To jest jak kino akcji!
- Program "Bankomat. Wyścig z czasem" tworzy młoda, ale doświadczona ekipa, związana z filmem, reklamą i teledyskami. Nie ma w nich stagnacji. Jest ogień w żyłach, a na planie pracuje minimum 9 kamer, które jeżdżą, latają i zwisają z dużych wysokości - mówi Rafał Cieszyński.
Co jest głównym atutem nowego reality show telewizji Puls "Bankomat. Wyścig z czasem"?
- Chcemy obudzić w ludziach to, co jest w nich pozytywne, dobre i prawdziwe. Nie interesuje nas "ciemna strona mocy", choć i ta czasami się objawia. Nie korzystamy ze studia, naszą scenografią jest miasto, a uczestnik na początku nie ma zielonego pojęcia, w czym bierze udział. To nie jest zwykły teleturniej, robimy rzeczywisty film akcji, jego głównym bohaterem jest człowiek z krwi i kości, który zdecydował się wziąć udział w prawdziwej miejskiej grze. Tutaj wszystko może się zdarzyć, bo nikt nie jest w stanie przewidzieć ludzkich reakcji i wyborów, dokonywanych w stresie i pod presją czasu.
Jakie konkurencje czekają uczestników?
- Podobnie jak w moim zawodzie, może przydać się każda umiejętność. Wszystko zaczyna się od podejścia zawodnika do bankomatu i informacji na wyświetlaczu, że na jego koncie zdeponowano dość pokaźną sumę pieniędzy. Aby ją zatrzymać, musi wprowadzić czterocyfrowy kod PIN, którego prócz trzech osób z produkcji, nie zna nikt.
Udzielają się panu emocje uczestników?
- O tak. Nie tylko mnie, ale i całej ekipie - nasz program bardzo podbija adrenalinę i budzi całe spektrum emocji! Pierwszy raz widziałem na przykład, żeby jednego uczestnika filmował facet pędzący z ciężką kamerą na rolkach oraz gość na motorze i żeby zdjęcia kręcone były też na ogromnym wysięgniku. Wszystkim kieruje "Szaja" - Andrzej Szajewski, młody, bardzo zdolny reżyser,który podchodzi do tego projektu z taką pasją, że jego energia udziela się wszystkim!
Propozycję, aby zostać prowadzącym reality show, przyjął więc pan bez chwili wahania?
- Jeśli mam być szczery, na początku byłem nastawiony raczej sceptycznie. Mam co robić. Nie narzekam na brak pracy i nie muszę brać czegoś na siłę. Pojechałem jednak na spotkanie z reżyserem i... stało się! Od razu poczułem, że chcę to robić. Wystarczyła chwila spędzona z "Szają". Opowiadał o projekcie z taką pasją i temperaturą, że od razu wiedziałem, że mam do czynienia z charyzmatycznym pasjonatem, któremu zależy na tym, żeby zrobić coś wyjątkowego. Zaczął od słów: - Zgarnąłem najlepszych ludzi z filmu, reklamy i teledysków. Ten program będzie robiony najnowszą techniką filmową, nie chcę robić kolejnego teleturnieju, nasza gra miejska ma mieć poziom najlepszego kina akcji! Czy mogłem usłyszeć coś lepszego?
Praca w programie nie koliduje z innymi obowiązkami zawodowymi? Gdzie jeszcze będzie można pana zobaczyć?
- Na szczęście nie. Gram w trzech spektaklach teatralnych, z których dwa - "Się kochamy" i "Zamknięty Świat" (oba reżyserowane przez Darka Taraszkiewicza) pokazywane są w całej Polsce, a także na świecie. Granie w nich to ogromna przyjemność, bo kiedy pracuje się z tak znakomitymi aktorkami jak Krystyna Sienkiewicz, Zofia Czerwińska, Ania Dereszowska, Edyta Olszówka czy kolegami jak Leszek Żurek i Darek Taraszkiewicz, nie może być inaczej. Cały czas kręcone są kolejne odcinki "Ojca Mateusza", zagęszcza się też akcja mojego wątku "Na Wspólnej" - na razie jednak nic nie mogę zdradzić.
Rozm. KRAS