Reklama

Amerykański sen Mili Kunis

Amerykański sen Mili Kunis się ziścił. Po "Czarnym łabędziu" przestano oceniać ją jedynie, jako "ładną buzię". Ale początki aktorki w Fabryce Snów nie należały do łatwych. Po przeprowadzce z Ukrainy Mila długo płakała, ponieważ nie umiała mówić po angielsku.

Gdy rodzice aktorki zdecydowali się na wyjazd z Ukrainy, której rzeczywistość była dla nich nie do zniesienia, Mila (a właściwie Miłena Markiwna Kunis) miała 7 lat i nie znała ani słowa po angielsku. Z tego powodu nowa ojczyzna nie od razu jej się spodobała i jak sama przyznaje - na początku "płakała każdego dnia".

"Nie rozumiałam kultury i ludzi" - wspomina artystka, której żydowskie pochodzenie było dodatkowym argumentem za przeprowadzką do Stanów Zjednoczonych.

Szybko jednak znalazła sposób na przełamanie barier kulturowych. Języka angielskiego nauczyła się... oglądając program "The Price is Right" (gospodarz Bob Barker mówił wystarczająco powoli, aby mogła go zrozumieć), a żeby jak najczęściej ćwiczyć, zapisała się na dodatkowe zajęcia z aktorstwa.

Reklama

Okazało się, że ma prawdziwy talent i szybko nawiązała współpracę z menadżerem, który załatwił jej pierwszą rolę w telewizyjnym show "Days Of Our Lives".

Do tej pory najgłośniejszą kreacją Kunis pozostaje rola tancerki Lily w "Czarnym łabędziu" (2010), w którym wystąpiła u boku bardziej znanej rówieśniczki - Natalie Portman - nie ustępowała jej jednak na ekranie ani urodą ani grą aktorską. W zeszłym roku wystąpiła u boku innej sławy, Justina Timberlake'a, w komedii "To tylko seks".

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Mila Kunis | Snow | sny | Milow | mil
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy