Wojciech Zieliński o serialu "Diagnoza": Miałem zagrać lekarza
Kiedy pojawia się na ekranie, od razu budzi sympatię. Nic dziwnego, bo ma "to coś". W drugim sezonie serialu "Diagnoza" Wojciech Zieliński zauroczył nawet zasadniczą panią ordynator Kaletę z rybnickiego szpitala.
39-letni aktor nie ukrywa, że lubi wyzwania. Grał już policjantów ("Zbrodnia", "Prokurator", "Służby specjalne"), chirurga ("Lekarze"), a nawet szefa kuchni ("Na noże"). W serialu "Diagnoza" aktor gra Karola Langera, który niespodziewanie pojawił się w życiu dr Kalety (Aleksandra Konieczna).
Dołączyłeś do obsady serialu "Diagnoza", którego akcja rozgrywa się w rybnickim szpitalu. Tym razem jako pacjent...
- Zgadza się! W dodatku na własne życzenie. Początkowo proponowano mi rolę lekarza, który miał zasilić zespół, ale mając w pamięci swojego doktora Ordę w "Lekarzach", emitowanych nie tak znów dawno, chciałem odmiany. "Wymyślcie mi coś innego" - poprosiłem. I tak oto zamiast leczyć, sam jestem leczony.
Karol Langer z zawodu jest fotografem, a z zamiłowania lotnikiem. Ciekawy z niego człowiek...
- Też tak uważam. Kocha przygody, podróże i ekstremalne wyzwania. W postaci, którą gram, zawsze szukam czegoś nowego, a zarazem muszę mieć z nią jakieś punkty styczne. Im więcej, tym lepiej. W przypadku Langera sprawa była o tyle prosta, że to gość bardzo zbliżony do mnie - łapie świat każdego dnia, cieszy się życiem i podobnie jak ja, jest kochliwy. (śmiech)
W serialu wątek miłosny toczy się pomiędzy nim a ordynator Marią Kaletą. To dość kontrowersyjna sytuacja...
- Zauroczenie pacjentem, w dodatku sporo młodszym, budzi w pani doktor duże opory, z drugiej strony zaś czuje, że trudno jej się oprzeć tej fascynacji. W znacznie lepszym położeniu jest Langner, on nie ma dylematów co do tego związku. Sam znam kilka par, w których ona jest starsza od niego, co nie przeszkadza im się wzajemnie kochać i być ze sobą szczęśliwymi. Ta rzekoma kontrowersyjność dziś już tak nie kłuje w oczy.
Jak ci się grało w duecie z Aleksandrą Konieczną?
- Od dawna byłem ciekaw Oli i jej aktorstwa, nigdy wcześniej nie mieliśmy okazji pracować razem. Nie ukrywam, że zawsze patrzę uważnie, z kim mam grać, bo kiedy trafisz na dobrego partnera, to wkręca cię to, zapominasz o wszystkim wokół, o samym sobie i bawisz się tym, że jesteś zupełnie kimś innym, w nowym wymiarze, w nowej rzeczywistości. I tak było tutaj. Od razu czułem, że mam do czynienia z kimś, kto wie, jak to się robi, pełen profesjonalizm.
Jesteś człowiekiem mocno zapracowanym?
- O tak, wciąż coś się dzieje. Na pewno nie jestem leniem. (śmiech) I kocham to, co robię. Ale staram się, by sprawy zawodowe nie przesłoniły mi życia prywatnego. Bo ono jest jednak najważniejsze.
Rozmawiała Jolanta Majewska-Machaj