Reklama

Skrzynecka podsumowuje

Chwilowa przerwa w emisji telewizyjnych tanecznych show, skłania do refleksji nad dotychczasowymi ich edycjami. Poprosiliśmy o krótkie podsumowanie Katarzynę Skrzynecką, prowadzącą "Taniec z gwiazdami".

W ciągu tych wszystkich edycji "Tańca z gwiazdami" przez parkiet przewinęło się wiele znanych osób. Czy ktoś szczególnie zapadł pani w pamięć? Ktoś kto sobie świetnie radził, albo właśnie ktoś, komu nie szło najlepiej?

- Myślę, że było dużo zaskoczeń, dużo niespodzianek. Było też dużo wielkich emocji i paru wielkich przegranych. Wybitnych przegranych, którzy przepięknie tańczyli i moim zdaniem odpadli dużo za wcześnie. Wśród nich znalazł się Przemysław Sadowski - na pewno był jednym z najwspanialej tańczących zawodników w jego edycji programu. Wszyscy bardzo żałowaliśmy, że został niedoceniony w tym programie.

Reklama

- Ja bardzo serdecznie, pomimo mojej wielkiej sympatii dla Ani Guzik i naprawdę wysokiej oceny jej poziomu tańca, żałowałam, że też wcześniej odpadł Mateusz Damięcki. Gdzieś tam w głębi duszy miałam wrażenie, że w finale znajdzie się Mateusz z Justyną. Oczywiście w tym programie nie wygrywa jedynie technika tańca, wygrywa również to, czy ktoś jest niezwykle sympatyczną i lubianą osobą. Osobą o wielkim sercu i niezwykłym wdzięku swojej osobowości - co jak podkreślam, nie ujmuje absolutnie niczego w technice i jakości tańca Ani, bo tańczyła rzeczywiście znakomicie. Natomiast było wiele takich niespodzianek i pozytywnych i może też rozczarowań, kiedy życzyłam komuś, aby zawędrował znacznie dalej.

Czasami przeszkadzały kontuzje...

- W naszej ostatniej edycji mieliśmy rzeczywiście parę niefortunnych kontuzji, które pokrzyżowały na pewno wielkie szanse paru osobom. Przepięknie tańczyła na przykład Halinka Mlynkova, która miała ogromne szanse być może nawet na finał tego programu, bo jest dziewczyną, która ma w sobie tyle gracji dla kobiecości i poczucia rytmu, że niektóre tańce - te które zdążyła w programie zatańczyć - tańczyła jak zawodowa tancerka. Na pewno była też jedną z moich faworytek.

Czasami przeszkadzały też przekonania polityczne...

- Zaskoczeniem dla mnie było też to, że czasami publiczność zdecydowanie głosowała na swoje sympatie i antypatie osobowościowe i polityczne, niezależnie od tego, czy ktoś dobrze tańczył czy nie. Również w ostatniej edycji bardzo pięknie tańczącą osobą była Sandra Lewandowska, pani posłanka. Przypuszczam, że zabrakło jej głosów od telewidzów ze względu na takie czy inne czyjeś upodobania polityczne. Nie ze względu na to, czy tańczyła słabiej, bo również miała w tym programie - moim zdaniem - wielkie szanse. Ten program udowadnia, że rzeczywiście taniec jest w programie bardzo istotny, ale mimo, że jurorzy mogą kogoś oceniać wysoko, głosują przede wszystkim telewidzowie. Jest to jeszcze jednym dowodem na to, że program jest absolutnie na żywo i że rzeczywiście o wygranych decydują głosy telewidzów.

A czy sama Katarzyna Skrzynecka znajduje czas na to, aby przy okazji pracy w programie, doszkalać się w tańcu?

- Ostatnio nie. Mam też swoją pracę, gram bardzo dużo koncertów, gram sporo w teatrze i pracuję na planie filmowym. Nie starcza mi czasu, aby regularnie trenować również taniec. Na pewno jednak dla własnej przyjemności i dobrej kondycji powrócę do trenowania tańca jak będę miała moment, kiedy będzie troszeczkę mniej pracy.

A jak mijają święta Katarzyny Skrzyneckiej?

- Moje święta tak jak zawsze są z moją najbliższą rodziną. Ja nie wyjeżdżam nigdy na Święta Bożego Narodzenia. Kocham narty, ale nie w Boże Narodzenie. Święta więc są zawsze w domu z rodziną, z rodzicami i psem, a raczej z trzema psami. Mamy dużo zwierzaków i zazwyczaj mówią do nas ludzkim głosem śmiech.

Z Katarzyną Skrzynecką rozmawiała Hanna Krzyżanowska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: taniec | święta | Taniec z gwiazdami
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy