Reklama

Sama decyduje o sobie

Muzyka, aktorstwo i taniec to jej największe pasje. Od niedawna realizuje je na planie serialu "Pierwsza miłość". Gra też w "Plebanii" i promuje swoją nową płytę, która jest muzyczną podróżą w czasie.

"Tele Tydzień": Pani nowa bohaterka - Milena Suska, partneruje na parkiecie Adamowi - w tej roli Marcin Krajewski. Spotkaliście się wcześniej na planie "Tancerzy", ale znacie się jeszcze ze szkoły baletowej. Jak się pani współpracuje z Marcinem?

Natalia Lesz: - Znamy się prawie 20 lat! Marcin jest moim dobrym kumplem. To niezwykle zdolny tancerz i, jak się okazało, świetnie radzi sobie również przed kamerą.

Wasi bohaterowie spędzają ze sobą na parkiecie sporo czasu. Adam jest zafascynowany Mileną. Jego dziewczyna Kinga jest zazdrosna. Ma powody, żeby się martwić?

Reklama

- Nie mogę za wiele powiedzieć, ale... będzie się działo!

Milena dzięki pracy dużo osiągnęła jako tancerka. Los jednak wystawia ją na próby... Dziewczyna zostawia wszystko, by zaopiekować się chorą matką. Postawa godna naśladowania.

- Na pewno. Milena to dobra dziewczyna. Mimo przeciwności losu jest silna i daje sobie radę. Nie wiemy jednak tak do końca, co siedzi w jej duszy. Ma dość złożony charakter. Jak każda artystka (śmiech).

Z kolei jeśli chodzi o postać Agnieszki z "Plebanii", na początku wydawała się osobą zimną i wyrachowaną...

- Mogło tak być. Teraz to się zmienia ze względu na to, że Agnieszka została zaakceptowana jako pracownik urzędu. Poczuła się pewniej w ratuszu i nie musi już manipulować otoczeniem. Jest lubiana przez burmistrza i jego asystenta. Poza tym, jak pokazują różne sytuacje, często jest od nich dużo bardziej zaradna (śmiech).

Agnieszka nie tańczy, za to świetnie zarządza biurem burmistrza. Widziałaby się pani w takiej roli?

- To nie dla mnie. Osoba z takim charakterem jak ja potrzebuje ciągłych impulsów z zewnątrz. Sama wolę decydować o sobie, dyktować warunki. Dlatego rola asystentki w żadnym wypadku nie wchodzi w grę! Za to rola pani burmistrz, jak najbardziej (śmiech).

Najnowsza pani płyta "That Girl" już jest na rynku. To muzyczna podróż w lata 80. Udana?

- Według mnie tak. To był czas, kiedy powstały największe hity ikon światowej muzyki, jak Michael Jackson, Bruce Springsteen, Bon Jovi, Madonna czy Prince. Wtedy też bardzo popularny w Wielkiej Brytanii był tak zwany synth pop - odmiana muzyki pop, w której dominującą rolę pełni syntezator. Moja płyta oparta jest właśnie na elektronicznych brzmieniach, inspirowanych głównie rynkiem brytyjskim.

Ostatnio jeździła pani do Gruzji, gdzie powstaje teledysk do piosenki "Batumi", śpiewanej niegdyś przez zespół Filipinki.

- Przyznaję szczerze, że zanim wybrałam się do Gruzji, niewiele wiedziałam o tym państwie. Jadąc tam, spodziewałam się zupełnie czegoś innego: postsowieckiej architektury i takiej samej atmosfery. Tymczasem - niespodzianka!

- Gruzja zaskakuje na każdym kroku. Przepiękny kraj! Architektura, za którą stoi długa historia połączona z nowoczesnością. Tbilisi - jak na razie, jest moim ulubionym miejscem. Wystarczy przejść tamtejszą starówką. Uwagę przykuwają kamienice, stare świątynie i monumentalne katedry. Gruzini kochają Polaków i to się czuje na każdym kroku. Widać tę więź i zrozumienie, jakie łączy ich z naszym narodem.

Z Natalią Lesz rozmawiała Maria Ostrowska.

Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!

Nie przegap swoich ulubionych programów i seriali! Kliknij i sprawdź!

Więcej czytaj w magazynie "Tele Tydzień"

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Natalia Lesz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy