Joanna Mazur: Co po "Tańcu z Gwiazdami"?
"Być Twoimi oczami to największy zaszczyt" - tak Jan Kliment powiedział w finale "Tańca z gwiazdami" do Joanny Mazur. Niewidoma lekkoatletka sięgnęła po Kryształową Kulę. Już odpoczęła po finale?
Zobacz cały finałowy odcinek dziewiątej edycji programu "Dancing with the Stars. Taniec z Gwiazdami"!
Była pani prawdziwą perełką 9. edycji show. Gratuluję zwycięstwa!
- Dziękuję. Od tego momentu dziewiątka to zdecydowanie moja szczęśliwa cyfra.
Za panią pierwszy od 11 tygodni wolny weekend. Pewnie oddała się pani błogiemu lenistwu?
- Wreszcie znalazłam trochę czasu na to, by pobyć z rodziną. Tęskniłam za nimi i wyszło mi to na dobre.
A teraz?
- Baterie mam już naładowane! (śmiech)
W finale powiedziała pani o Janku Klimencie: "Tańczyłam u boku niezwykłego człowieka z wielkim sercem". Zamierzacie państwo pielęgnować tę znajomość?
- Jan stał się kimś ważnym w moim życiu. Cieszę się, że to pod jego opiekę trafiłam. O każdą relację należy dbać, zwłaszcza o tak cenną, jak ta. Chociaż treningi się skończyły, jesteśmy w stałym kontakcie. Mamy też trochę wspólnych planów, ale o tym za wcześnie mówić.
Po państwa ostatnim tańcu publiczność płakała. Wiedziała pani, że ma dar poruszania serc?
- Oboje z Jankiem bardzo się cieszymy, że mogliśmy pokazać tę historię. Jest bardzo prawdziwa i niesie ważne przesłanie. Zwracajmy uwagę na ludzi znajdujących się wokół nas. Niektórzy potrzebują wsparcia, pomocnej dłoni. Czasem wystarczy, że się do nich uśmiechniemy.
- Finałowy taniec zadedykowaliśmy tym, którzy nam kibicowali i na każdym kroku okazywali dobre serce. Przyznam, że i my w trakcie jego wykonywania byliśmy wzruszeni. Tu nie tylko ja zaufałam Janowi, ale też on zaufał mnie. To było ogromnie ważne doświadczenie.
Czego nauczyła się pani dzięki "Dancing with the Stars"?
- Po raz kolejny udowodniłam sobie, że ograniczenia są tylko w głowie. Trzeba się odważyć i mądrze pracować, a wszystko staje się realne. Ciągle powtarza mi to mój trener i przewodnik Michał Stawicki. Kolejną kwestią jest okazywanie emocji, którego do tej pory unikałam. Teraz już wiem, jakie to istotne.
- Jan nauczył mnie częściej się uśmiechać, zaraził pozytywnym podejściem do problemowych sytuacji oraz tego, by nie bać się marzyć i nie skreślać swoich szans z powodu posiadanych dysfunkcji. Zaszczepił też we mnie miłość do tańca.
Rozm. MAM