Reklama

W roli "tej drugiej"

Jako skrupulatna inspektor sanepidu wywołała strach wśród właścicieli serialowego lokalu "Dobry adres". Jednak pod tą urzędniczą maską jej bohaterka - Jola - skrywa niemały temperament...

"Tele Tydzień": Pani rola we "Wszystko przed nami" jest świetna!

Monika Krzywkowska: - Mnie też się podoba, zobaczymy, co będzie dalej. Przed pierwszym dniem zdjęciowym dostajemy zarys postaci, a potem sporo się zmienia. W serialu wieloodcinkowym postać nigdy nie jest skończona, w związku z czym trudno ją definiować, komentować i przywiązywać się za bardzo, bo za dwadzieścia odcinków może pokazać zupełnie nową twarz.

- Na razie wiadomo, że to kobieta obdarzona dużym temperamentem, z apetytem na życie, spragniona miłości, a przy tym - niestety - samotna. Jola jest gotowa walczyć o swoje szczęście. W pewnym sensie to postać negatywna, bo rozbija rodzinę Stefana.

Reklama

Na razie nie wie, że Stefan ma żonę i córkę.

- Tak i to ją jakoś tłumaczy. Potem jednak dowie się, że jej ukochany ma rodzinę i nie wycofa się, mimo że ten związek jest bez szans. To podda ją surowej ocenie widzów. Sądzę, że może być nielubiana. To dla mnie nowość, bo dotąd zawsze grałam pozytywne postacie - kobiety kochające i walczące o lepszy świat. A Jola z 'Wszystko przed nami', dążąc do realizacji własnych marzeń, demoluje życie kilku osób.

Nie byłoby tego romansu bez Stefana i jego bardzo słabej woli...

- Zdecydowanie, on też nie jest bez winy. Tylko że gdy w grę wchodzą uczucia, trudno zachować poprawność. To skomplikowane. Jola zrobi wszystko, aby utrzymać ten związek. Stworzy Stefanowi, który w pewnym momencie postanowi się wycofać, drugi dom.

- To rozpaczliwe trzymanie się miłości po jakimś czasie da się jej jednak we znaki. Ciągłe oczekiwanie, czy Stefan przyjdzie, czy nie, okaże się męczące. Trudno na dłuższą metę wytrzymać takie życie. Rola 'tej drugiej' zacznie jej doskwierać. Więcej na razie nie zdradzę.

Jola jest modelowym przykładem, że pozory mylą.

- Dokładnie. Początkowo była oschła, zasadnicza i nieprzystępna. Potem okazało się, że pod urzędniczym mundurkiem kryje się namiętna i głodna uczuć kobieta.

W związku z czym na planie najwięcej czasu spędza pani w... łóżku.

- Dzisiaj naliczyłam trzy takie sceny i tak jest dość często. Zastanawiałam się, czy prywatnie spędzam w ciągu dnia tyle czasu w łóżku, co podczas zdjęć do tego serialu (śmiech). Staramy się dostosować ten szał namiętności do godziny emisji serialu. Niemniej mam nadzieję, że koleżanki i koledzy mojej córki, która chodzi do drugiej klasy, nie oglądają telewizji o 18:20 i nie będą wypytywać, dlaczego jej mama całuje jakiegoś pana...

Pani również tak egzekwuje porządek jak Jola?

- Lubię porządek, w bałaganie nie mogę odpocząć, ale bez przesady. Nie jest to męczące dla innych. Nie czepiam się za bardzo.

Pani rola w serialu zapowiada się na długoterminową?

- Nie mam pojęcia. Serial niedawno trafił do emisji, rozkręca się, zobaczymy, co wymyślą scenarzyści. To nie zależy ode mnie. Ja zwykle się przywiązuję i angażuję w to, co robię, więc mam nadzieję, że jeszcze przez jakiś czas będę częścią obsady.

Rozmawiał Kuba Zajkowski.

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: role
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy