Stylizacja na Dodę!
Sławę zyskała rolą Joli z "Rancza". Elżbieta Romanowska zdradza, w czym ta dziewczyna jest jej bliska, co dalej z popularnym serialem, a także gdzie sama znalazła romantyczną miłość.
"Imperium TV": Zdradź, czy udało ci się naładować akumulatory przed zimową szarówką?
Elżbieta Romanowska: Tak, miałam tydzień wolnego latem. Było to przed zdjęciami do serialu i w przerwie prób do spektaklu w teatrze Studio Buffo, gdzie też gram. Tamta energia wciąż jest we mnie. Spędziłam wspaniały urlop we Francji.
W romantycznym Paryżu?
- Romantycznie było, ale nie w Paryżu. Byłam w rodzinnych stronach mojego chłopaka. Szkoda, że ten czas minął tak szybko i musiałam wrócić do pracy...
Chcesz się przeprowadzić na stałe do Francji?
- Nie, na razie za nic w świecie nie chciałabym zrezygnować z pracy. To raczej mój chłopak powoli zagnieżdża się w Polsce.
Ale podobno na wiosnę serial "Ranczo" się skończy?
- Nie przesądzałabym tego tak kategorycznie. Dwa lata temu też mówiło się o zakończeniu, a scenarzyści przysiedli i powstały kolejne odcinki. Na pewno nie zapadła jeszcze jednoznaczna decyzja w tej sprawie.
A nie znudziła ci się rola Joli?
- Trzynaście odcinków, które widzowie mogą oglądać przez jeden sezon, nagrywamy zazwyczaj przez trzy miesiące, podczas wakacji. Później wracamy do innych zajęć. Każdą kolejną serię traktowałam jak świetną przygodę i każdego roku z coraz większą radością i sentymentem wracałam do pracy na planie. Poza tym scenarzyści przygotowali pewną zmianę wizerunku Joli. Zacznie się ona teraz stylizować na Dodę.
Nie boisz się, że zostanie na Tobie piętno Joli i ciężko ci będzie znaleźć pracę w innym serialu?
- Nie, ja bardzo lubię Jolę! To prosta dziewczyna z temperamentem i marzeniami, która udowadnia, że wszystko jest możliwe, jeśli się tego bardzo pragnie. Szczególnie, gdy ma się obok kogoś tak oddanego jak Pietrek. Absolutnie nie wciąga mnie ona w żaden schemat. W serialu mam sporą charakteryzację: okulary, grzywka, ubrania całkiem inne niż moje prywatne. Jesteśmy tak różne, że często ludzie nie wiedzą, że to ja wcielam się w Jolę.
A czy według ciebie macie w ogóle jakieś cechy wspólne?
- Jestem jej odwrotnością. Jedyna nasza wspólna cecha to ciepło bijące z Joli. Przyjaciele twierdzą, że jest ono też we mnie.
Z Elżbietą Romanowską rozmawiała Ewa Pokrywa/AKPA.