Agnieszka Kaczorowska: Teraz jestem szczęśliwa
Odkąd Agnieszka Kaczorowska występuje w "Tańcu z Gwiazdami", nieustannie znajduje się na celowniku plotkarskiej prasy. Aktorka opowiada jednak, że udział w show ma też plusy. Poza tym zdradza swoje najskrytsze marzenia.
Jest pani wymagającą trenerką w "Tańcu z Gwiazdami"?
Agnieszka Kaczorowska: - Zawsze stawiam wysoko poprzeczkę osobom, z którymi współpracuję. Zwłaszcza gdy dostrzegam, że im zależy! Krzysiek Wieszczek bardzo się angażuje. Widzę, że wkręcił się w taniec, czerpie z niego radość i chciałby opanować jak najwięcej kroków. Trafiłam na pojętnego partnera. Jako trenerka czuję się w takiej sytuacji niczym ryba w wodzie. To trudne zadanie uczyć debiutanta na parkiecie, ale wszystko zależy od podejścia i nastawienia obu stron. Za każdym razem pragnę, by ktoś zaraził się ode mnie pasją. Jeśli tak się stanie, uważam to za ogromny sukces.
Dzięki udziałowi w show pani też dowiaduje się czegoś o sobie?
- Ciągle zbieram nowe doświadczenia. Poznając nowych ludzi, możemy sporo na tym skorzystać. Teraz, kiedy współpracuję z aktorem, każdego dnia uczę się od niego, m.in. większego dystansu do rzeczy, na które nie mam wpływu. Muszę też przyznać, że odkryłam taniec z zupełnie innej strony.
Czy za sprawą "Tańca z Gwiazdami" czuje pani w końcu, że nie jest już Bożenką z "Klanu", ale po prostu Agnieszką Kaczorowską?
- Tak. Ludzie wreszcie dowiedzieli się, kim jestem i zdecydowanie rzadziej mylą mnie z moją serialową bohaterką. Miło słyszeć swoje prawdziwe imię i nazwisko, gdy ktoś poznaje mnie na przykład na ulicy (śmiech).
Po kolejnych odcinkach show pojawiają się nagłówki: "Agnieszka Kaczorowska pokazała nowe oblicze". A jakie jest to prawdziwe?
- Myślę, że dostrzegają je tylko ci, którzy poznali mnie naprawdę. Podczas każdego występu w "Tańcu z Gwiazdami" odgrywam różne role. To, jaka jestem na co dzień, pokazuję w swoich wpisach na blogu, w wywiadach. Nic jednak nie zastąpi rozmowy w cztery oczy.
Miewa pani dylematy - postawić na taniec czy na aktorstwo?
- Uwielbiam, gdy moje życie jest przełączone na intensywny tryb. Zwłaszcza, że kocham to, co robię. Nie chcę dokonywać radykalnych wyborów. Świadomie kontroluję swoje obowiązki. Jeśli czegoś jest za dużo lub czegoś mi brakuje, to wtedy modyfikuję grafik, oczywiście, na ile mogę. Najważniejsze to iść do przodu, czasem szybciej, czasem wolniej, ale zawsze w wyznaczonym wcześniej kierunku. Muszę jednak przyznać, że teraz jestem naprawdę szczęśliwa.
Gdzie zatem widzi pani siebie za 10 lat?
- Lubię takie pytania, bo odkąd pamiętam, kocham marzyć! Zatem... za 10 lat mam już rodzinę, w tym dziecko. Swoje małe ognisko domowe, gdzie czuję się bezpiecznie. Pracuję jako aktorka i tancerka w teatrze i na dużym ekranie. Działam też charytatywnie, jeszcze intensywniej niż obecnie.
Gdy jako mała dziewczynka zaczynała pani przygodę z tańcem, następnie z "Klanem", przestrzegano panią, że za popularność płaci się czasami wysoką cenę?
- Miałam wtedy 6 lat. Nikt ze mną nie rozmawiał w ten sposób. Jednak mama na każdym kroku powtarzała: "Traktuj wszystko jak zabawę". Dodawała także, że jeśli coś przestanie sprawiać mi przyjemność, to powinnam koniecznie jej o tym powiedzieć i wtedy będę mogła zrezygnować.
Co sądzi pani o programach typu talent show dla dzieci, które cieszą się sporą popularnością wśród widzów?
- Nie mam zdania. Jest sporo argumentów przeciw, ale także dużo plusów. Nie analizowałam tego intensywnie.
A o co chciałaby pani zaapelować do młodych ludzi?
- Szukajcie swoich pasji i podążajcie w tym kierunku! Ponadto starajcie się najpierw poznać kogoś, zanim go ocenicie. Cieszcie się każdym dniem, bądźcie wdzięczni za wszystko, co was otacza. Życie jest tylko jedno i trzeba je przeżyć najlepiej, jak potrafimy!
Małgorzata Pokrycka
Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!