Reklama

"Potop": Reaktywacja

Pokazem filmu "Potop Redivivus" rozpoczął się 39. Festiwal Filmowy w Gdyni. Na projekcję w poniedziałek, 15 września, stawili się twórcy filmu - z Jerzym Hoffmanem i Danielem Olbrychskim na czele, których publiczność nagrodziła oklaskami na stojąco.

Kmicic jak nowy

W 1974 roku na I Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych (wówczas jeszcze w Gdańsku) "Potop" Jerzego Hoffmana, zrealizowany na podstawie powieści Henryka Sienkiewicza, otrzymał Złote Lwy. Ponadto zdobył także nagrodę publiczności, zaś odtwórca roli Andrzeja Kmicica - Daniel Olbrychski - nagrodę aktorską. Rok później obraz otrzymał nominację do Oscara, rozpoczynając w ten sposób niezwykłą serię sukcesów polskiej kinematografii na arenie międzynarodowej.

Kreacje aktorskie, m.in. wspomnianego Daniela Olbrychskiego, Małgorzaty Braunek, Tadeusza Łomnickiego, Kazimierza Wichniarza czy Franciszka Pieczki uważane są dzisiaj za legendarne. "Potop" w kinach obejrzało 27 mln widzów (!), co daje mu trzecie miejsce w dziejach polskiej kinematografii.

Reklama

Po czterdziestu latach widzowie Festiwalu Filmowego w Gdyni jako pierwsi mieli szansę obejrzeć "Potop Redivivus". Prace nad zmodyfikowaną wersją ekranizacji drugiej części "Trylogii" rozpoczęły się od odrestaurowania filmu, który Hoffman nakręcił cztery dekady temu (premiera "Potopu" odbyła się dokładnie 2 września 1974 r.).

W 2010 roku, w ramach projektu Filmoteki Narodowej, dokonano digitalizacji obu części "Potopu". Film poddano konserwacji. Wykonano wstępną korekcję barwną. Źródłowe magnetyczne materiały dźwiękowe, czyli wyseparowana muzyka i efekty oraz zgrana oryginalna ścieżka, zostały zdigitalizowane i odrestaurowane przy wykorzystaniu najnowocześniejszych technologii.

Tak przygotowane materiały wyjściowe posłużyły do wykonania analogowej i cyfrowej kopii wieczystej. Pełna rekonstrukcja cyfrowa filmu, nad którą pracowały studia Magyar Filmlabor z Budapesztu i ORKA z Warszawy, objęła usunięcie wad nabytych w wyniku eksploatacji i starzenia się materiałów. Nowa jakość obrazu, uzyskana dzięki procesowi rekonstrukcji, zainspirowała następnie Jerzego Hoffmana do skrócenia filmu, który w wersji oryginalnej trwa ponad 300 minut.

Po przeprowadzonym pod artystycznym nadzorem reżysera nowym procesie montażu, za który odpowiada Marcin Kot Bastkowski (montażystą oryginalnej wersji filmu, z 1974 roku, jest Zenon Piórecki), powstał film o dwie godziny krótszy, 185-minutowy. Na ekrany kin wejdzie 3 października pod tytułem "Potop Redivivus" ("odrodzony").

Ku pamięci Braunek

"Od premiery 'Potopu' minęło 40 lat. To oznacza, że wyrosły co najmniej dwa, a zapewne trzy pokolenia, które tego filmu nie widziały w kinie. W tym czasie zmieniły się mentalność, jak i oczekiwania widza. Dzisiejszy widz jest przyzwyczajony do innego rytmu narracji, innego montażu i tempa" - tak decyzję o powstaniu "Potopu Redivivus" uzasadnił Jerzy Hoffman.

"Stworzyłem 'Potop' na nowo, w wersji trzygodzinnej. Film, który nic nie traci z najważniejszych wątków, który nic nie traci na czytelności, a jednocześnie nabrał niezwykłego tempa" - dodał reżyser. Podczas projekcji w Gdyni Hoffman zaznaczył też, że w 1974 roku nie kręcił filmu kameralnego, lecz superprodukcję, która nie oddaje w pełni wszystkich swoich zalet oglądana jedynie na ekranie telewizora.

Trudno się z nim nie zgodzić. Film wciąż robi duże wrażenie niespotykaną w polskim kinie widowiskowością, dbałością o szczegóły, zauważalnym na każdym kroku rozmachem realizacyjnym. Fantastyczne są zwłaszcza zdjęcia Jerzego Wójcika, który z powodów zdrowotnych niestety nie mógł dotrzeć na premierę. Podczas krótkiej przemowy na scenie Daniel Olbrychski przypomniał też innych twórców "Potopu", części z nich nie ma już niestety z nami. Najwięcej uwagi aktor poświęcił oczywiście zmarłej w czerwcu tego roku Małgorzacie Braunek.

źródło: Dzień Dobry TVN/x-news

Sentymentalnie zrobiło się wówczas w Teatrze Muzycznym w Gdyni, wielu z zebranych w nim gości przecierało oczu na wspomnienie artystów, którym nie dane było doczekać nowej wersji "Potopu". Jerzy Hoffman, wyraźnie poruszony, poprosił publiczność, która co rusz nagradzała jego wypowiedź oklaskami, aby zostawiła coś na koniec. Nie zawiódł się, gromkie brawa pojawiły się zresztą już w trakcie filmu - podczas najbardziej spektakularnych scen, niezapomnianych tekstów, ukochanych momentów.

Ale pomijając te wszystkie kwestie sentymentalno-rocznicowe, wciąż pozostaje pytanie, czy decyzja o tym, by to właśnie "Potop Redivivus" otwierał tegoroczną imprezę, była ze wszech miar słuszna?

"Wydała mi się naturalna. To piękny sposób nie tylko na uczczenie okrągłej rocznicy filmu i samego festiwalu, ale także na zupełnie nowe spotkanie z widowiskiem, na którym wychowały się pokolenia polskich widzów, w tym i ja sam. Odkąd pamiętam, 'Potop' był zawsze z nami, mimo że wielu jego wybitnych współtwórców już od nas odeszło" - tak uzasadnił ją nowy artystyczny Festiwalu Filmowego w Gdyni Michał Oleszczyk.


Można się z nim zgodzić lub nie, osobiście wybrałbym raczej jeden z konkursowych filmów (aż się prosiło, żeby było to "Miasto 44" Jana Komasy), tym bardziej, że nie przypominam sobie tylu wolnych miejsc na otwarciu tak dużej imprezy (balkon Teatru Muzycznego wręcz świecił pustkami).

Zmiany na lepsze?

Poza nowym dyrektorem artystycznym, czyli wspomnianym Michałem Oleszczykiem, który zastąpił Michała Chacińskiemu (również był obecny na gali i doradził swojemu następcy, że lepiej nie wchodzić w drogę "filmowemu betonowi"), sporo się zresztą pozmieniało. Jest między innymi nowa nazwa imprezy - Festiwal Filmowy w Gdyni brzmi o niebo lepiej niż te dziwne wytwory, z jakimi mieliśmy do czynienia ostatnimi czasy (choć najbardziej konserwatywni uczestnicy przekonują, że powinien to znów być Festiwal Polskich Filmów Fabularnych).

Nowa jest też fasada Hotelu Gdynia, czyli miejsca gdzie są toczy się rozrywkowe życie festiwalu. Prowadzący galę zaznaczyli jednak żartobliwie, że całość nie została jeszcze ukończona, a stopień poważania danego gościa zależy od tego, w jakiej części hotelu (starej czy nowej) został on ulokowany. Podobno równie ważne jest też piętro (oczywiście im wyżej, tym lepiej).

Jest też kilka nowych sekcji filmowych (m.in. "Inne spojrzenie"), nowych nazwisk twórców, których debiutanckie obrazy znalazły się w konkursie, są nowe statuetki najważniejszych nagród... Stare jak świat są jedynie problemy organizacyjne. A to trzeba się prosić o podstawienie jakiegoś środka transportu na dworzec kolejowy, bo nic nie czeka na gości festiwalu (chyba, że mówimy o tzw. VIP-ach), a to organizatorzy zapominają dołączyć informację noclegową do akredytacji i trzeba chodzić w te i z powrotem, a to nie chcą wpuścić osób z prasy na galę otwarcia, domagając się zaproszeń, których sami nie rozdali... Oby te drobne wpadki nie przysłoniły obrazu całej imprezy, która ma być przecież świętem polskiego kina, więc wszyscy, a nie tylko ci z pierwszych stron gazet, powinni się nim cieszyć.

Krystian Zając, Gdynia

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Festiwal Filmowy w Gdyni | Potop
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy