Reklama

Pawlikowska o piśmie i tatuażach

Znana podróżniczka i dziennikarka, Beata Pawlikowska, została w tym roku członkiem Kapituły Ogólnopolskiej Kampanii Pisania Piórem. Jak przyznaje, wieczne pióro towarzyszy jej wszędzie za wyjątkiem jednego miejsca - dżungli amazońskiej.

"Pióro wieczne jest wiecznym z wyjątkiem dżungli amazońskiej. Tam jest tak wilgotno, że wszystko, co zostanie napisane piórem najzwyczajniej w świecie z papieru spływa. Robię podczas swoich podróży bardzo dużo notatek, w dżungli jedynie długopisem. Książki pisze na komputerze, ale poza Amazonią pióro wieczne mam zawsze przy sobie" - wyznaje podróżniczka.

Pawlikowska miała okazje przyjrzeć się wielu kulturom i ich pismom. Które uważa za najbardziej estetyczne?

"Bardzo starannie kaligrafują ludzie w Ameryce Południowej. To można sprawdzić nawet w Polsce. Jeżeli weźmiemy paszport i porównamy podpisy różnych ambasadorów na wizach - natychmiast zwrócimy uwagę na ambasadorów z krajów Ameryki Łacińskiej, ponieważ oni zawsze podpisują się z ogromnymi zawijasami. Tam jest dużo pętelek, kropek, podkreśleń. Te podpisy są zawsze masywne, rozbudowane, jak na żadnym innym kontynencie" - opowiada Pawlikowska.

Reklama

Co najbardziej zaskakuje, gdy myślimy o formach pisania na świecie.

"Są takie miejsca, w których ludzie w ogóle nie piszą, ponieważ w ogóle nie znają pisma. Dużo czasu spędziłam z Indianami w wioskach amazońskich. Tam wszystko zapisuje się za pomocą słów przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Tak tworzą się legendy i mitologia. To znaczy, że jeżeli te wioski znikają z powierzchni ziemi to znika razem z nimi wszystko, co wykształciła ich kultura" - tłumaczy gospodyni programu "Zagadkowa blondynka".

"Z drugiej strony są takie pisma, które do dzisiaj nie zostały rozszyfrowane. Należy do nich pismo rongo rongo z Wyspy Wielkanocnej. Pisano nim na kamiennych płytach. Część z nich zachowała się do dziś, ale nikt nie jest w stanie odczytać tych napisów. Nie znaleźliśmy jeszcze klucza do pisma rongo rongo. Mimo że na wyspie mieszkają rapanojczycy, którzy mają własnych naukowców - do tej pory się nie udało" - twierdzi Pawlikowska.

"Nie tak dawno zostały odszyfrowane księgi Majów. To niesamowite uczucie. Stoi się naprzeciwko kamiennej tablicy, na której zapisane są niezwykłe znaki, trochę podobne do hieroglifów egipskich, i wiemy, że tam może być tajemnica dotycząca ludzkości i nikt nie jest w stanie tego przeczytać" - dodaje.

Oprócz pióra w życiu podróżniczki wieczne są także dwa tatuaże.

"Tatuaż to atrament zatopiony w ludzkiej skórze na zawsze. Jeden z tych tatuaży dostałam od indiańskiego szamana. To wąż, który ma mnie chronić. Natomiast drugi (w okolicy ucha) zrobiłam na Wyspie Wielkanocnej. Niczego nie oznacza. Jedynie, że miałam fantazję go zrobić. Przejeżdżając przez stolicę Wyspy Wielkanocnej, która w rzeczywistości jest małą wioseczką, zauważyłam salon tatuażu. W środku stał przepiękny, szczupły, muskularny mężczyzna, jak z obrazka. Miał na piersiach ogromny tatuaż i od razu wiedziałam, że chcę, żeby zrobił mi tatuaż" - wspomina Pawlikowska.

"Tatuaże mają ogromne znaczenie w wielu kulturach. Na przykład na Nowej Zelandii Maorysi tatuowali sobie prawie całe ciało, łącznie z twarzami. Śmiali się z człowieka, który nie miał tatuaży, ponieważ one opisywały ich duchową drogę i historię życia. To, czy ktoś był szczęśliwy czy nie, ile miał żon, czy chorował. Człowiek bez tatuaży był tam obiektem drwin" - podsumowuje gospodyni "Świata według Blondynki".

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: PISM | pióro | tatuaże
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy