Reklama

"Taniec z gwiazdami": Piotr Balicki wyjaśnia widzom, kiedy mają bić brawo

Dla publiczności zgromadzonej na planie show jest jak dyrygent dla orkiestry. Wyjaśnia widzom, kiedy mają bić brawo i aplauzem wspierać uczestników programu. - Najważniejsze, by dobrze się bawili - zastrzega Piotr Balicki.

Dla publiczności zgromadzonej na planie show jest jak dyrygent dla orkiestry. Wyjaśnia widzom, kiedy mają bić brawo i aplauzem wspierać uczestników programu. - Najważniejsze, by dobrze się bawili - zastrzega Piotr Balicki.
Piotr Balicki na planie "Tańca z Gwiazdami" /WBF /Polsat

- W "Dancing with the Stars" wykorzystuję doświadczenie zdobyte w ciągu wielu lat pracy na planach programów rozrywkowych - mówi Piotr Balicki. - Na mnie nie ma mocnych. Potrafię rozruszać największych sztywniaków - przyznaje animator.

Od ponad piętnastu lat kieruje emocjami widzów, mówiąc, jak mają się zachowywać w trakcie nagrań, w którym momencie klaskać lub buczeć. Dba też, by zapomnieli o stresie, nie zauważali kamer, a przede wszystkim świetnie się bawili.

Adrenalina i doping

- Show na żywo to najlepsza forma pracy z publicznością - przyznaje Piotr Balicki. - Daje mi kosmiczną adrenalinę, bo nie można zrobić ani jednej powtórki, czegoś szybko wyciąć i jeśli ktoś jest smutny lub ziewa, kamera z pewnością to uchwyci. A w "Tańcu z gwiazdami" nie chodzi przecież o beznamiętne przyglądanie się poczynaniom pląsających po parkiecie zawodników. Tutaj niezbędny jest doping, ma być wesoło i spontanicznie, a każda reakcja musi być w punkt - dodaje doświadczony animator.

Reklama

Jest rekordzistą, bo w "Tańcu..." pracuje od pierwszej edycji show (które wcześniej realizował TVN), co nie oznacza, że popadł w rutynę. W tym zawodzie to niemożliwe.

Improwizacja to podstawa

- Działam głównie na zasadzie improwizacji, nie mam przygotowanej kartki z gotowym tekstem, z góry ustalonego schematu. Nigdy nie wiem, co się wydarzy, która z osób z widowni czymś mnie zaskoczy i to jest właśnie najciekawsze - opowiada nam. - Przed wejściem na antenę muszę odpowiednio rozgrzać publiczność, ale by to zrobić, trzeba koniecznie zdobyć jej zaufanie. Bezpośrednia interakcja z widzami wymaga nie tylko lotności umysłu i wygadania, ale także wiedzy na bieżące tematy. By rozluźnić widownię, trzeba ją uraczyć jakąś śmieszną historyjką o uczestnikach, prowadzących czy jurorach - wyjaśnia Piotr Balicki.

W telewizyjnym studio pojawia się w dniu emisji już o dziesiątej rano, kiedy rozpoczynają się próby. - Robię szczegółowe notatki. Muszę wiedzieć, w którym momencie przewidziane są przerwy w programie, kto po kim występuje, jaka będzie dynamika danego tańca. Przed sobą mam też monitory, dzięki czemu wiem, kiedy się schować, by w czasie nagrania nie uchwyciły mnie kamery. Stojąc za nimi, pokazuję, kiedy potrzebny jest aplauz, a kiedy brawa, które są sygnałem dla jurorów, że pora już kończyć swoją wypowiedź - mówi animator.

Z uśmiechem dodaje, że lata pracy na wielu telewizyjnych planach (obecnie udziela się także w "Twoja Twarz Brzmi Znajomo") pomogły mu w opanowaniu niezawodnych technik dotarcia do publiczności. - Pół godziny przed emisją proszę widzów o jak największy luz, uśmiech i spontaniczność, gdyż to właśnie one tworzą odpowiednią atmosferę.

Publiczność w "Tańcu..." należy do najbardziej wymagających i absorbujących. Nie tylko dlatego, że jesteśmy "live". Każdy z siedzących na widowni musi być ubrany elegancko, a to ogranicza ruchy, usztywnia sposób zachowania. Moja w tym głowa, by szybko o tym zapomniał i dał się porwać prawdziwym emocjom - zapewnia Piotr Balicki.

Artur Krasicki

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Taniec z Gwiazdami 5
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy