Reklama

Anna Wyszkoni wygra "Taniec z gwiazdami"?

Od pierwszego odcinka tej edycji "Tańca z gwiazdami" jest typowana na jego zwyciężczynię. Co ona sama myśli o swoich szansach i jak się zachowuje poza parkietem?

Co kosztuje panią więcej energii - taniec w programie czy koncert?

Anna Wyszkoni: - To jest nieporównywalne. Przed koncertem też się stresuję, ale ten stres inaczej się rozkłada. Nawet jeśli przez chwilę się zdekoncentruję i coś się posypie, to mam czas, by to nadrobić. Koncert trwa prawie dwie godziny, a w programie mam niecałe dwie minuty na pokazanie wszystkich umiejętności.

Niemałych. Na parkiecie porusza się pani jak ryba w wodzie.

- Od dziecka zawsze lubiłam występować. Na co dzień stoję z boku, jestem wyciszona, nie jestem duszą towarzystwa. Natomiast na scenie lubię to przysłowiowe 5 minut maksymalnie wykorzystać. Oczywiście pojawia się trema i ona na pewno trochę tej koncentracji kradnie. Ale to, że lubię to robić, pomaga mi.

Reklama

Czemu tak pani zależało na trenerze Janku Klimencie?

- Janek ma duże doświadczenie w tym programie, zna jego specyfikę. Bałam się, że nowy tancerz będzie się wszystkiego uczył, tak jak ja. I będziemy parą nowicjuszy. Janek jest pozytywnym, uśmiechniętym człowiekiem. Kiedy się pojawia w towarzystwie, robi się głośno, wesoło i od razu wiadomo, kto przyszedł. Poza tym jest wymagający, a ja uważam, że jeśli się zdecydowałam na udział w programie, to chcę z tego wynieść jak najwięcej dla siebie. Chcę popracować nad sylwetką, nad mięśniami, nad umysłem...

I emocjami. Początek września był dla pani trudny - rozpoczęła pani program, a 2,5-letnia córka poszła po raz pierwszy do przedszkola...

- Cieszę się, że Pola poznaje świat, spotka nowych ludzi, nauczy się wielu nowych rzeczy. Jestem dobrze nastawiona, ani przez chwilę nie miałam poczucia, że popełniam jakiś błąd. Kilka pierwszych dni było trudnych, ale już jest dobrze.

Dzieci za panią nie tęsknią?

- Tobiasz ma już 13 lat i swój własny świat. Ucieszył się, że biorę udział w "Tańcu". Mamy bardzo dobry kontakt, staram się z nim rozmawiać o wszystkim - o mojej pracy, ale i o przemocy, narkotykach, seksie. Rozmawiam z nim bardzo naturalnie, żeby czuł, że to nic niezwykłego. Pola tęskni, jest jeszcze malutka. Ale udało nam się tak wszystko zorganizować, że większość treningów mam we Wrocławiu, dzięki czemu w ciągu tygodnia spędzam czas z dziećmi.

Jest pani Ślązaczką, ale ma też korzenie niemiecko-włoskie. W czym one się objawiają?

- Chyba niemiecką cechą jest poukładanie i potrzeba zorganizowania sobie czasu, tak żeby ze wszystkim zdążyć. Nie wiem, co mam z Włochów, może temperament na scenie.

A propos sceny - mimo udziału w programie cały czas pani koncertuje?

- Tak, ale jestem przyzwyczajona do takiego trybu życia. Teraz co prawda, najwięcej energii wkładam w program, ale i tak zwykle starałam się nie koncertować więcej niż trzy, cztery razy w tygodniu. Plany płytowe mam dopiero na drugą połowę przyszłego roku, więc "Taniec z gwiazdami" z niczym nie koliduje.

Jestem ciekawa, czy pojawiła się już w pani głowie myśl, że może pani wygrać ten program?

- Nie zastanawiam się nad tym. Na treningach też nie myślę o tym, że za chwilę będę musiała tańczyć przed surowymi jurorami i czterema milionami widzów. Tak się cieszę z tego, co przeżywam, że chcę się tylko bawić i nie myśleć o niczym innym.

W jednej z pani piosenek padają słowa: "smutnym jakże nudno być i grzeczność także schowaj w kieszeń... a mały grzeszek wysoko twą duszę uniesie". Jestem ciekawa pani małych grzeszków.

- Uważam, że żyję dość rozsądnie, czasem może aż za bardzo. Nie jestem typem imprezowiczki, jestem skupiona na rodzinie i nie czuję potrzeby szaleństwa. Z racji zawodu i tak mam bardzo intensywne życie. Upiłam się dwa razy w życiu i stwierdziłam, że to nie dla mnie, bo następnego dnia nie chcę czuć się źle. Więc jestem grzeczna i nudna. Nigdy nie paliłam. Raz spróbowałam, ale stwierdziłam, że to zaszkodzi mojemu głosowi, narkotyki są mi zupełnie obce...

Czyli kontroluje się pani. Na dodatek pani menedżer jest pani życiowym partnerem. To może chociaż rządzi się pani w domu?

- Może trochę... Maciek ogarnia sprawy zawodowe i robi to profesjonalnie. Natomiast sprawy typu umówienie pana hydraulika, zorganizowanie opiekunki do dziecka czy zaplanowanie remontu to moja działka.

Wbić gwóźdź też pani potrafi?

- Nie gorzej niż facet. Ja w ogóle jestem taka Zosia Samosia. Maciek czasem nawet się denerwuje, że nie mogę poczekać chwili, tylko muszę wszystko zrobić sama. A ja po prostu mam taką naturę, to chyba też cecha Ślązaków - jak mam coś do zrobienia, to robię to.

Rozmawiała Ewa Gassen-Piekarska.

źródło: WideoPortal/x-news

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

TV14
Dowiedz się więcej na temat: tańce
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy