Zmusił Kubę Wojewódzkiego do tłumaczenia się z piractwa drogowego
Prezenter nazywany "Królem TVN-u" zaprosił do swojego programu jednego z najpopularniejszych w Polsce stand-uperów. W efekcie musiał się tłumaczyć z postu, na którym udokumentował, że prowadzony przez niego samochód pędził po polskiej drodze z prędkością 250 km/h.
Znany z szyderstw gospodarz nadawanego w TVN, programu komediowego typu: trochę talk - show, a trochę sitcom (bo głosy nieobecnej publiczności nadawane są z taśmy) przekomarzał się w swoim stylu z Abelardem Gizą.
Gdy popularny stand-uper zaskoczył go stwierdzeniem, że łatwo o śmierć, jeśli pędzi się z szybkością 250 km/h po polskiej drodze, Wojewódzki wyraźnie się zmieszał.
Przytyk odnosił się do postu celebryty sprzed kilkunastu dni. Wojewódzki opublikował wtedy na Instagramie dwa zdjęcia. Na pierwszym opierał się o karoserię sportowego samochodu marki Ferrari. Na drugim prędkościomierz tego samochodu wskazywał, że auto pędzi z prędkością 250 km/h.
Gwiazdor skwitował to podpisem: "Obiecałem, że do domu wrócę szybko". Gdy postem zainteresowała się policja i prokuratura, gwiazdor szybko opublikował kolejne zdjęcie, na którym licznik tegoż samochodu wskazuje absurdalną prędkość 666 km/h.
Teraz gwiazdor TVN twierdzi, że oba posty (nie tylko ten drugi) były żartem.