Paweł Popek Mikołajuw: Nie dam się ubrać w cekiny
Dla wielu jego udział w tanecznym show jest bardzo kontrowersyjny, z kolei inni są nim zaintrygowani. Jedno jest pewne - obok Popka nie da się przejść obojętnie!
Skandalista, raper i zawodnik MMA. Popek doskonale wie, jak wywołać kontrowersje. A jak poradzi sobie na parkiecie "Tańca z gwiazdami"?
Co skłoniło cię do wzięcia udziału w "Tańcu z gwiazdami"?
- Lubię dostarczać ludziom kontrowersji, a udziału w takim programie raczej nikt się po mnie nie spodziewał. Chciałem też podtrzymać moją formę sportową. Zdecydowanie wolę potańczyć 4-5 godzin dziennie, niż szlajać się po mieście i szukać przygód. A poza tym nawet nie zdążyłem jeszcze porządnie się roztańczyć, a już dostaję propozycje koncertów za dużo większe pieniądze niż wcześniej, więc to wszystko wychodzi mi tylko na dobre.
Czy to znaczy, że chcesz teraz być artystą bardzo popularnym?
- Nie będę przecież cały czas grać koncertów w klubach. Chcę się rozwijać. Zresztą nie tylko jako muzyk, ale również jako aktor. Dostałem ostatnio główną rolę w kontynuacji filmu "Symetria", ale też w filmie antywojennym, którego tytułu na razie nie mogę zdradzić. Jak widać, sporo tego i wciąż jestem otwarty na nowe propozycje.
Masz jakieś doświadczenie taneczne, czy będzie to twój debiut?
- Nigdy wcześniej nie tańczyłem, czasem tylko wyręczał mnie w tym Abdul, czyli moje sceniczne alter ego. Choć nie można tego nazwać tańcem, raczej skakaniem z nóżki na nóżkę. Zawsze wstydziłem się tańczyć. Nie robiłem tego ani sam, ani w parze. Wolałem stać z boku. Na koncertach skaczę z moimi fanami, ale to też tylko skandowanie, moja ekspresja. To się jednak zmieni!
Trudno było ci otworzyć się przed partnerką?
- Bardzo! Na początku nie mogłem nawet patrzeć jej w oczy. Czułem się jak na pierwszej randce. (śmiech) Teraz jest dużo lepiej, bo zdążyliśmy się poznać, wciąż uczymy się nowych kroków. Technicznie będzie to dla mnie duże wyzwanie, bo kawał ze mnie chłopa, ale damy radę.
A jesteś przygotowany na kolorowe stroje i cekiny?
- Nie dam się ubrać w cekiny! Oczywiście nagnę się trochę do programu, ale styliści muszą też wziąć pod uwagę moje zdanie, więc na pewno nie wyjdę na parkiet w sukience z piórami.
Miewasz tremę przed występami?
- Nazywam tremę rutyną, bawię się nią i nie spinam. Jestem zaprzyjaźniony ze sceną, z wyjściami do ludzi. To dla mnie fajna zabawa. Jeśli jestem przygotowany, to nie mam żadnego problemu z tremą. Dlatego będę się starał, żeby nie zapomnieć kroków, bo wtedy na pewno się zestresuję. Nie chcę jednak niczego zepsuć, więc planuję zawsze być świetnie przygotowany.
Lubisz rywalizację?
- Tak, ale tylko twarzą w twarz. Na pewno nie będę szedł po trupach do celu, bo to nie w moim stylu. Jeśli wygram, to super, a jeśli przegram, to też nic złego się nie stanie. Pójdę dalej.
Jak na twój udział w programie zareagowali fani?
- Nie czytam żadnych komentarzy na swój temat już od kilku lat. Ale to oczywiste, że zdania na pewno są podzielone, jedni będą się cieszyć i mi kibicować, a inni powiedzą, że cham z pociętym ryjem poszedł tańczyć w telewizji. Mogę tylko powiedzieć, że moi znajomi i bliscy są zachwyceni, nie mogą się już doczekać, kiedy mnie zobaczą w akcji.
Jesteś bardzo charakterystyczny. Pewnie wszyscy cię rozpoznają...
- Fakt, pół Polski mnie kojarzy przez to, jak wyglądam, ale już do tego przywykłem. Wróciłem do kraju półtora roku temu, z czego bardzo się cieszę, ale nie spodziewałem się, że będę tu aż tak rozpoznawalny. Nie mogę raczej niezauważony pospacerować ulicami, wyjść do klubu, czy na zakupy. Ale trudno, godzę się na to.
A czego spodziewasz się po swoim udziale w programie?
- Kolejnych propozycji zawodowych i nie tylko. Poza tym nadal będę robił swoje, nagrywał piosenki i świetnie się bawił.
Rozmawiała Paulina Masłowska