Reklama

Piotr Garlicki: Niełatwy ze mnie partner

Cieszy się, że po latach udało mu się wrócić do zawodu. To nie było ani łatwe, ani oczywiste.

Pochodzi z lekarskiej rodziny - dziadek był chirurgiem, a babcia ginekologiem. Ale sam Piotr Garlicki (67 l.) lekarzem nie chciał zostać. - Ale może jakieś predyspozycje w fachu lekarskim po nich przejąłem? - zastanawia się. W końcu serial "Na dobre i na złe", gdzie gra rolę doktora Trettera, otrzymał trzy nagrody towarzystw medycznych. Właśnie ta rola przyniosła mu największą popularność, o którą - jak mówi - nigdy tak naprawdę nie zabiegał.

Droga pana Piotra do zawodu też nie była prosta. Nie miał pomysłu na to co robić w życiu, choć dojrzewał szybko, bo wyprowadził się z domu już w wieku 17 lat. Nie mógł znaleźć wspólnego języka z ojczymem. - Byłem zdany na własne siły i samotność - opowiada. Studiował orientalistykę, ale to nie było to. Do aktorstwa namówił go Jacek Woszczerowicz, z którego synem pan Piotr się przyjaźnił. Stary mistrz dostrzegł w nim jakąś iskrę.

Reklama

Szkołę ukończył bez problemów. Uważany był za jednego z bardziej interesujących aktorów przełomu lat 70. i 80. Zagrał m.in. w "Barwach ochronnych". Miał bardzo dobry moment, był na fali, kiedy nagle... z 200 dolarami w kieszeni wyjechał do USA. Spędził tam 14 lat.

- Kiedy wyjeżdżałem, w Polsce zawód aktora cieszył się dużą estymą społeczną. Byliśmy poważani przez społeczeństwo, a w kieszeniach było pusto. Nie było pieniędzy. Wyjechałem za ocean z przyczyn czysto ekonomicznych - wspomina.

Ale nie chodziło tylko o pieniądze. W jego drugim małżeństwie właśnie przestało się układać... - Brak więzów rodzinnych w czasie dorastania wpłynął na moje życie emocjonalne - wyznaje.

Jego pierwsze małżeństwo trwało krótko. Z drugą żoną, Moniką, postanowili się rozstać kiedy ich syn Łukasz był jeszcze mały. - Niełatwy ze mnie partner. Wiem o tym - przyznaje.

W tym czasie u znajomych poznał Dorotę i to z nią wyjechał do USA. - Był to rok 1985. Rok później pobraliśmy się. Wróciliśmy do kraju po 15 latach z synem Kasprem - opowiada.

O tym, czym zajmował się w USA nie chce opowiadać, a pracował w wielu profesjach. To nie był łatwy czas, bo pragnął realizować się jako aktor, a tam nie mógł... Wrócił do Polski, choć dobrze wiedział, że rynek bardzo się zmienił. - Podczas mojej nieobecności na tutejszym rynku różne komórki, takie jak dubbing, radio, film zostały wynajęte. Wykształciła się cała kadra aktorów specjalizujących się na przykład w dubbingu. W tej chwili ten obszar jest dla mnie zamknięty, ma swoich specjalistów - mówi.

Pan Piotr ma jednak nadzieję, że to się jeszcze zmieni. Tymczasem podziwia syna Łukasza, który dobrze sobie radzi w zawodzie, i liczy, że kiedyś zagrają razem. Podobnie może być z Kasprem (19 l.), który ma już za sobą debiut w serialu "M jak miłość". Aktor pozostaje optymistą i godzi się z tym, na co nie ma wpływu. Telefony wprawdzie się nie urywają, ale na razie cały czas ma co robić. A najbardziej cieszy się z tego co ma - ze szczęśliwej rodziny.

KL

Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Świat & Ludzie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy