Reklama

Alain Delon: Grzesznik o twarzy anioła. Legendarny aktor żegna się ze światem

Kilka dni temu media obiegła informacja, że Alain Delon został objęty przez sąd ochroną prawną. 88-letni aktor jest prawdziwą legendą kina. W jego życiu nie brakowało wzlotów, upadków, romansów z pięknymi aktorkami oraz obyczajowych skandali. Przeżył życie w pełni, a teraz chce odejść na własnych zasadach.

  • W latach 60. i 70. był jednym z największych artystów zaangażowanego kina europejskiego. 
  • Wyróżniał się niezwykłą urodą i nic dziwnego, że nazywany był "najpiękniejszym mężczyzną świata". 
  • Grzesznik o twarzy anioła rozkochiwał w sobie zarówno kobiety, jak i mężczyzn. 
  • Szczególnie głośno było o jego burzliwym związku z ulubienicą widzów, Romy Schneider. Chociaż zostawił ją dla innej, to na sercu nosił jej zdjęcie. 
  • 88-letni Alain Delon ma za sobą wyjątkowo burzliwe życie. Dziś legendarny aktor walczy o godność oraz śmierć na własnych warunkach.

Alain Delon: Karierę zawdzięcza urodzie oraz kobietom

Alain Delon urodził się w listopadzie 1935 roku w francuskim Sceaux. Jego życie niemal od samego początku naznaczone było samotnością. Dzieciństwa i młodości Delona nie można określić mianem "spokojnych". Rodzice przyszłego aktora rozwiedli się kilka lat po jego przyjściu na świat. "Poznałem samotność we wczesnym dzieciństwie. Miałem 4 lata, kiedy zdałem sobie sprawę, że możemy zostać porzuceni przez tych, których kochamy najbardziej" - wypominał w dokumencie "Alain Delon, jakiego nie znamy".

Po rozwodzie wychowywany był albo przez jednego z rodziców, albo w rodzinach zastępczych. Jako młody chłopak sprawiał spore problemy wychowawcze, dlatego aby "utemperować" młodego buntownika, jego opiekunowie wysłali go do kilku szkół z internatem. Mimo dobrych chęci, pomysł okazał się chybiony, a Delon ze wszystkich placówek został usunięty dyscyplinarnie. "Z każdej mnie wyrzucano, bo rozrabiałem. Byłem nieznośnym i smutnym dzieckiem - mówił po latach.

Kolejnym etapem próby okiełznania Alaina było wojsko. Mając 17 lat został wcielony do francuskiej Marynarki Wojennej. Jednak szybko okazało się, że mundur również nie pomógł w rozwiązaniu problemów wychowawczych. Delon odsłużył ponad cztery lata, z czego prawie rok spędził w więzieniu za kradzież wojskowego jeepa, którym wjechał w jezioro. "Wysłali mnie za to do więzienia... Nie uznali, że to było zabawne. Nie wiem dlaczego. Ja miałem dużo frajdy" - przyznał Delon.

Po wyjściu z wojska zerwał wszelkie kontakty z rodziną i wyjechał do Paryża. Tam zamieszkał w obskurnym mieszkaniu. Francuskiemu Adonisowi rzuciły się na pomoc okoliczne kobiety: "Byłem młody i przystojny. Wszystkie panie z okolicy chciały mi pomagać - dawały jedzenie i pieniądze. To mi się podobało". Delonowi może i brakowało dyscypliny, ale nie brakowało szczęścia do ciekawych ludzi. Pierwszą istotną znajomością w dorosłym życiu Alaina była Brigitte Auber, którą Alain poznał w jednym z paryskich klubów. O dziesięć lat starsza aktorka została kochanką i swoistym katalizatorem aktorskiej kariery młodzieńca. 

Auber zabrała go ze sobą na festiwal w Cannes w 1957 roku. Tam zwrócił na niego uwagę sam David O. Selznick. Legendarny producent zaprosił go na próbę ekranową, po której zaproponował mu kontrakt w Hollywood pod warunkiem, że zacznie się uczyć angielskiego. Po festiwalu wrócił do Paryża i otrzymał kolejną szansę. Przez Brigitte poznał partnerkę reżysera Yves'a Allégreta. Ten pracował właśnie nad filmem, o pasującym do sytuacji tytule, "Kiedy wmiesza się kobieta". Ukochana przekonała go, żeby do roli przystojnego zabójcy. Jednak zanim Delon wszedł na plan musiał rozwiązać kontrakt z amerykańskim producentem. Selznick nie utrudniał mu tego i tak zaczęła się droga do jego wielkiej kariery aktorskiej. 

Przełomem była rola w filmie "W pełnym słońcu" na podstawie powieści "Utalentowany pan Ripley". Początkowo otrzymał propozycję zagrania roli drugoplanowej. Sam widział się jednak w roli głównej, czego bez ogródek domagał się podczas spotkania z twórcami. Reżyser Rene Clement i producent byli żądaniami początkującego aktora. Delona kolejny raz uratowała kobieta. Żona Clementa poparła jego pomysł i przekonała do tego męża. Po premierze krytycy chętnie określali aktora sparafrazowanym cytatem z książki - "Piękny i bezlitosny - twarz anioła o diabelskiej duszy". Po sukcesie filmu Clementa Delon obsadzany był w rolach skłóconych ze światem buntowników i przystojnych amantów. Grywał w co najmniej dwóch filmach rocznie. 

Romy Schneider i Alain Delon: Kochali się na zabój, ale nie mogli być razem

Aktor był świadomy ze swojej urody i chętnie wykorzystywał fascynację, jaką wywoływała w innych. Wiedział też, że jest nie tylko diabelsko przystojny, ale równie utalentowany. "Przez całe życie wszyscy mówili o mojej urodzie. Gdy byłem mały, ludzie na ulicy zaczepiali mamę: 'Ależ piękny ten pani syn!'. To jedyne, za co powinienem być jej wdzięczny. (...) Gdy stałem się mężczyzną, mówiły to kobiety, których zazdrościli mi koledzy. Ale mężczyźni też. Kiedy zacząłem grać w filmach, prosiłem zwykle operatorów, by fotografowali mnie jak 'najbrudniej': ziarniste zdjęcia, żadnego makijażu, nie chciałem być ekranowym pięknisiem" - wspomniał w rozmowie z "Paris Match". 

Twarzy anioła nie mogły się oprzeć nawet największe gwiazdy, z którymi Delon chętnie romansował. Głośno było szczególnie o jego związku z piękną Romy Schneider. Poznali się w 1958  roku na planie "Christine". Zaledwie 20-letnia Niemka była już wielką gwiazdą za sprawą roli filmowej księżniczki Sissi. O trzy lata starszy Delone dopiero zaczynał swoją karierę. Przy pierwszym spotkaniu nie zrobił na Romy najlepszego wrażenia. "Zbyt przystojny, zbyt ufryzowany, w zbyt modnym garniturze. Całość była dla mnie pozbawiona smaku, a chłopak nieciekawy" - tak wspominała później Romy.

Mimo początkowych animozji, zgodnie z zasadą "kto się lubi, ten się...", połączyło ich uczucie, które stało się symbolem młodzieńczej miłości. W jednym z wywiadów aktor wspominał, że sam nie wie, kto zakochał się pierwszy. Rodzice aktorki uważali ich związek niemal za mezalians. Pochodzący z biednej rodziny Francuz o nie do końca dobrej reputacji, nie był według nich dobrym kandydatem dla księżniczki kina. Mieli nadzieję, że uczucie wygaśnie wraz z zakończeniem zdjęć do filmu, gdy aktorka wróci do Kolonii. Niespodziewanie Delon poprosił ukochaną, by została z nim w Paryżu. Romy zgodziła się niemal bez wahania. 

Młodzi kochankowie stali się bohaterami plotkarskiej prasy. Byli piękni, młodzi, utalentowani - cały świat stał przed nich otworem. "Miłość dwudziestoletnich dzieci bardzo piękna i bardzo czysta. (...) Tak, ona była moją pierwszą prawdziwą miłością, miłością młodzieńczą. Czegoś takiego się nie zapomina! Wiedziałem, że po niej nic nie będzie już takie jak przedtem" - wspominał Delon. Aktor pokazał ukochanej zupełnie inne życie. Pełne wolności od zobowiązań, reguł i norm. To nie podobało się oczywiście jej matce. 

By uniknąć skandalu, który mógłby zaszkodzić wizerunkowi jej córki, zorganizowała przyjęcie, podczas którego młodzi na oczach zebranych gości, w tym dziennikarzy, wymienili się zaręczynowymi obrączkami. Pierwotna data ślubu była kilka razy przekładana. Chociaż aktorka miała nadzieję zostać panią Delon, to marzenie nigdy się nie spełniło. Związek Schneider i Delona był bardzo burzliwy, ale to pod jego "opieką" młodej aktorce udało się odciąć od wizerunku niewinnej księżniczki. Zakochani zagrali razem w sztuce "Szkoda, że jest nierządnicą" o kazirodczym związku brata i siostry. Podczas premiery w marcu 1961 roku Delon nazwał ją "królową Paryża". 

Gdy polepszył się ich standard życia, zakochani wynajęli mieszkanie w centrum Paryża, do którego chętnie zapraszali dziennikarzy. Wydawało się, że życie aktorskiej pary układa się idealnie. Jednak Romy szybko przekonała się, że marzą o czymś zupełnie innym. Ona chciała stabilizacji i rodziny. On lubił zabawiać się w paryskich klubach w szemranym towarzystwie. Nie krył się również ze swoimi zdradami. Co więcej otwarcie zdradzał narzeczoną. Na liście jego miłosnych podbojów była m.in. Brigitte Bardot. Jego życie prywatne trafiło na pierwsze strony brukowców, gdy aktor odmówił uznania dziecka niemieckiej modelki i piosenkarki Nico, z którą miał romans na początku lat 60.

Zakochana Romy wybaczała mu zdrady. W 1963 roku wyjechała do USA. Przed wylotem napisała do przyjaciół: "Jadę teraz za ocean. [...] Myślę o Was i wrócę, mam nadzieję, już jako madame Delon". Stało się jednak zupełnie inaczej. Kiedy wróciła do Paryża, ukochany nie czekał na nią na lotnisku. Wysłał za to bukiet kwiatów oraz list z wyjaśnieniem: "Pojechałem do Meksyku z Nathalie". Aktorka Nathalie Barthelmy, z którą romansował od kilku miesięcy, była z Delonem w ciąży. Zrozpaczona Romy podcięła sobie żyły. Udało się ją jednak uratować. Zraniona gwiazda porzuciła Paryż i wróciła do Niemiec.  

Mimo rozstania Delon wielokrotnie podkreślał, że nigdy nie przestał kochać swojej byłej narzeczonej. Wyznał jednak, że ich związek był skazany na porażkę, bo byli z dwóch różnych światów i chcieli od życia innych rzeczy. "Ona pochodzi z warstwy społecznej, której nienawidzę najbardziej na świecie. To nie jej wina, że na jej nieszczęście została przez tę warstwę ukształtowana. Przez pięć lat nie udało mi się wytrzebić tego, co wpajano w nią przez dwadzieścia. Podobnie jak we mnie jest dwóch, trzech, ba, nawet czterech Alainów Delonów, tak w niej są dwie Romy Schneider. Ona sama to wie. Jedną Romy kochałem ponad wszystko na świecie, drugiej równie mocno nienawidziłem" - mówił Delon. 

Alain Delon: Na sercu nosił zdjęcie byłej ukochanej

W 1964 roku Alain Delon poślubił ciężarną kochankę. We wrześniu tego samego roku na świat przyszedł ich syn, Anthony. W 1968 roku małżonkowie zostali zamieszani w śledztwo w sprawie morderstwa ich ochroniarza. Aktor już wcześniej niemal nigdzie nie ruszał się bez ochrony. Jednym z jego pracowników był Stevan Marković. Panów połączyła nić porozumienia i z ochroniarza Marković stał się współorganizatorem szalonych przyjęć aktora. Uzależniony od hazardu mężczyzna przed jedną z imprez zamontował kamery w posiadłości Delona. Obiektywy aparatów uchwyciły wielu sławnych gości w bardzo intymnych sytuacjach. Licząc na łatwy zarobek zaczął szantażować "bohaterów" zdjęć.

Na kilku fotografiach można było zobaczyć przyjaciela Alaina, korsykańskiego gangstera Francois Marcantoniego. 1 października 1968 roku skandal obyczajowy przerodził się w sprawę kryminalną. Na wysypisku śmieci odnaleziono wtedy ciało Markovića. Podejrzenia padło od razu na Delona i jego korsykańskiego przyjaciela, którzy zostali zatrzymani i przesłuchani w charakterze świadków. Zostali jednak oczyszczeni z wszystkich zarzutów. Skandal był za to gwoździem do trumny ich małżeństwa aktora i Nathalie Barthelmy. "Myślę, że cały skandal nie miał nic wspólnego z agresywną albo nieagresywną prasą. Myślę, że media pojawiły się w tym wszystkim tylko dlatego, że byłem znaną osobą. To właśnie uczyniło z tego tak wielką aferę. Ale to nie jest zbyt zabawna historia do opowiadania" - mówił aktor Dickowi Cavettovi w talk-show "Dick Cavette Show".

Zadziwiająco skandal nie zaszkodził karierze aktora, która zdawała się wręcz rozkwitać. W 1968 roku skontaktował się z byłą ukochaną, Romy, by zaproponować  jej rolę we wspólnym projekcie. Po latach aktorka przyznała, że Francuz był miłością jej życia. Dlatego bez zastanowienia zostawia syna z mężem i rusza na plan filmu "Basen". Fani mieli nadzieję, że wspólna praca na nowo rozpali w nich stare uczucie. Zamiast romansu połączyła ich przyjaźń, która trwała do końca życia aktorki. Mężczyzna starał się pomóc przyjaciółce, gdy w 1981 roku zachorowała na raka. 

Niedługo później na Schneider spadł kolejny cios, po którym się już nie podniosła. 14-letni syn David, podczas próby przejścia przez ogrodzenie domu "przyszywanych" dziadków nieszczęśliwie nabił się na sterczące, metalowe pręty. Mimo szybkiej pomocy medycznej, chłopca nie udało się uratować. Alain Delon rzucił wszystko, by pomóc swojej przyjaciółce. Niestety, Romy nie widziała już dla siebie ratunku. 29 maja 1982 roku znaleziono ją martwą w jej paryskim apartamencie. Oficjalną przyczyną śmierci był atak serca. Do tej pory nie cichną jednak plotki, że gwiazda popełniła samobójstwo, popijając leki nasenne dużą ilością alkoholu. Paryski koroner, który zajmował się śmiercią Schneider, odmówił jednak przeprowadzenia autopsji. Na miejscu tragedii szybko zjawił się Delon, który pomógł w zorganizowaniu uroczystości, ale sam nie pojawił się na pogrzebie. W jednym z wywiadów przyznał, że na sercu nosił zdjęcie ukochanej. 

Mimo upływu lat Delon pozostawał jednym z najpopularniejszych aktorów we Francji i z powodzeniem grywał również z produkcjach międzynarodowych. W 1976 roku zagrał rolę życia w filmie "Pan Klein". Za rolę w filmie "Nasza historia" w 1984 roku otrzymał jedynego w swojej karierze Cezara. Równie bogate było jego życie uczuciowe. Po rozwodzie z pierwszą żoną związał się z Mireille Darc, u boku której spędził kilkanaście lat. Aktorka była pod ogromnym wrażeniem urody partnera. Nie mogła uwierzyć, że z nią jest. Wspomniała, że zdarzało jej się podziwiać śpiącego kochanka. W 1987 roku aktor poznał modelkę Rosalie van Breemen, którą zatrudnił w jednym ze swoich teledysków. Mimo dzielącej ich różnicy wieku, zostali parą, pobrali się i doczekali dwójki dzieci. Rozwiedli się 15 latach małżeństwa. 

Alain Delon: Legendarny aktor żegna się ze światem?

Od lat 90. zdecydowanie mniej pojawiał się w filmach. Nie dawał jednak o sobie zapomnieć. Głównie za sprawą kontrowersyjnych poglądów. Delon chętnie wypowiadał się na tematy społeczne i nie dba przy tym o polityczną poprawność. Jest zdeklarowanym prawicowcem. W 2019 roku protestowano, gdy został uhonorowany na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes Złotą Palmą za całokształt twórczości. Zarzucano mu seksizm, mizoginizm i homofobiom. Głośnym echem odbiła się zwłaszcza jego wypowiedź na temat małżeństw homoseksualnych. "To jest nienaturalne. Przepraszam, ale tak jest. Wszyscy musimy kochać kobiety, a nie flirtować i podrywać chłopców. Nie mam nic do małżeństw homoseksualnych. Nie obchodzą mnie. Ale jestem przeciwnikiem adopcji dzieci przez pary homoseksualne" - mówił Delon, który w młodości nie stronił od bliższych kontaktów z mężczyznami.

