa. W wypadku polskiego reżysera nie sprawdziło się też przysłowie: "Do trzech razy sztuka", bo dwa lata później jego "Człowiek z żelaza" przegrał z obrazem "Mefisto". Kolejna próba Wajdy, który był już wówczas laureatem Oscara za całokształt twórczości, również okazała się nieudana. Jego "Katyń" nie sprostał innemu filmowi opowiadającemu o II wojnie światowej, "Fałszerzom".

Przynajmniej nominacja

Mimo czterech nieudanych podejść, filmy Wajdy to jedyne polskie obrazy, które były w ostatnim czasie doceniane przez członków Akademii. Skutecznie pomijane były wszystkie inne rodzime produkcje, które nie znajdowały się nawet w gronie pięciu pretendentów.

Tak było zarówno ze zgłoszonymi do Oscara dziełami naszych wybitnych reżyserów: Krzysztofa Kieślowskiego ("Krótki film o miłości", "Podwójne życie Weroniki", "Trzy kolory. Biały"), Krzysztofa Zanussiego ("Życie rodzinne", "Barwy ochronne", "Cwał", "Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową"), Kazimierza Kutza ("Sól ziemi czarnej", "Perła w koronie") oraz Jerzego Kawalerowicza ("Śmierć prezydenta", "Quo vadis"), jak i obrazami młodszego pokolenia polskich artystów, takimi jak: "Edi" Piotra Trzaskalskiego, "Pręgi" Magdaleny Piekorz, "Z odzysku" Sławomira Fabickiego, "Sztuczki" Andrzeja Jakimowskiego czy "Rewers" Borysa Lankosza.

Przypomnijmy, że polskim kandydatem do Oscara w kategorii Najlepszy Film Nieanglojęzyczny w 2011 roku jest film "Wszystko co kocham" Jacka Borcucha. Czy po raz kolejny nie doczekamy się nawet nominacji?

A jaki jest wasz ulubiony laureat Oscara w kategorii: Najlepszy Film Nieanglojęzyczny? A może bardziej podobają się wam polskie produkcje, które - mimo nominacji - Oscara nie otrzymały?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: smok | nagrody | dzieła | obrazy | obraz | film | Oscary
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy