Zbigniew Buczkowski: Z aktorem trudno wytrzymać
Jako dziecko wiele przecierpiał. Zawsze ratował go wrodzony optymizm i poczucie humoru.
Zabłysnął rolą warszawskiego cwaniaczka Henia Lermaszewskiego w kultowym serialu "Dom". Zbigniew Buczkowski (63 l.) dokonał na ekranie rzeczy niemożliwej - z klasycznego kombinatora zrobił postać budzącą uśmiech i sympatię. Był wiarygodny, bo aktor na co dzień lubi wywoływać śmiech i dawać radość ludziom, którymi się otacza.
Humor, dowcip i pogoda ducha stanowią nieodzowny element całego jego życia. Już jako dziecko lubił budzić wesołość. To dość niezwykłe, biorąc pod uwagę wydarzenia, z jakimi musiał mierzyć się w życiu.
Ojca nie pamięta. Miał zaledwie dziewięć miesięcy, gdy pilot PLL LOT Marian Buczkowski stracił życie w katastrofie lotniczej pod Tuszynem. Od tego momentu w skromnym mieszkaniu na Czerniakowie mama wychowywała samotnie trzech chłopców. - Tak zazdrościłem kolegom, którzy mogli bawić się ze swoimi ojcami! I nigdy ta tęsknota za ojcem nie minęła. Do dziś sobie marzę: chciałbym kiedyś zagrać lotnika... W hołdzie mojemu ojcu - wzrusza się aktor.
W pobliżu jego domu była wytwórnia filmowa na Chełmskiej. Sąsiadka, która tam pracowała, zabrała go kiedyś na plan, by z bliska mógł poczuć magię kina. Spodobało mu się bardzo. A że był chłopcem bystrym, otwartym i ciekawym wrażeń, już w wieku 12 lat zaczął statystować w filmie.
Nie myślał jeszcze o aktorstwie. Za radą mamy poszedł do technikum mechaniczno-elektrycznego. Do filmu trafił przypadkiem, dwa lata po maturze. Janusz Kondratiuk szukał naturszczyków do filmu "Dziewczyny do wzięcia". Młody Zbyszek przed kamerami czuł się jak ryba w wodzie. Zrobił wrażenie. Przyszły kolejne role, które nie przekładały się jednak na pieniądze. Zawodowcem został dopiero w 1986 roku, gdy zdał egzamin eksternistyczny w warszawskiej szkole teatralnej. Wtedy śmiało mógł powalczyć o lepszą stawkę. Był już znaną postacią - miał za sobą role w 70 filmach! Ale pieniądze nigdy nie były dla niego solą życia.
Uczuciowy z natury, jeszcze w szkole tracił głowę dla ładnych koleżanek. Nie był jednak typem, który skakał z kwiatka na kwiatek i balował. "Na zabój" zakochał się dopiero w wieku... 16 lat. Jako 30-latek zaczął rozglądać się za kandydatką na żonę. Znajoma doradziła mu: weź sobie taką, która nie zrobi awantury, jak mąż przyjdzie po drinku! I jeszcze da klina! Żeby mężczyzna pod wpływem jej dobroci chciał zmienić się na lepsze... Pomyślał sobie wtedy - czy takie kobiety istnieją?
Zna już odpowiedź. Z Jolantą, programistką komputerową, 25 września będą obchodzić 33. rocznicę ślubu! - Jola jest inteligentna, dobra i kochająca. Z aktorem czasami trudno wytrzymać, a Jola przetrwała wszystko, także czas, gdy rzadko byłem w domu. Stąd tak wiele filmów w moim dorobku. To, co osiągnąłem, zawdzięczam żonie - mówi pan Zbigniew bez wahania.
Razem wybudowali dom pod Piasecznem - port, do którego aktor chętnie wraca. Doczekali się dwójki dzieci: polonistki Hanny i Michała, który skończył prawo. Dwa lata temu panu Zbigniewowi
urodził się wnuczek Piotr. - Los obdarował mnie hojnie. Szczęśliwą rodziną. Nie proszę o nic więcej - mówi z uśmiechem aktor.
BC