Uwielbia wyzwania!
Prywatnie zupełnie nie przypomina sfrustrowanej małżonki Ferdka Kiepskiego, którą gra od prawie 15 lat. Leciała już szybowcem, paralotnią, a nawet prowadziła katamaran. Dokąd zaprowadzi ją ta odwaga za parę lat? Aż strach pomyśleć!
Czy po tylu latach grania w "Świecie według Kiepskich" czuje się pani na planie jak w domu?
Marzena Kipiel-Sztuka: - Na planie prawie zawsze jest pełna obsada i ekipa techniczna. Znamy się i rozumiemy. Gdy kręcimy z Andrzejem Grabowskim sceny w sypialni, ekipa wie, że potrzebujemy spokoju. W hali pracuje wiele osób, ale wtedy jest cisza, jak makiem zasiał. Takie sceny nie polegają na tym, że my sobie tylko leżymy. Często są długie monologi. Czasem się zastanawiam, czemu bolą mnie łydki czy barki skoro tylko leżałam. Nie gram wyłącznie ustami. Gram całym ciałem, nawet palcami u stóp, których nie widać.
Nadal z przyjemnością gra pani Halinkę Kiepską?
- Gdybym była znudzona, to odczułaby to cała ekipa i widzowie. Mnie i pozostałych aktorów ta produkcja wciąż bawi.
Czy dzięki popularności udało się pani kiedyś np. ominąć kolejkę w urzędzie lub uniknąć mandatu?
- Zdarza się. Np. w sklepie mięsnym proszę o jakiś kawałek mięsa, a ekspedientka kręci głową i mówi: - Jutro! Wtedy wiem, że nie chce mi wcisnąć czegoś drugiej świeżości. Jednak z pełną odpowiedzialnością oświadczam, że jako kierowca nigdy nie nadużyłam swojej popularności.
Mówi się, że uwielbia pani wyzwania.
- Ja jestem poszukiwaczką adrenaliny, mimo to, że mam wiele lęków, np. panicznie boję się wysokości. Ale czasami myślę sobie, że i w drewnianym kościele może mi cegła na łeb spaść! Taki tok myślenia doprowadził mnie już do tego, że leciałam szybowcem i sama kontaktowałam się z wieżą, zaliczyłam lot paralotnią za motorówką, nawet katamaran po Zatoce Gdańskiej prowadziłam! Ręce mi się trzęsły, no ale ja nie spróbuję?
Gazety pisały, że buduje pani dom?
- Cudowne opowieści bardzo dziwnej treści! Potraktuję czytelników poważnie i powiem tylko tyle, że bzdury piszą wszelkie gazetki, które po porannej kawie przegląda się w toalecie. Nie mam domu, tylko mieszkanie w Legnicy i ciągle spłacam kredyt, który na nie wzięłam.
A w jaki sposób się pani relaksuje?
- Oglądam teleturniej 'Jeden z dziesięciu', bo to nie jest dla mnie czas stracony. Czasem włączam sobie jakiś film ze Stevenem Seagalem, bo wciąż uważam, że jest ciachem (śmiech). Ale do kolorowych gazet raczej nie zaglądam. Większość z nich robi z aktorów istoty innego gatunku. Potem ludzie w pociągu patrzą na mnie i pytają: - To pani jeździ pociągami? Odpowiadam wtedy, że właśnie helikopter mi się zepsuł!
Rozmawiała Paulina Masłowska.