Reklama

"A Ghost Story": O nielinearności czasu

Zależało mi, aby tempo upływu czasu w filmie "A Ghost Story" odzwierciedlało, jak doświadczamy go w kolejnych etapach naszego życia - powiedział po sobotnim pokazie David Lowery, reżyser jednego z najbardziej wyczekiwanych obrazów trwającego 17. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego T-Mobile Nowe Horyzonty.

Zależało mi, aby tempo upływu czasu w filmie "A Ghost Story" odzwierciedlało, jak doświadczamy go w kolejnych etapach naszego życia - powiedział po sobotnim pokazie David Lowery, reżyser jednego z najbardziej wyczekiwanych obrazów trwającego 17. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego T-Mobile Nowe Horyzonty.
Rooney Mara i Casey Affleck w scenie z filmu "A Ghost Story" /materiały prasowe

C i M to młode małżeństwo, które stoi u progu znaczącej decyzji, czy pozostać w zamieszkiwanym obecnie domu, czy przeprowadzić się w nowe miejsce. Na ich decyzję usiłują wpłynąć niedostrzegalni ich okiem współlokatorzy - dźwięki, zmiany, powidoki na ścianie - którzy mają większe znaczenie, niż początkowo może się wydawać. Choć na ostateczną decyzję dotyczącą wyprowadzki bezpośrednio wpływa raczej przypadek, niż przemyślana decyzja, to urzędujący w domu Duch także ma w tym wszystkim duże znaczenie.

Ten sam Duch - ubrany w obszerne prześcieradło, jak w dziecinnej zabawie - nie pozwala jednak zapomnieć o przeszłości. Choć głównie obserwuje, to właśnie jego ingerencje w domowy porządek zmieniają w domu skład lokatorski. Jednak nawet przeprowadzki nie pozwalają opuścić przeszłości - naprawdę pożegnać i rozstać się pozwala dopiero wydobycie z futryny drzwi małej, zapisanej wcześniej karteczki.

Reklama

W filmie według scenariusza i w reżyserii Davida Lowery'ego - autora tak różnorodnych produkcji, jak "St.Nick", "Wydarzyło się w Teksasie" oraz "Mój przyjaciel smok" - w główne role wcielili się laureaci i nominaci najważniejszych światowych nagród.

Reżyserowanie ich na planie, jak przyznał reżyser filmu po sobotniej projekcji, było dość mechaniczne. Zwłaszcza w kreacji grającego filmowego C Caseya Afflecka mało było "występu w tym występie aktorskim". "Casey spędził bardzo dużo czasu pod tym, co wygląda jak prześcieradło, a tak naprawdę jest skomplikowaną konstrukcją. Moja reżyseria składała się z komend typu 'stań w lewo', 'porusz się bardziej w prawo', 'zrób krok w tamtą stronę'. W ten sposób nad tym pracowaliśmy" - opowiadał Lowery.

Wcielająca się w M Rooney Mara - w tej roli, zdaniem krytyka filmowego Michała Oleszczyka, "nieprawdopodobnie delikatna, wycieniowana i emocjonalna - ale z ukrytą emocjonalnością" - większość czasu na planie spędziła więc w towarzystwie milczącego, udającego ducha Afflecka. Przez to jednak czuła się dość samotna. "Ten film spoczywał głównie na niej. Nie grała w nim sama, ale nawet kiedy Casey był obok niej, to grała sama. Dzięki temu, że bardzo dokładnie przedyskutowaliśmy strukturę i znaczenie tego filmu, co ze sobą niesie, Mara w każdym momencie wiedziała, jakie miejsce w tej strukturze miało to, co robiła na planie. W tym sensie była to dla niej komfortowa praca" - opowiadał reżyser po sobotniej projekcji.

W przypadku Mary reżyseria, jak dodał Lowery, też opierała się na technicznych uwagach. "Mówiłem, co ma robić, gdzie jest kamera, która zresztą często była blisko jej twarzy. Dokładnie opisywałem jej wszystkie kroki, ale trzeba pamiętać, że to bardzo wewnętrzna, wsobna rola" - podkreślił. Reżyser zaznaczył także, że Mara - jego zdaniem - niezwykle utalentowana aktorka - sama dobrze wiedziała, co ma robić i nie potrzebowała wcale wielu wskazówek.

"A Ghost Story" to jednak przede wszystkim opowieść o nielinearności czasu. Reżyser - jak podkreślił - uwielbia czas, "uwielbia zastanawiać się nad czasem". "Zależało mi, aby tempo upływu czasu w tym filmie było zróżnicowane i by odzwierciedlało, w jaki sposób doświadczamy upływu czasu w różnych etapach naszego życia. Kiedy jesteśmy dziećmi i czekamy na Gwiazdkę albo Boże Narodzenie, to wydaje nam się, że pozostała do nich jeszcze nieskończoność. Później dorastamy i nagle znikają nam całe lata. Na samym końcu, jak w filmie, czas się zatrzymuje" - opowiadał.

"To jest dla mnie najbardziej fascynujące - myśl, że na poziomie kwantowym czas nie jest jedną linią. Jako jednostki jesteśmy skazani na przebywanie między punktami A i B, ale na innych poziomach po czasie można się poruszać w różnych kierunkach. Duch tego doświadcza pod koniec filmu, właśnie to miałem nadzieję pokazać" - dodał.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy