Reklama

Paweł Orleański: Tematy się nie skończą

Przed nami jubileuszowy 500. odcinek "Galileo". Paweł Orleański zdradził, co w nim zobaczymy, czy po ośmiu latach prowadzenia programu jest jeszcze coś, co może go zaskoczyć oraz dlaczego nie bywa na salonach i bankietach.

Pięćset odcinków to ile lat?

Paweł Orleański: - Osiem! W 2007 roku po raz pierwszy wszedłem do studia "Galileo".

...i w nim zostałeś. Pół tysiąca odcinków - to brzmi dumnie. Było wielkie świętowanie?

- Zdecydowaliśmy, że nie będzie hucznego świętowania, ale moi koledzy z redakcji przygotowali dla mnie fantastyczną niespodziankę! Pozbierali najlepsze momenty ze wszystkich ośmiu lat i zmontowali. To jest właśnie ten pięćsetny odcinek.

Łza się w oku zakręciła ze wzruszenia?

- Chyba ze śmiechu! Matko, jak ja wtedy wyglądałem! To jest wartość dodana do prowadzenia takiego programu, bo można po latach zobaczyć, jak człowiek się zmieniał...

Reklama

Świat cię jeszcze zaskakuje? Kiedy robi się program, który pokazuje rzeczy ekstremalne i absurdalne, to człowieka chyba mało jest w stanie zadziwić...

- Wciąż mnie zaskakuje, choć coraz mniej. Technologia bardzo poszła do przodu, trudno jest czasem odróżnić prawdę od fikcji. Cały czas przekraczamy granice i to się dzieje błyskawicznie! Roznosi się po świecie też błyskawicznie, bo przecież żyjemy w globalnej wiosce. Tak więc czasu na zastanawianie, analizowanie i zdziwienie jest niewiele.

Ale bywa, że otwierasz szeroko oczy, kiedy widzisz jakiś materiał?

- Oczywiście! Pamiętam taki cykl o absurdalnych japońskich wynalazkach. Była tam na przykład podpórka pod brodę do spania w metrze lub autobusie. Albo coś na kształt abażuru, co chroni buty przed pobrudzeniem. Tych wynalazków było dużo, dużo więcej, a co jeden to dziwniejszy. W życiu bym nie przypuszczał, że ktoś może wpaść na podobne pomysły...

Program cieszy się popularnością od 8 lat. Mam wrażenie, że to dla ciebie praca marzeń!

- Nie ukrywam, że ja bardzo lubię ten program, ale nie mam poczucia, że znalazłem "ciepłą posadkę". Cały czas staramy się go urozmaicać, by był dla widzów atrakcyjny. To format, który może trwać i trwać, bo nie sądzę, by tematy kiedykolwiek się skończyły.

Od 15 lat jesteś "twarzą" Czwórki oraz mężem znanej aktorki - Joanny Orleańskiej, a jednak show-biznes was nie wciągnął.

- To w dużej mierze zasługa mądrości mojej żony. Ona pilnuje, by nasze "bywanie" w mediach ograniczało się do minimum. Nie czujemy ciśnienia, by być wszędzie i za wszelką cenę.

Rozmawiała Ewelina Kopic.

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy