Aktor szczere o głośnej roli. "Jestem w tym straszny"

"Memento" opowiadało o Leonardzie Shelbym, który cierpi na utratę pamięci krótkotrwałej. Mężczyzna poszukuje zabójcy swojej żony. Z powodu choroby w swoim śledztwie posiłkuje się zdjęciami i tatuażami. 

Dla Nolana był to przełom w karierze reżyserskiej. "Wiele osób w mieście było bardzo zainteresowanych scenariuszem, ale bało się go zrealizować. [...] To zawsze było coś, co absolutnie musiałem zrobić" - mówił w wywiadzie dla "Creative Screenwiriting". 

Reżyser uważa "Memento" za film, który pozwolił mu eksperymentować z formą narracyjną. Historia opowiadana w odwróconym porządku chronologicznym była dla niego wyzwaniem, ale jednocześnie możliwością zbadania, jak taki zabieg wpływa na odbiór fabuły. W jednym z wywiadów stwierdził, że chciał, aby widzowie poczuli się tak, jak główny bohater - zagubieni, bez pełnego obrazu sytuacji.

Według Pearce'a "Memento" jest dobrym filmem. Natomiast swoją rolę porównał do "jeżdżenia paznokciami po tablicy". "Mam kryzys. Obejrzałem wczoraj 'Memento' i wciąż jestem przybity z tego powodu. Jestem straszny w tym filmie. Wcześniej o tym tak nie myślałem, ale na początku miesiąca miałem sesję Q&A dotyczącą 'Memento' i postanowiłem do niego wrócić. Podczas seansu zdałem sobie sprawę, co zrobiłem" - mówił aktor.

"Próbowałem przyjąć lekceważącą postawę i nie wyszło. John Gielgud powiedział kiedyś: 'Możesz być dobry w dobrym filmie, dobry w złym filmie, zły w złym filmie, ale nigdy zły w dobrym filmie'. A ja obejrzałem 'Memento' i zdałem sobie sprawę, że jestem zły w dobrym filmie" - kontynuował. 

Pearce dodał, że nie rozmawiał o swoich odczuciach z Nolanem. Wyraził jednak pewność, że reżyser przyznałby mu rację. "Zabawne. Wiele osób mówiło, że powinienem otrzymać nominację [do Oscara] za 'Memento'. Teraz rozumiem, dlaczego tak się nie stało" - śmiał się.

Pearce otrzymał swoją pierwszą w karierze nominację do Oscara za drugoplanową rolę w "The Brutalist" Brady'ego Corbeta. Statuetki zostaną przyznane 2 marca 2025 roku.