Reklama

Iwona Pavlović: Anioł z czarną duszą

W pierwszych edycjach „Tańca z Gwiazdami” nie przebierała w słowach i ostro oceniała także największe gwiazdy. Z czasem Iwona Pavlović bardzo złagodniała. A ostatnio nawet została blondynką.

W pierwszych edycjach „Tańca z Gwiazdami” nie przebierała w słowach i ostro oceniała także największe gwiazdy. Z czasem Iwona Pavlović bardzo złagodniała. A ostatnio nawet została blondynką.
Iwona Pavlović /AKPA

Przed nami finał show. Jak ocenia pani poziom?

Iwona Pavlović: - Zawodnicy, którzy biorą udział w tej edycji, naprawdę dobrze tańczą. Czołówka - Olga Kalicka, Ewa Błachnio i Robert Wabich - która się wykrystalizowała, jest znakomita. Muszę też wspomnieć o Adamie Zdrójkowskim. Pewne sprawy powinien poprawić, ale nadrabia rzeszą fanek, które wysyłają sporo esemesów. Na imprezach, które prowadzę, podpytuję, kto powinien wygrać i wciąż słyszę, że Adam. To urok programu rozrywkowego, że publiczność nie musi oceniać jakości. Czasem liczy się sympatia widzów.

Kto najbardziej panią zachwycił lub zaskoczył?

- Robert Wabich. Gdy wychodzi na parkiet, sprawia wrażenie dość niepozornego, ale ujmuje mnie jego subtelność i technika. Potrafi idealnie ściągać stopę. Nie spodziewałam się, że tak doskonale słyszy muzykę. Ma talent, a przy okazji jest chyba bardzo interesującym mężczyzną, na którym można się oprzeć.

Żałuje pani, że ktoś odpadł?

- Żyję tym programem, ale muszę być profesjonalna, dlatego odcinam emocje i nie rozpaczam. Szkoda, że Mariola Bojarska-Ferenc pożegnała się z nami tak wcześnie. Pokazała, że dojrzałe kobiety mają prawo w pełni korzystać z życia. Musimy ruszyć się z kanap, przestać narzekać, że już nic ciekawego nas nie czeka. Mariola udowodniła, że można być babcią i jednocześnie doskonale realizować pasje - tańczyć, być fit, korzystać z nowinek technicznych, a przy okazji pięknie wyglądać. Niejedna młoda dziewczyna mogłaby pozazdrościć jej samopoczucia, wigoru i genialnych nóg!

Reklama

Kolejna edycja "TzG" - wliczając te w TVN - będzie dwudziesta. Pani była jurorką wszystkich. Jak udaje się uniknąć rutyny?

- Ostatnio się nad tym zastanawiałam. Przez te wszystkie lata udało nam się wyedukować publiczność, widzów, którym nie da się wcisnąć byle czego. Muszę być czujna, wciąż się rozwijam. Zawsze starannie się przygotowuję, sporo czytam. Ale chyba najważniejsze jest, że robię to, co kocham. Kilka dni temu zaczęłam kurs dla amatorów. Milionowy raz uczę podstaw i uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Mam niespożytą energię, chęć do zabawy. Taka już jestem. W programie jest tak samo. Wchodzę do studia, zapalają się światła i wszystko przeżywam, jakby to był pierwszy raz. A za każdym razem jest inaczej: nowe gwiazdy, inna choreografia, suknie tancerek. Nie ma mowy o powtarzalności. Z dumą przyznaję, że przez te lata nie wystąpiłam dwa razy w tej samej kreacji.

Nawet zaczęła pani eksperymenty z fryzurą i została platynową blondynką. Na dobre pożegnaliśmy Czarną Mambę?

- Blond był na wakacje, ale został i dobrze się w tym kolorze czuję, młodziej. Mąż śmiał się, że teraz złagodnieję, ale nic z tego. Wciąż jestem czarna w środku.

Wróćmy do przyszłej edycji. Kogo chciałaby pani oceniać? O których gwiazdach pani marzy?


- Mam całą listę! Na pierwszym miejscu od lat jest Cezary Pazura, ale obawiam się, że on się nie zgodzi. Potem są Tomasz Kot, Tomasz Karolak i Małgosia Kożuchowska. Ci ostatni, skoro wypuścili z rodzinki synka, Adama Zdrójkowskiego, to może sami też by spróbowali? Ciekawie byłoby obejrzeć Katarzynę Herman i Maję Ostaszewską.

4 listopada dowiemy się, kto zdobędzie Kryształową Kulę. W ramach odpoczynku planuje pani podróż, czy woli zaszyć się w domu?

- Mieszkam w cudownym miejscu pod Olsztynem. To daje niesamowity komfort, bo nie mam pod domem fotoreporterów. Nie ukrywam, że "TzG" wykańcza mnie emocjonalnie i po każdej edycji muszę kilka dni odpocząć. Potem znów rzucam się w wir pracy: uczę, sędziuję na turniejach, jeżdżę na spotkania w całej Polsce.

Jakie są pani ulubione zajęcia, poza tańcem rzecz jasna?

- Lubię podróże, spacery po naszych górach - nawet jesienią, bo pogoda nie ma dla mnie znaczenia. Ale przyznam, że w domu czuję się najlepiej. Wówczas nadrabiam zaległości towarzyskie, sporo czytam.

To prawda, że Agustin Egurrola był pani wychowankiem?

- Gdy komuś udaje się wybić, często mówi się, że jego sukces ma wielu ojców. Pod moją opieką Agustin razem ze swoją partnerką Joanną zdobył tytuł mistrza polski w tańcach latynoamerykańskich. Długo mu towarzyszyłam. Jestem z niego bardzo dumna i cieszę się, że tak pięknie rozwinął swoją karierę.

Znajoma była na kursie prowadzonym przez panią i nie mogła się nadziwić, skąd w pani tyle energii, zapału i talentu dydaktycznego. Ona uważa, że pani każdego potrafi nauczyć tańczyć.

- Czasem ktoś przychodzi i od razu zaznacza, że nie ma słuchu, nie czuje rytmu i nic z tego nie będzie. A wystarczy mi siedem minut, kilka podstawowych kroków i zmienia zdanie. Dzięki takim programom, jak "TzG" podejście do tańca bardzo się zmieniło. Kiedyś na kursy trafiały tylko osoby zdolne, odważne, z poczuciem rytmu. Teraz przychodzą wszyscy: młodzi, starsi, single, studenci, małżeństwa. Grupy są mieszane i wszyscy doskonale się bawią.

Wyobraża sobie pani taką sytuację, że zajmuje się zupełnie czymś innym niż taniec?

- Tak. Mogę być świetną krawcową. Kiedyś miałam nawet zakład krawiecki. Projektowałam i szyłam sobie suknie. Myślę też, żeby wydać książkę - taniec od środka. Jak widać, mam sporo umiejętności.

Małgorzata Pyrko

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

Telemax
Dowiedz się więcej na temat: Iwona Pavlović | Taniec z Gwiazdami 6
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy