Warszawiak gra Francuza!
Xawery, bo tak ma na imię bohater kreowany przez Łukasza Garlickiego w serialu "Plebania" - to młody hulaka, hazardzista, lubiący ekstremalne sporty, ryzyko i luksus, Francuz, syn arystokraty Aleksa (Olgierd Łukaszewicz).
Aktor przyznaje, że producentom serialu bardzo zależało na tym, aby to on właśnie zagrał tę postać. Głównym argumentem za przyjęciem roli Aleksa było jednak to, że mógł spotkać się na planie z Olgierdem Łukaszewiczem.
- Pan Olgierd Łukaszewicz jest dla mnie kultowym aktorem. W swoich rolach u Andrzeja Wajdy i po roli w "Seksmisji", filmach, na których się wychowałem jest absolutnym arcymistrzem. Spotkanie z nim jest dla mnie wielkim zaszczytem i przyjemnością. - mówi aktor.
- A mój bohater? W tej chwili przepuścił już chyba wszystko. Zamiast paroletni i szybkich samochodów został mu jedynie rower. W scenariuszu spodobało mi się to, że jak na telenowelę moja postać jest bardzo bogata, wielowymiarowa, niezwykle barwna. Rzeczywiście na razie Xawerego bardziej ciągnie go do tej ciemnej strony mocy, ale wierzę, że znalazł się w Hrubielowie po to, aby odnaleźć siebie i swoje miejsce. Najtrudniejszy wcale nie jest dla mnie język francuski, ale to, że muszę mówić po polsku z francuskim akcentem. Chyba znalazłem na to fajny sposób - dodał Garlicki.
Idol młodego aktora - Olgierd Łukaszewicz - obchodził właśnie na planie "Plebanii" 65. urodziny. Ale nie był jedynym solenizantem, ponieważ reżyserem serialu jest.... brat bliźniak aktora - Jerzy Łukaszewicz.
Były kwiaty i życzenia od ekipy oraz te szczególnie ciepłe od żony Olgierda Łukaszewicza, której wątek w tymże serialu z nowym sezonem nabiera nowych barw i emocji. To wyjątkowy odcinek (1768), ponieważ po raz pierwszy na szklanym ekranie zagrali we wspólnej scenie Olgierd Łukaszewicz (Aleks) oraz Grażyna Marzec (Michalina) - prywatnie - żona Albercika z "Seksmisji". Tym sposobem zrobiła się mała, rodzinna produkcja.
Czy scenarzyści pójdą za ciosem i zgotują aktorskiemu małżeństwu gorący romans na planie? - Jeśli puścimy wodze fantazji to i tak się może zdarzyć. Na razie spotykamy się z żoną na ulicy. Ja, jak przystało na arystokratę z dystansem, kłaniam się w geście powitania, a Michalina, zagorzała działaczka kościelna - ku memu zaskoczeniu - przedstawiając się, wyciąga rękę do pocałowania - mówi z uśmiechem Olgierd Łukaszewicz.
Aktor, który po latach powrócił na kartki scenariusza "Plebanii" przyznał także, że nie pamięta, aby kiedykolwiek spotkał się z żoną w jednej produkcji filmowej czy telewizyjnej. - Może moja żona ma lepszą pamięć, ale ja sobie takiej sytuacji nie przypominam, aż do dziś. Naturalnie graliśmy razem w szkole teatralnej i na deskach Teatru Powszechnego w Warszawie, w "Dniach Turbinów" Bułhakowa i w "Wyzwolonym" Brejdyganta" - dodaje aktor.
Olgierd Łukaszewicz: Arystokrata aktorstwa - przeczytaj więcej!