Mimo kontrowersji 88-letni Alain Delon pozostaje w gronie ulubieńców Francuzów oraz fanów kina europejskiego. Obecnie aktor zmaga się z poważnymi problemami zdrowotnymi. W 2019 roku doznał wylewu, po którym trafił do kliniki w Szwajcarii. Wielokrotnie podkreślał, że jeśli zajdzie taka konieczność, to nie zawaha się przed zastosowaniem eutanazji. Jego zdaniem, "od pewnego momentu człowiek ma prawo odejść spokojnie, bez przechodzenia przez szpitale, zastrzyki i inne rzeczy". "Jestem za godną śmiercią" - dodał. Słowa aktora potwierdził dwa lata temu jego syn, Anthony, który w rozmowie z radiem RTL powiedział, że jego ojciec chce się poddać eutanazji, a on jest gotowy mu w tym pomóc. 

Sam Alain wypowiedział potem słowa, które wiele osób odebrało jako swoiste pożegnanie ze światem: "Chciałbym podziękować wszystkim, którzy towarzyszyli mi przez lata i byli dla mnie wsparciem. Mam nadzieję, że kolejne pokolenia aktorów znajdą we mnie przykład nie tylko zawodowy, ale także życiowy, pomiędzy zwycięstwami i porażkami. Dziękuję wam". 

Krótko po tym głos wziął młodszy syn aktora, Fabien, który stanowczo zaprzeczył, by jego ojciec planował zakończyć swoje życie. "Cóż, zwykle tego nie robię, ale w tej chwili wymyka się to spod kontroli. Od ponad dwóch tygodni czytam w wiadomościach i komentarzach, że mój ojciec zakończy swoje życie przez eutanazję. To nie jest cholerna prawda" - napisał na Instagramie. Fabien Delon podkreślił, że dostrzega znaczącą różnicę pomiędzy pomocą w śmierci a odłączeniem od aparatury, gdy bliska osoba jest w stanie śpiączki. 

Wygląda na to, że od tej pory wewnętrzne nieporozumienia wśród rodziny Delon tylko narosły. Kilka dni temu 88-letni aktor został objęty sądową ochroną prawną w celu zapewnienia mu właściwej opieki medycznej. 23 stycznia gazeta "Le Parisien" ujawniła treść policyjnego dochodzenia, zapisy rozmów śledczych oraz lekarza aktora. Śledztwo toczyło się przeciwko opiekunce Delona, która została oskarżona o stosowanie wobec niego przemocy fizycznej oraz izolowanie go od dzieci. Według tych doniesień stan aktora nie jest najlepszy. Ma nieć problemy z poruszaniem się oraz mówieniem. W trakcie jednej z rozmów miał powiedzieć: "Chcę umrzeć, życie się skończyło".  "Stan fizycznego i psychicznego wyczerpania ze znacznym ryzykiem samobójstwa" - ocenił z kolei specjalista.

Decyzja sądu została z zadowoleniem przyjęta przez jego dzieci, które od lat są ze sobą w konflikcie. Synowie aktora, Anthony i Alain-Fabien, zarzucają siostrze ukrywanie stanu zdrowia ojca. Według nich Anouchka przeprowadziła się z ojcem do Szwajcarii, by uniknąć wysokiego podatku od potencjalnego spadku. Ona odpowiadała z kolei, że bracia narażali zdrowie ojca. Swoją wersję wydarzeń podawała również zwolniona opiekunka Alaina, Hiromi Rollin. "Moje obawy potwierdziła Anouchka i jej prawnik. Powiedzieli, że przerwali leczenie pod koniec sierpnia. Życie Alaina jest w niebezpieczeństwie. Nie boję się powiedzieć, że grozi mu śmierć" - mówiła kobieta.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Alain Delon | Brigitte Bardot | Cannes | Romy Schneider
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy