Reklama

Sebastian Stankiewicz: Z wyglądu zrobiłem swój atut

Potrafi zauroczyć w "Barwach szczęścia" i "La La Poland". Mało kto jednak przypuszczał, że ten cudownie optymistyczny człowiek całkiem nieźle tańczy!

Potrafi zauroczyć w "Barwach szczęścia" i "La La Poland". Mało kto jednak przypuszczał, że ten cudownie optymistyczny człowiek całkiem nieźle tańczy!
Sebastian Stankiewicz świetnie radzi sobie na parkiecie /Andras Szilagyi /MWMedia

Dał się pan poznać jako aktor z nie lada poczuciem humoru. Jednak do "Tańca z Gwiazdami" podchodzi pan ze skupieniem i powagą.

Sebastian Stankiewicz: - Bo taniec to poważna sprawa. Czysta matematyka, z precyzyjnie wyliczonym krokiem. Wszystko jest tu ze sobą ściśle powiązane. Kiedy już opanuje się te podstawy, fajnie jest mieć tzw. dryg. Andrzej Grabowski orzekł, że go mam, czyli pewnie tak jest. (śmiech)

To siła genów. Jest pan spokrewniony ze słynną tancerką XX-lecia międzywojennego, Lodą Halamą.

- Czyli gwiazdą teatru rewiowego Morskie Oko i primabaleriną Teatru Wielkiego. Odniosła też sukces w Paryżu, Chicago i Tokio. Była ciotką mojej śp. babci Wiesi, z domu Halamy, mamy ojca. Ostatnio jej siostra przekazała mi zbiór wycinków prasowych o naszej protoplastce. Kupiłem też sobie książkę jej autorstwa, "Moje nogi i ja". Pasjonująca lektura!

Reklama

Triumfował pan już kiedyś jako tancerz, prawda?

- Zgadza się, w konkursie lambady w Szkole Podstawowej nr 7 w Głogowie. Zwyciężyliśmy z koleżanką. Niestety, nie pamiętam, jak się nazywała.

Teraz pana partnerką i nauczycielką jest Janja Lesar. Ciśnie?

- Strasznie! Śmieję się, że trafił mi się prawdziwy terminator. Jest wymagająca i megaprofesjonalna, a nasza ciężka praca przynosi efekty. Schudłem już 5 kg. Kręgosłup, który przedtem dawał mi się we znaki, jakoś się naprawił. Czuję, że codziennie wygrywam sam ze sobą. Moi znajomi są zaskoczeni tym, co wyczyniam na parkiecie. To wszystko dzięki Janji. Cieszę się, że los nas połączył.

Los? Myślałam, że państwo sami dobieracie się w pary.

- A skądże! Produkcja ustala, kto ma z kim tańczyć, a uczestnik dowiaduje się tego z zaskoczenia. Dlatego miałem niespodziankę, kiedy Janja zjawiła się na planie "Barw szczęścia".

Teledysk "Petarda", który nagrał pański serialowy bohater Ricardo wraz z Żabcią (Hanna Klepacka), bije rekordy popularności!

Ma już pięć mln wyświetleń i to bez promocji. Zresztą co rusz ktoś do mnie pisze, żeby zabukować termin występów. Odpowiadam wtedy grzecznie, że nie jesteśmy zespołem, tylko aktorami, którzy grają w serialu, a teledysk to tak przy okazji...

Oglądamy też pana w rozrywkowym cyklu "La La Poland".

- Istniejemy nie od dziś. Występowaliśmy w piwnicy przy Teatrze Dramatycznym, a niedawno "awansowaliśmy" do telewizji. Jestem w sekcji "Rada Pedagogiczna" i wcielam się w wuefistę Mietka. Fajna zabawa.

Komedie to nie wszystko. Wkrótce zobaczymy pana w dwóch poważnych filmach.

- Oba są w trakcie realizacji. Pierwszy to "Brigitte Bardot cudowna" Lecha Majewskiego. Mam tu epizod, ale przez wzgląd na osobę reżysera bardzo dla mnie cenny. Z kolei w "Panu T." Marcina Krzyształowicza gram u boku Pawła Wilczaka jedną z głównych ról. Będzie to jego powrót w wielkim stylu.

Pana postaci zawsze zapadają w pamięć.

- Jestem aktorem charakterystycznym, wyglądam jak wyglądam i uczyniłem z tego atut. Staram się, by moje kreacje były jak najbardziej wiarygodne. We wszystko, co robię wkładam całe serce. Tak już mam.

Rozmawiała Jolanta Majewska-Machaj


Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Sebastian Stankiewicz | Taniec z Gwiazdami 9
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy