Reklama

35 lat od premiery ostatniego filmu Bunuela

Mija 35 lat od premierowego pokazu "Mrocznego przedmiotu pożądania" Luisa Bunuela. "To jest ciągle duży film pod każdym względem: realizacyjnym, koncepcyjnym, a także inteligencji zawartej na ekranie" - podkreśla Andrzej Kołodyński, krytyk filmowy.

Luis Bunuel, rozpoczynając w latach 50. prace nad adaptacją książki "Kobieta i pajac" Petera Louysa z 1898 roku, był już uznanym twórcą filmowym, powszechnie określanym jako skandalista.

Mimo że scenariusz był już gotowy, Bunuel wycofał się z projektu adaptacji dzieła Louysa, ponieważ nie zgadzał się na zaproponowaną przez producentów obsadę. Aby zobaczyć wersję "Kobiety i pajaca" autorstwa hiszpańskiego reżysera, widzowie musieli poczekać aż do 17 sierpnia 1977 roku. Wtedy to w Paryżu odbyła się premiera "Mrocznego przedmiotu pożądania".

Reklama

Mimo sukcesów, jakie Bunuel osiągnął dzięki filmom wyprodukowanym z Sergem Silbermanem na przełomie lat 60. i 70. (m.in. "Dyskretny urok burżuazji" otrzymał w 1973 roku Oscara w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny), schorowany reżyser nie chciał już pracować.

"Po 'Widmie wolności', nakręconym w roku 1974 (miałem więc siedemdziesiąt cztery lata), zamierzałem ostatecznie się wycofać. Trzeba było wielkiego uporu moich przyjaciół, a głównie Silbermana, żebym się znów wziął do roboty" - tak Bunuel pisał w autobiografii "Ostatnie tchnienie".

Fabuła "Mrocznego przedmiotu pożądania" składa się ze wspomnień Mathieu Fabera, który tłumaczy współpasażerom w pociągu swoje dziwne zachowanie na stacji kolejowej - oblanie dziewczyny wiadrem wody. Powodem takiego działania, było zauroczenie bohatera wdziękami Conchity - owej oblanej kobiety. Mathieu chciałby ją jak najszybciej uwieść. Ona jednak nie poddaje się pożądaniu starszego pana i prowadzi z nim zwodniczą grę. Pogoni bohatera za dziewczyną towarzyszą nieustannie wybuchy bomb podkładanych przez terrorystów.

Scenariusz porusza tematy ulubione przez Bunuela i eksploatowane przez niego w poprzednich filmach - krytyczna ocena mieszczaństwa i tradycyjnych wartości: miłości, siły pieniądza, sprawiedliwości, religii, rodziny. "Zdaje mi się, że scenariusz został dość dobrze skonstruowany, każda scena zawiera początek, rozwinięcie i koniec. Dość ściśle podążając za książką, film zawiera jednak pewne wstawki, całkowicie zmieniające ogólny wydźwięk" - podkreślał Bunuel w swoich wspomnieniach.


"Mroczny przedmiot pożądania" - choć niewątpliwie zawiera elementy surrealistyczne, z którymi kojarzony był Bunuel, to jednak jest ich mniej niż w pierwszych dokonaniach reżysera, czy choćby w "Widmie wolności". "Prawdą jest, że zachowałem tylko słabe piętno surrealizmu mojej epoki i nic więcej. Ewoluowałem wraz z surrealizmem i z moją epoką. Moje ostatnie filmy nie były surrealistyczne, ale zachowały ducha surrealizmu. Interesuje mnie to co nieoczekiwane i enigmatyczne, a jeśli jest to coś, co mi się przydarzyło, włączam to do filmu" - mówił Bunuel w wywiadzie zamieszczonym w 1978 roku w magazynie "Film".

"Pragnąłem w całym filmie (...) wytworzyć klimat zamachów i niebezpieczeństwa znany nam wszystkim niezależnie od miejsca, w którym żyjemy" - tłumaczył Bunuel w "Ostatnim tchnieniu". Lata 70., kiedy powstawał "Mroczny przedmiot pożądania", były naznaczone strachem przed bombami podkładanymi przez m.in.: Frakcję Czerwonej Armii w Niemczech, Czerwone Brygady we Włoszech, ETA w Hiszpanii.

Jak twierdzi współscenarzysta filmu Jean-Claude Carricre, Bunuel uważał terroryzm za nowy język współczesnych społeczeństw i wykorzystał go jako metaforę relacji między kobietą a mężczyzną. Inną interpretację motywu terrorystów zaproponował w 1977 roku Andrzej Kołodyński. "Młodzi są tu tylko groźną, bezwzględną siłą, która niesie zagładę staremu światu. Bunuel ukazuje ich bez sympatii, choć z niewątpliwą fascynacją. Bo młodość właśnie jest w tym niezwykłym filmie 'mrocznym przedmiotem pożądania'" - przekonywał krytyk na łamach "Filmu".

Do roli głównego bohatera Mathieu został wybrany hiszpański aktor Fernando Rey, znany ze wcześniejszych filmów Bunuela. Według Jean-Claude Carricre'a, Bunuel jeszcze w trakcie pisania scenariusza myślał o zatrudnieniu do głównej roli kobiecej dwóch aktorek, ale potem o tej koncepcji zapomniał. Do kreowania Conchity zaangażowano znaną z "Ostatniego tanga w Paryżu" Marię Schneider. Jednak współpraca między reżyserem a aktorką nie układała się i po kilku dniach Schneider opuściła plan.

"Obawiałem się, że nie będę mógł kręcić dalej 'Mrocznego przedmiotu pożądania', że producent Serge Silberman postanowi przerwać realizację filmu, a to pociągnęłoby za sobą niepowetowane straty. Któregoś wieczora dość przybici znaleźliśmy się obaj w barze i nagle przyszło mi do głowy, ale dopiero po drugim martini, żeby wziąć dwie aktorki do tej samej roli, rzecz bez precedensu" - wspomina reżyser w autobiografii. Ostatecznie do roli Conchity zostały zaangażowane: Carole Bouquet i ľngela Molina. Po przeniesieniu produkcji z Madrytu do Paryża i kilku zmianach w scenariuszu, film został po kilku tygodniach ukończony.

Podwójne obsadzie roli Conchity dało wiele możliwości interpretacji przez krytyków. "Pomysł z dwoma aktorkami w jednej roli zmieniającymi się ze sceny na scenę, sprowadza do absurdu tradycyjny wątek melodramatu, którego tematem jest dwoistość kobiecej natury" - tak konstatował Andrzej Kołodyński w recenzji filmu zamieszczonej w 1977 roku w magazynie "Film". "Wielu widzów nie zauważyło zresztą, że są dwie aktorki" - podkreślał Bunuel w książce "Ostatnie tchnienie".

Choć obraz nie był sukcesem kasowym, został dostrzeżony przez krytykę. W 1978 roku był nominowany do Oscara w kategoriach: najlepszy scenariusz adaptowany i najlepszy film nieanglojęzyczny. Startował także do statuetki Złotego Globu w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny.

Specyficznym potwierdzeniem oddźwięku filmu wśród międzynarodowej publiczności stał się rzeczywisty atak terrorystyczny. W październiku 1977 roku w "Ridge Theatre" w San Francisco, w którym wyświetlano "Mroczny przedmiot pożądania", wybuchła bomba. Cztery szpule z filmem zostały skradzione, a na ścianach znaleziono napisy typu: "Tym razem idziesz za daleko" podpisane jako "Mickey Mouse".

Bunuel otwarcie mówił, że jest ten film jest jego ostatnim - choćby ze względu na stan zdrowia. "W wieku 77 lat jest człowiekiem zniszczonym, fizycznie, dotkniętym kalectwem głuchoty. Realizacja tego filmu to akt zwycięstwa nad własną słabością" - pisał Andrzej Kołodyński. Reżyser po nakręceniu "Mrocznego przedmiotu pożądania" aż do swojej śmierci w 1983 roku, nie stanął już więcej za kamerą.

"To jest ostatni film Luisa Bunuela. Ostatni, ale świadczący o tym, że jest to reżyser, który nie stracił klasy - co się często zdarza - a nawet poszedł do przodu. Odważył się na rzeczy, których nawet dzisiejsi reżyserzy nie zawsze potrafią użyć. Obowiązkiem każdego młodego człowieka, który się interesuje kinem, jest poznać ten film" - podsumował Andrzej Kołodyński, redaktor naczelny miesięcznika "Kino".

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy