Zawsze w biegu

"Tele Tydzień": Trzynaście lat w "Teleexpressie". Nie odczuwa pani znużenia?

Beata Chmielowska-Olech: - W tak dynamicznym programie trudno o nudę. Od lat jesteśmy liderem wśród programów informacyjnych i to całemu zespołowi stawia bardzo wysoko poprzeczkę.

- Oczywiście jak każdy mam lepsze i gorsze dni, lecz duży szacunek do widzów sprawia, że maksymalnie skupiam się na pracy i daję z siebie wszystko. W tej branży zasada jest taka, że prezenterem się bywa, a dziennikarzem się jest. Nie wyobrażam sobie, że można obydwie te funkcji traktować wybiórczo.

Pamięta pani swój debiut na wizji?

- To było tyle lat temu! Pamiętam, że czułam tremę, byłam bardzo przejęta i podekscytowana. Kiedy w studiu usłyszałam dźwięk czołówki, miałam wrażenie, że nic nie powiem. Na szczęście nic złego się nie stało.

Szlify zdobyte w "Teleexpressie Junior" zaprocentowały?

- Oczywiście! Zresztą zanim pojawiłam się na wizji, przez kilka lat pilnie przygotowywałam się do zawodu. W Akademii Telewizyjnej i na praktykach w redakcji, gdzie pod okiem kolegów, a później już samodzielnie, robiłam materiały reporterskie. Uprawiam zawód, który znam i lubię.

Jako dziewczynka chciała pani pracować w telewizji?

- Nie. W dzieciństwie marzyłam, aby zostać aktorką. Występowałam w Młodzieżowym Telewizyjnym Studiu Poetyckim, chodziłam na zajęcia do Teatru Ochota. Dopiero kiedy dostałam się na wydział polityki społecznej UW, zmieniłam plany.

Oprócz zawodowych obowiązków jest pani mamą. Ma pani czas na choćby krótki odpoczynek i relaks?

- Bardzo rzadko. Po pracy pędzę do domu. O odpoczynku raczej nie może być mowy, gdyż dwójka moich dzieci jest jak czwórka. Liwia i Bruno są moją dumą i największym szczęściem. Pod tym względem jestem szczęściarą!

Z Beatą Chmielowska-Olech rozmawiał Artur Krasicki.

Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!

Nie przegap swoich ulubionych programów i seriali! Kliknij i sprawdź!