Reklama

Superniania sprawdzi nauczycieli

W programie "Dorota Zawadzka. Do tablicy" Superniania wzięła na warsztat polską szkołę. Telewizyjna gwiazda zdradza, jak było, gdy to ona nosiła mundurek.

Kurier TV: Skąd wziął się pomysł na nowy program?

Dorota Zawadzka: - Pochodzę z nauczycielskiej rodziny i z wykształcenia jestem nauczycielką, bo zawsze o tym marzyłam. Przedstawicieli tego zawodu darzę szacunkiem. To oni wychowują pokolenia. Według mnie nauczyciel musi być mistrzem. Niestety w tym zawodzie panuje negatywna selekcja. Nauczyciele często są źle wykształceni, ale to nie ich wina, lecz systemu nauczania.

Jakie tematy zamierza pani poruszać?

- Różne. Przemoc w szkole, depresje wśród uczniów, inność, szkoły publiczne a prywatne. A także tematy, o których rzadko kiedy się mówi.

Reklama

To znaczy?

- Obowiązki rodziców wobec szkoły. Czy problem tzw. ukrytej korupcji - jak będziesz chodził na dodatkowe zajęcia do tej pani, to dostaniesz trójkę na koniec roku. Przede wszystkim jednak będę starać się znaleźć odpowiedź, w jaki sposób z tym wszystkim mają sobie poradzić uczniowie, ich rodzice oraz nauczyciele.

Nie obawia się pani, że tym razem głos będzie miała też publiczność?

- Skądże! Jestem otwarta na ludzi i ich poglądy. Nie dyskutuję tylko z tymi, którzy mają takie samo zdanie jak ja. Szanuję inny punkt widzenia. Chodzi o to, by wymieniać myśli. To rozwija. Mnie także. Staram się, żeby dyskusja w studiu była merytoryczna. Choć muszę czasami hamować emocje. Ale ja nigdy nie krzyczę NA ludzi, tylko DO ludzi.

A jaki obraz szkoły wyłania się podczas pracy nad programem?

- W polskiej szkole nie uczy się umiejętności. Najważniejsza jest sucha wiedza. Nie dajmy się zwieść obrazowi szkoły prezentowanemu w rodzimych filmach (uśmiechnięci nauczyciele, otwarci na swoich podopiecznych), bo to jest oderwane od rzeczywistości. Nauczycielom często brakuje szacunku wobec uczniów.

A pani szkolne wspomnienia?

- Lubiłam chodzić do szkoły. Moja mama była nauczycielką, jej koleżanki, a moje tzw. przyszywane ciocie też, więc jako dziecko myślałam, że kobieta równa się nauczycielka. Sama byłam średnią uczennicą. Do dziś pamiętam swoją licealną traumę związaną z chemią. Tylko że szkoła wówczas była inna i świat był inny. Wszystko się zmienia, a polska szkoła niestety nie, a wręcz wygląda tak, jakby miała się coraz gorzej.

Czy winna jest tylko szkoła? A co z rodziną?

- Wszystko zawsze zaczyna się w rodzinie. Zwłaszcza przemoc. Problem polega na tym, że większość nauczycieli nie robi nic, kiedy dziecko nie ma wsparcia w domu. A nauczyciel jest przecież człowiekiem i jako człowiek powinien być wrażliwy na wszelkie patologie.

Chcesz obejrzeć swój ulubiony serial, film, teleturniej? Sprawdź nasz program telewizyjny - mamy na liście ponad 200 stacji!

Kurier TV
Dowiedz się więcej na temat: nauczyciele
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy