Reklama

Elżbieta Romanowska: Ruchy i kroki

Obdarzona ognistym temperamentem i pełna niezwykłego uroku aktorka podbija serca fanów "Tańca z Gwiazdami". Ona sama zapewnia, że na parkiecie jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa.

Obdarzona ognistym temperamentem i pełna niezwykłego uroku aktorka podbija serca fanów "Tańca z Gwiazdami". Ona sama zapewnia, że na parkiecie jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa.
Elżbieta Romanowska jest jedną z faworytek "Tańca z Gwiazdami" /A.Szilagyi /MWMedia

O ile wiem, to nie była pierwsza propozycja, którą dostała pani od "Tańca z Gwiazdami".

Elżbieta Romanowska: - Druga. Wcześniej byłam na etacie w teatrze we Wrocławiu. Treningów tanecznych w Warszawie nie dałoby się pogodzić z udziałem w przedstawieniach. Teraz przeprowadziłam się na dobre do Warszawy, miałam też nieco więcej wolnego czasu, więc pomyślałam: Czemu nie!

Pani partnerem jest Rafał Maserak. Jak pani zareagowała na to, że będziecie razem tańczyć?

- Byłam ciekawa. Oczywiście widziałam go na ekranie, czytałam o nim, ale muszę się sama przekonać, jakim ktoś jest człowiekiem, nim wyrobię sobie o nim opinię. Słyszałam, że Rafał jest bardzo wymagający, że jest perfekcjonistą w tym, co robi. Jednak gdy zdecydowałam się na udział w programie, najbardziej zależało mi, żeby z partnerem, kimkolwiek on by nie był, złapać wspólny kontakt, żebyśmy mieli podobne poczucie humoru, żeby była chemia między nami, czyli żebyśmy się po prostu dogadywali. A najważniejsze, żeby udało mi się mu zaufać, bo na parkiecie jesteśmy zdani tylko i wyłącznie na siebie. Wiem więc, że muszę mu w 100 procentach zaufać. My cały czas się poznajemy i rozumiemy się coraz lepiej. Rafał to świetny partner.

Pani tańczyła wcześniej?

- "Tańczyła" to za dużo powiedziane. Kończyłam szkołę teatralną, w której mieliśmy specjalizację pantomimiczno-ruchową, ale umówmy się, to jest zupełnie coś innego. A gdy byłam malutką dziewczynką, mama zaprowadziła mnie na zajęcia taneczne. Tego jednak nie da się porównać z tym, co robimy teraz. Nie chodzi nawet o same ruchy i kroki. Obecnie jestem 33-letnią kobietą, mam szeroki wachlarz doświadczeń życiowych i zawodowych, inną świadomość czy emocjonalność. Do tego dochodzą treningi, czyli co najmniej 4 godziny tańca dziennie. Nawiasem mówiąc, to dla mojego organizmu wciąż jest ogromnym szokiem.

Reklama

Padła pani po pierwszym treningu?

- Pierwszy trening nawet nie był taki zły. Ja od początku wiedziałam, że moim słabym punktem jest kondycja, a tu kondycja jest szalenie ważna, ponieważ taniec jest krótki i trzeba w nim wygenerować całą siłę i energię, którą się ma. Dlatego zaczęliśmy nad tą moją kondycją pracować. Przez pierwszą godziną biegamy z obciążnikami, robimy pajacyki, pompki, brzuszki. To poprawia nie tylko kondycję, ale i sprawia, że mięśnie są w lepszej formie. Ale okazuje się, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Chcemy więc coraz więcej, chcemy próbować nowych rzeczy, pokazywać nowe figury. Do tego potrzebne są mięśnie. Pierwsza godzina jest więc bardzo intensywna fizycznie, a dopiero potem zakładamy buty do tańca i skupiamy się tylko i wyłącznie na krokach, na relacjach, na emocjach, na tym wszystkim.

Czego pani oczekuje po tym programie?

- Do tej pory, żeby wyrazić emocje i przedstawić jakąś historię, używałam słów. Wydawało mi się, że inaczej się nie da. Teraz uczę się, że w tańcu ruch i kroki w połączeniu z emocjami mogą z powodzeniem zastąpić słowa.

Mogłoby się wydawać, że żyje pani teraz tylko tańcem, a przecież pracuje pani cały czas w teatrze. Przed nami premiera komedii "Pozory mylą". Jak pani godzi przygotowania do sztuki z nauką tańca?

- Początkowo było bardzo ciężko. Gram na zmianę z Anią Iberszer. Kiedy ja nie mogłam być na próbie, była Ania, więc jakoś razem dawałyśmy sobie radę i budowałyśmy tę naszą postać.

Z tego co wiem, sztuka opowiada o pisarzu, który wydał swoją pierwszą powieść?

- Tak, a ponieważ bał się reakcji odbiorców, to poprosił przyjaciela, żeby ten się pod niego podszył - w przypadku klapy nie będzie tak bardzo bolało. To prowadzi do wielu dziwnych konsekwencji. Okazuje się też, jeżeli ktoś napisze bardzo nieprzychylną recenzję, to może to wcale nie być tak wielkim nieszczęściem, jak myśleliśmy, gdyż natura ludzka jest dość przekorna. Jest takie powiedzenie: niech piszą co chcą, byle nazwiska nie przekręcali. W tym wypadku ta stara prawda znów się potwierdza.

Pani z prywatnego doświadczenia podpisuje się pod tym?

- To dobrze, jeśli o aktorze jest głośno, ale tylko wtedy, gdy dotyczy to naszego życia zawodowego. Gorzej, jeśli to wchodzi na sferę prywatną, no bo my też jesteśmy ludźmi i chcemy zachować pewne rzeczy dla siebie.

Iwona Leończuk

---------------------------------------

W piątek, 8 kwietnia, na parkiecie "TzG" zobaczymy... nowe pary. Oto duety, które zaprezentują się jednorazowo w najbliższym odcinku show: Elżbieta Romanowska i Jan Kliment, Katarzyna Stankiewicz i Jacek Jeschke, Julia Wróblewska i Tomasz Barański, Izu Ugonoh i Walerija Żurawlewa, Rafał Jonkisz i Agnieszka Kaczorowska, Nikodem Rozbicki i Hanna Żudziewcz oraz Anna Karczmarczyk i Rafał Maserak.


 

TV14
Dowiedz się więcej na temat: Taniec z Gwiazdami 5 | Elżbieta Romanowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy