Reklama

"Rolnik szuka żony": Spotkanie przy świątecznym stole

Marta Manowska spotkała się z uczestnikami show "Rolnik szuka żony". Zaproszenie na świąteczną kolację przyjęli od niej również bohaterowie premierowej edycji. Z tej okazji gospodyni programu wspomina Gwiazdkę z dzieciństwa i zdradza nam, jakie prezenty przygotowała dla najbliższych.

Marta Manowska spotkała się z uczestnikami show "Rolnik szuka żony". Zaproszenie na świąteczną kolację przyjęli od niej również bohaterowie premierowej edycji. Z tej okazji gospodyni programu wspomina Gwiazdkę z dzieciństwa i zdradza nam, jakie prezenty przygotowała dla najbliższych.
Przy świątecznym stole spotkaja się m.in. rolniczka Ania i Marta Manowska, fot. materiały producenta /materiały programowe

Finał drugiej edycji show obfitował w nagłe zwroty akcji. Co dla pani było największym zaskoczeniem?

Marta Manowska: - Wiedziałam, że związek Grzegorza i Ani się rozwija. Podobnie jak Roberta i Agnieszki. To działo się na oczach widzów. Ale wszyscy myśleli, ja także, że relacje między Rafałem i Justyną nie układają się aż tak dobrze. To było zaskoczenie, gdy na kolejne spotkanie przyjechali, trzymając się za ręce!

Sądzi pani, że pierścionek w rozmiarze 9 trafi kiedyś na palec Ani?

- Liczę na to, bo mocno im kibicuję. Jednak fani przede wszystkim nie mogli uwierzyć w rozstanie Ani i Mariusza. To był szok. Nikt tak naprawdę w stu procentach nie wie, co się między nimi wydarzyło. Oni sami w ostatnim odcinku byli powściągliwi, zachowali klasę i nie prali publicznie własnych brudów.

Reklama

Mariusz postąpił zbyt pochopnie, oświadczając się Ani?

- To nie tak. Ania w finale powiedziała wprost, że gdyby poprosił ją o rękę na osobności, nie zgodziłaby się. Ponieważ stało się to na wizji, bała się go zranić. Trochę przestraszyło ją także tempo. Nie zamierzam oceniać Mariusza, który czuł, że to jest odpowiedni moment, że chce, by Ania została jego żoną.

Kuba powiedział do Ani na pożegnanie: do zobaczenia. Czyżby zaczęli się spotykać?

- Ania pisze zarówno z Kubą, jak i Łukaszem, którzy dołączyli do grona jej znajomych - sama o tym mówi. Nie wiem, czemu pozwolił sobie na taki zadziorny tekst.

A Eugeniusz i Lilianna?

- Może to nie była właściwa osoba, a może Eugeniuszowi po prostu jest dobrze tak jak jest. Trudno mi powiedzieć. Nie chcę osądzać jego decyzji.

Porównywała pani te dwie edycje?

- W końcu teraz pojawiła się rolniczka, która szukała męża. Cieszy mnie to. Tym bardziej, że stało się tak z woli kobiet, które same zaczęły zgłaszać się do programu. Ania jest pionierką (śmiech). Zresztą dostaje teraz mnóstwo wiadomości od pań z prośbą o rady, a także z zapytaniem, czy warto wystąpić w programie "Rolnik szuka żony". Za jej sprawą przekonaliśmy się, że mężczyźni potrafią napisać wzruszające listy, nie mają problemu z mówieniem o swoich emocjach, uczuciach. Takiej sceny zazdrości, jaką urządzili Mariusz i Kuba, dotąd przecież nie było.

Przed nami świąteczna odsłona programu. Coś zmieniło się w życiu uczestników?

- Nie widzieliśmy się miesiąc. Nie chciałabym jednak zdradzać, czego się dowiedziałam. Powiem tylko tyle, że pojawi się kolejna elektryzująca informacja. Ponadto przy stole zasiądą z nami także Grzegorz, Zbyszek i Stanisław, bohaterowie premierowej edycji. Fani od dłuższego czasu prosili, żebyśmy ich odwiedzili. Będzie zatem sporo wspomnień.

Ciekawi mnie teraźniejszość...

- Dobrze, uchylę rąbka tajemnicy (śmiech). Po emisji pierwszej transzy do jednego z rolników napisała samotna kobieta. Zaczęli się spotykać, zamieszkali razem, są szczęśliwi. Bardzo mnie cieszy, że dzięki udziałowi w show znaleźli miłość. Mimo że nie stało się to w obecności kamer.

Co jeszcze wydarzy się w odcinku specjalnym? Czego możemy się spodziewać?

- Pokażemy krótkie, zabawne sondy, które nagraliśmy wcześniej. Wzięli w nich udział najbliżsi, przyjaciele i znajomi naszych bohaterów. Udało się utrzymać to w sekrecie, więc rolnicy byli naprawdę zaskoczeni. Zadam im też pytania przygotowane przez internautów. Co więcej, zdementujemy sensacyjne doniesienia, które pojawiły się po finale. Lub potwierdzimy (śmiech). M.in. czy Ania i Grzegorz znali się wcześniej... Porozmawiamy również o świątecznych zwyczajach w naszych domach. I o wigilijnych potrawach. Niektórzy uczestnicy przywieźli je nawet ze sobą. Pojawił się sękacz, Ania przygotowała różne ryby.

Wręczyliście sobie prezenty?

- Nie, ale złożyliśmy życzenia. Może uda się nam jeszcze spotkać przed Wigilią.

Dzwonicie do siebie z okazji imienin, urodzin?

- W dniu nagrywania odcinka świątecznego urodziny świętowali Zbyszek i nasz reżyser. Zaśpiewaliśmy im "Sto lat". Staramy się pamiętać o ważnych datach, ale przede wszystkim utrzymywać kontakt na co dzień. A teraz w końcu możemy przejść na stopę prywatną (śmiech).

Jak wyglądają pani święta?

- Zawsze tak samo, rodzinnie. Staram się przyjechać do Katowic wcześniej. Mama czeka na mnie z niecierpliwością, bo razem robimy tradycyjne śląskie makówki. Rano w Wigilię nie spieszymy się, dużo rozmawiamy. A wieczorem siadamy do stołu z najbliższymi i celebrujemy wspólny czas. Czytamy fragmenty Pisma Świętego, dzielimy się opłatkiem. Życzenia składamy sobie długo, ponieważ każdy opowiada o swoich marzeniach. Mamy opracowane, że barszcz musi już wtedy stać na gazie i się grzać (śmiech). Później idziemy na pasterkę. Nawet jako mała dziewczynka chodziłam na nią z rodzicami. To najpiękniejsza msza w roku. Mama mi zawsze powtarzała, gdy byłam smutna i nie mogłam zasnąć: pomyśl o czymś przyjemnym, najlepiej o świętach. Działa do dzisiaj.

To magiczna pora?

- Niezwykle. Miło przy okazji naszej rozmowy powspominać. Długo wierzyłam w Mikołaja, za którego przebierał się tata. Wyglądałam przez okno, a on szedł w długim czerwonym płaszczu i gubił przyczepione do niego tekturowe gwiazdki. Rodzice dbali o najdrobniejszy szczegół tej charakteryzacji. Teraz razem z mamą, która ma zdolności artystyczne, wymyślamy dekorację na stół i choinkę. W ubiegłym roku nasze drzewko było biało-czerwone, w tym będzie albo czarne, albo białe.

Jakie upominki się pod nim znajdą?

- Kupuję je na ostatnią chwilę. Nie potrafiłabym wcześniej, gdy nie czuję jeszcze atmosfery świąt. Ostatnio znalazłam pod choinką odkurzacz i to chyba najfajniejsza rzecz, jaką dotąd dostałam.

To wyjątkowo praktyczny prezent...

- Jest pionowy, podświetlany. Aż chce się nim sprzątać, bo nie trzeba się schylać. Robię nim porządki niczym Freddie Mercury w teledysku do piosenki "I want to break free" (śmiech). A tak na poważnie, rok temu urządzałam swoje pierwsze mieszkanie, stąd odkurzacz. Ekspres do kawy sama położyłam sobie pod choinką. Nie otaczam się zbędnymi przedmiotami. Lubię ascetyzm. Od kilku lat w grudniu rezerwuję też bilety lotnicze do mojej ukochanej Azji.

Pani tata gra kolędy na gitarze?

- Ma gitarę elektryczną i wykonuje raczej rockowe i metalowe kawałki. W ubiegłe święta uczył mnie grać "Paranoid" Black Sabbath i właśnie na lipcowy koncert tego zespołu dostanę od taty bilet, a on ode mnie.

Rozmawiała: Małgorzata Pokrycka

Kurier TV
Dowiedz się więcej na temat: Rolnik szuka żony 2 | Marta Manowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy