Reklama

Tomasz Kammel: W końcu spokorniałem

Przed kamerą czuje się swobodnie, lubi dzielić się swoją wiedzą z innymi. Wydał dwie książki na temat autoprezentacji, ma własny kanał na YouTube, a do tego regularnie współprowadzi "Pytanie na śniadanie".

Przed kamerą czuje się swobodnie, lubi dzielić się swoją wiedzą z innymi. Wydał dwie książki na temat autoprezentacji, ma własny kanał na YouTube, a do tego regularnie współprowadzi "Pytanie na śniadanie".
Gdy przed laty zdarzały się na wizji nieprzewidziane sytuacje, trochę walił mi się świat. Teraz po prostu się tym nie przejmuję - wyznaje Tomasz Kammel /Jordan Krzemiński /AKPA

Do studia "Pytania na śniadanie" wkrada się wakacyjne rozluźnienie czy wręcz przeciwnie?

Tomasz Kammel: - W wakacje program jest rzadziej emitowany. Dostosowujemy się do potrzeb widzów, których wakacyjny dzień wygląda nieco inaczej. Za to u nas w redakcji zawsze panuje pełne, dobrze rozumiane spięcie, aby program był jak najlepszej jakości. Opłaca się to zarówno nam, jak i widzom.

To poranne wstawanie jest dla pan wyzwaniem?

Reklama

- Jestem pełen podziwu dla ludzi, którzy robią to przez cały tydzień, jak np. Jarosław Kuźniar. Gdy przyjdzie mi prowadzić poranny program przez trzy dni z rzędu, jestem całkowicie wycieńczony. Często pracuję wieczorami, zwłaszcza gdy nagrywamy "The Voice of Poland", a organizm ma ograniczoną wytrzymałość, którą wzmacnia się poprzez sen. Zdecydowanie nie jestem rannym ptaszkiem, tylko klasyczną sową.

Czy w telewizji na żywo często zdarzają się wpadki?

- Życie niesie za sobą mnóstwo niespodzianek, więc wpadki wciąż się zdarzają. Jednak dziś na pewno jest mi łatwiej z nich wybrnąć. Gdy przed laty zdarzały się na wizji nieprzewidziane sytuacje, trochę walił mi się świat. Myślałem, że jestem skompromitowany i pokazałem się z najgorszej strony. Teraz po prostu się tym nie przejmuję. Profesjonalizm wymaga rzetelnego przygotowania się do pracy, ale to wcale nie oznacza, że człowiek nie ma prawa czegoś nie wiedzieć albo się pomylić.

W jednym z wywiadów przyznał pan, że ma w planach pracę w niemieckiej telewizji. To marzenie wciąż aktualne?

- Był taki pomysł, ale nie wiem, co przyniesie życie. Jeśli chodzi o zagraniczne media i rynki, na których chciałbym być obecny, to internet jest dla mnie dużo ciekawszy. Mam swój własny kanał na YouTube, który już za chwilę wystartuje w dwóch obcojęzycznych wersjach, jedna z nich będzie właśnie niemiecka. A co będzie dalej? Zobaczymy.

To właśnie w ojczyźnie Goethego wypoczywa Pan najchętniej, czy wybiera inne kierunki?

- Często jeżdżę do Niemiec, bo mieszka tam mój ojciec, więc po prostu wpadam tam, jak do domu. W wakacje jeżdżę po świecie i zbieram inspiracje. Wyjeżdżam w miejsca, w których mnie jeszcze nie było, bo choćby zważywszy na pracę, potrzebuję takich doświadczeń.

Przekroczył pan już magiczną czterdziestkę. To był przełomowy moment w pana życiu?

- Spokorniałem. Dużo pracuję ze studentami - ich dylematy na pierwszy rzut oka wydają mi się błahe, lecz chwilę później karcę się za takie podejście. Są bardzo ważne dla ludzi w tym wieku. Trzeba o tym pamiętać, żeby nie popaść w arogancję. Nie chcę być wujkiem Tomkiem, który prawi morały. Poza tym, nie wstydzę się już tak, jak kiedyś. Miałem problem z poczuciem zażenowania, a po czterdziestce dociera do człowieka, że już nie ma na to czasu. Trzeba żyć pełnią życia i być w zgodzie z samym sobą. Dziś mam już duży dystans do różnych sytuacji, wolę być bliżej życia.

Rozmawiała Paulina Masłowska.

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Tomasz Kammel
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy