Reklama

"Akademia Pana Kleksa": Znany polityk miał zagrać Adasia Niezgódkę

Rafał Trzaskowski miał wcielić się w postać Adasia Niezgódki w filmie Krzysztofa Grabowskiego "Akademia Pana Kleksa" z 1984. Rodzice obecnego prezydenta Warszawy uznali jednak, że praca na planie będzie dla chłopca zbyt wyczerpująca i dzięki temu na ekranie oglądaliśmy Sławomira Wronkę.

Rafał Trzaskowski miał wcielić się w postać Adasia Niezgódki w filmie Krzysztofa Grabowskiego "Akademia Pana Kleksa" z 1984. Rodzice obecnego prezydenta Warszawy uznali jednak, że praca na planie będzie dla chłopca zbyt wyczerpująca i dzięki temu na ekranie oglądaliśmy Sławomira Wronkę.
Sławomir Wronka i Piotr Fronczewski w filmie "Akademia pana Kleksa" z 1984 roku /INPLUS /East News

Niewiele osób wie o tym, że Rafał Trzaskowski jako dziecko był... aktorem!

Rafał Trzaskowski miał zagrać w "Akademii Pana Kleksa"

Prezydent Warszawy wcielił się w rolę rozrabiaki Tomka w serialu "Nasze podwórko" (1980). Partnerował takim gwiazdom jak Witold Pyrkosz, Laura Łącz czy Damian Damięcki.

"Praca na planie nie była zabawna. Wstawanie o szóstej rano, żmudne, długie zdjęcia, powtórki ujęć. Koszmar" - mówił po latach w wywiadzie dla "Dziennika Polskiego".

Reklama

Kiedy reżyser "Akademii Pana Kleksa" Krzysztof Grabowski szukał odtwórcy roli Adasia Niezgódki, jego wybór padł właśnie na Trzaskowskiego. Rodzice chłopca uznali jednak, że praca na planie tak dużej produkcji to zbyt duże obciążenie dla ich syna i ostatecznie nie zgodzili się na jego występ w filmie. W roli Adasia Niezgódki oglądaliśmy Stanisława Wronkę.

Także Piotr Fronczewski nie był pierwszym wyborem reżysera do roli Ambrożego Kleksa. Krzysztof Grabowski widział jako Kleksa Jana Kobuszewskiego, aktor musiał jednak odrzucić propozycję z powodu kłopotów ze zdrowiem.

Powszechnie uważa się, że pierwowzorem Kleksa był filozof Franciszek "Franc" Fiszer, zaprzyjaźniony z artystami i pisarzami barwny bon vivant i bywalec warszawskich salonów, a przy tym bohater licznych anegdot z okresu dwudziestolecia międzywojennego. Przyjaźnił się m.in. z Bolesławem Leśmianem, który był kuzynem Jana Brzechwy, Stefanem Żeromskim, Władysławem Reymontem, Antonim Słonimskim czy Julianem Tuwimem. Dobrze znał go też sam autor "Akademii Pana Kleksa".

W nowej wersji "Akademii Pana Kleksa", która trafiła do kin 5 stycznia, w tytułowej roli oglądamy Tomasza Kota.

Nowością jest zmiana płci głównego bohatera. Zamiast Adama Niezgódki w kinowej opowieści pojawia się... Ada Niezgódka! Zagrała ją Antonina Litwiniak.

"Akademia Pana Kleksa": Krytycy nie mają litości dla filmu

Jeszcze przed kinową premierę "Akademii Pana Kleksa" udało się pobić rekord oglądalności. Film o panu Kleksie obejrzało bowiem na pokazach przedpremierowych aż 438 tysięcy widzów. W historii rodzimego box office'u żaden obraz nie mógł się pochwalić dotąd takimi liczbami.

"Kiedy zaczynaliśmy pracę nad filmem wiedziałem, że Kleks o sobie przypomni, ale w najszczerszych marzeniach nie spodziewałem się takiego wyniku i tak wspaniałego odbioru. Dziękujemy z całego serca dzieciom i tym małym i tym dużym. Dzięki wam wieść o świecie wyobraźni niesie się coraz szybciej i szerzej" - powiedział Maciej Kawulski.

Pomimo  fantastycznego wyniku w kinach, recenzenci nie są zbyt wyrozumiali dla nowej "Akademii Pana Kleksa". Film skrytykowała m.in. Karolina Korwin Piotrowska. Także nasz recenzent Marcin Radomski miał do produkcji kilka uwag.

- Nową "Akademię Pana Kleksa" oglądałem w dwóch wymiarach: pierwszy to sama wizualność w oderwaniu od treści tej opowieści; drugi - jego myślowa i znaczeniowa zawartość, w tym narracja, akcja i cała symboliczna gęstość świata magii. Przy czym atuty widowiskowe, dramatyczne i rozrywkowe górują jednak nad tymi, które odnieść można do "Akademii Pana Kleksa" jako przypowieści z przesłaniem. Skupiając się na pierwszym aspekcie utworu, to "Akademia Pana Kleksa" daje - i to całkiem nieźle - radę. Film przypomina amerykańską produkcję fantasy. Pokazuje, że w naszym rodzimym kinie można stworzyć film z pompą. Efekty specjalne, scenografia i charakteryzacja prezentują się wyśmienici - notował po seansie.

- Gorzej jest z drugim aspektem, czyli przesłaniem filmu. Oczywiście mamy mądre momenty w filmie, podkreślające wartość przyjaźni i empatii. Dzieci odkrywają, że zło i zawiść pokonać może wyłącznie dobro i bezinteresowność. Przy tym zastosowana w filmie estetyka wydała mi się stylistycznie niespójna, podobnie jak niezborna była dla mnie sama akcja, przeskakująca z jednego poziomu na inny - niwecząc przy tym to, co w fantasy jest istotne: suspens. Przerost formy nad treścią. Brakuje całego fantastycznego sztafażu, słownej przewrotności i niewydarzonej menażerii przeróżnych postaci - przekonywał Marcin Radomski.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Akademia Pana Kleksa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy