"Aktorzy prowincjonalni" po latach. Ten film zdmuchnął wszystkich
O kłodach rzucanych pod nogi debiutantom, próbie zatrzymania filmu przez kontrolę techniczną i jego niezwykłej popularności wśród młodych widzów, opowiadali twórcy "Aktorów prowincjonalnych" podczas cyfrowej premiery debiutu Agnieszki Holland.
Na specjalnej premierze zjawili się m.in. reżyserka i autorka scenariusza Agnieszka Holland, odtwarzający główne role Tadeusz Huk i Halina Łabonarska, autor zdjęć Jacek Petrycki i kierownik produkcji Michał Szczerbic. - Wiele było debiutów w tym filmie - powiedziała na wstępie reżyserka. To był jej i Jacka Petryckiego pierwszy pełnometrażowy film kinowy, Michała Szczerbica samodzielne kierownictwo produkcji i debiutancki występ Huka i Łabonarskiej.
Polska prowincja lat 70. W tutejszym teatrze reżyser z Warszawy (Tomasz Zygadło) chce wystawić "Wyzwolenie" Wyspiańskiego, obsadzając w roli Konrada Krzysztofa Malewskiego (Tadeusz Huk). Dla utalentowanego, ale mającego poczucie niespełnienia 30-letniego aktora to życiowa szansa. Zaangażowany w przygotowanie przedstawienia zauważa jednak z czasem, że reżyser za pomocą awangardowych chwytów trywializuje (i cenzuruje) tekst, a reszcie zespołu projekt jest dość obojętny. Narastająca frustracja i chęć buntu bohatera tym większa, że na problemy zawodowe nakładają się osobiste: jego małżeństwo z Anną (Halina Łabonarska), równie niespełnioną aktorką teatru lalkowego, przechodzi kryzys...
- Po latach zrobiliśmy z Anią Smolar adaptację tego utworu na deskach teatru w Opolu - mówiła dalej Holland. - Kiedy czytaliśmy z aktorami tego teatru, zresztą wspaniałymi, scenariusz przerobiony na sztukę - uważali, że to jest absolutnie o nich. Także mimo zmiany reżimu, minionego czasu, kolejnego pokolenia - życie w teatrze jakoś tak się nie zmieniło. Ludzkie nadzieje, tęsknoty, udręki, słabości, jakieś takie żałosne i paskudne małe zachowania - wszystko w tej warstwie obyczajowej i psychologicznej pozostaje niezmienne.
"Aktorzy prowincjonalni" to już dziś sztandarowe dzieło Kina Moralnego Niepokoju i jeden z najdojrzalszych debiutów w historii polskiego kina. Wiarygodny - dzięki odwołaniu się reżyserki do jej doświadczeń pracy w prowincjonalnych teatrach - portret środowiskowy ciekawie wykorzystujący motyw "teatru w teatrze", ale też metaforyczny obraz ówczesnej Polski, krytyka społeczno-polityczna i uniwersalna opowieść o człowieku, który chce być artystą, ale napotyka wewnętrzny i zewnętrzny opór.
Michał Szczerbic wspominał o nieprzychylnej opinii, jaką napotykał przystępując do realizacji tego filmu. - Mówiono mi, że w tym składzie ten film nie może się udać. Agnieszka zawali, ja zawalę finanse. Pomimo tych kłód, które rzucano nam pod nogi, udało się. Obraz zdobył główną nagrodę na festiwalu w Koszalinie, skąd z laurem wyjechała również Halina Łabonarska. Aktorkę nagrodzono także na festiwalu w Gdańsku. Film zdobył nagrodę FIPRESCI w Cannes. Reżyserka była zaskoczona tak pozytywnym odbiorem filmu u ówczesnych widzów. - Film zdmuchnął wszystkich, wzbudził ogólny entuzjazm. Widownia to byli głównie młodzi ludzie. Właśnie wtedy pierwszy raz poczułam taki niebywały smak radości, że się coś zrobiło, co ludzie przyjmują z jakimś entuzjazmem, emocjami, wdzięcznością - mówiła Agnieszka Holland.
Nie obyło się niestety bez nieprzyjemności. - Po Koszalinie ten film trafił na festiwal do Gdańska, czyli obecnej Gdyni - wspominał Jacek Petrycki. - Tam w pierwszym podejściu otrzymał drugą nagrodę w głosowaniu jury. Władze kinematografii w porozumieniu z dyrekcją wpłynęły na członków jury, jeden z nich zmienił zdanie i film przepadł.
Petrycki miał również problemy z przyjęciem filmu przez kontrolę techniczną: - W porozumieniu z reżyserką stosowałem bardzo często niedoekspozycję, tak żeby obraz miał charakter takiego złapanego w ostatniej chwili. Było to świadome i myślę, że się sprawdza w sensie wyrazu na ekranie. Natomiast było to nie do przyjęcia z punktu widzenia kontroli technicznej, która miała swoje normy, w tym m.in. taką, że 25 procent kadru musi być ostre, bo inaczej obraz w ogóle nie nadaje się do wyświetlania. Doszło do tego, że groził mi nawet proces sądowy. Przede wszystkim odbył się proces branżowy, na który całe szczęście Stowarzyszenie Filmowców Polskich zaprosiło Jerzego Wójcika, który mnie wybronił.
Organizatorami cyfrowej premiery "Aktorów prowincjonalnych" byli: Stowarzyszenie Filmowców Polskich, Studio Filmowe Kadr, Polski Instytut Sztuki Filmowej, Narodowy Instytut Audiowizualny i Cyfrowe Repozytorium Filmowe.
Premiera zrekonstruowanego cyfrowo filmu "Aktorzy prowincjonalni" odbyła się 29 września 2015 w warszawskim kinie Kultura, którego operatorem jest Stowarzyszenie Filmowców Polskich.