Paulina Sykut-Jeżyna: Będą bliźniaki?
Jest zakochana i szczęśliwa. Ma wymarzonego męża, z którym pragnie mieć dzieci. A jej kariera rozwija się błyskawicznie.
Swoją karierę w telewizji zaczynała jako pogodynka. Później było zwycięstwo w programie "Tylko nas dwoje". A następnie sprawdziła się w roli prowadzącej "Tylko muzyka. Must be the Music". Swoim urokiem osobistym zjednała sobie sympatię publiczności. W życiu prywatnym Paulinie Sykut-Jeżynie (31 l.) wiedzie się równie dobrze. W wieku 16 lat poznała mężczyznę swojego życia. Od ponad roku jest jego żoną. Kocha i jest kochaną. Pewnie dlatego coraz poważniej myśli o powiększeniu rodziny.
Jeśli wierzyć w znaczenie imienia Paulina, osobowość tej kobiety to stała gra pozorów...
Paulina Sykut-Jeżyna: - O nie! O nie! Nic z tych rzeczy. Paulina jest silną i wrażliwą kobietą. Dokładnie takie tłumaczenie słyszałam i powiem szczerze, że ono zdecydowanie bardziej do mnie pasuje. Nie jestem osobą, która stwarza jakiekolwiek pozory. Powiem nawet więcej - nie cierpię pozoranctwa. Zawsze mówię to, co myślę. Cenię ludzi, którzy są prawdziwi, naturalni i szczerzy.
I zapewne ta siła w połączeniu z wrażliwością to pani najmocniejsze cechy?
- To cechy, które budują moją osobowość. Moi przyjaciele zawsze powtarzają mi, że mam wyjątkowo mocny kręgosłup moralny.
Rozumiem zatem, że nie ma pani problemów z akceptacją siebie?
- Raczej nie. Żyję w zgodzie ze sobą i lubię siebie, ludzi, którzy mnie otaczają, i swoje życie.
Pewnie to również zasługa pani męża?
- Oczywiście. Piotr to wspaniały mężczyzna. Można mi zazdrościć.
A czy zmieniło się coś w pani życiu po wypowiedzeniu przysięgi, sakramentalnego "tak"?
- Jest piękniej, lepiej i jakby... spokojniej.
Czyli według pani małżeństwo jest potrzebne, aby żyć w szczęśliwym związku?
- Polecam ślub, ale tylko tym ludziom, którzy naprawdę się kochają. Trzeba być w stu procentach pewnym, czego się chce. To przecież decyzja na całe życie. Należy do niej dojrzeć. Sama ceremonia była już dla mnie niezapomnianym i głębokim przeżyciem. Ślubowanie przed Bogiem, w kościele, w obecności najbliższych i przyjaciół - to jest niezwykłe! Cieszę się, że mogłam coś takiego przeżyć.
Miała pani pewność, że wychodzi za odpowiedniego mężczyznę? Przecież poznaliście się państwo, gdy miała pani zaledwie 16 lat.
- Miałam tę pewność. Byłam też bardzo spokojna i szczęśliwa. Zresztą cały czas jestem. Myślę, że jeśli ktoś przed zawarciem sakramentu małżeństwa zastanawia się, czy powinien to zrobić, czy dobrze robi, to z całą pewnością coś jest nie tak.
To dlaczego tak długo czekali państwo z zalegalizowaniem waszego związku?
- Bardzo dobrze, że tak się stało. Widocznie nie byliśmy jeszcze tak dojrzali i gotowi, żeby stanąć przed ołtarzem. Tak miało być. I nie chcę nawet myśleć o tym, co by było, gdyby... Bardzo się cieszę, że zrobiliśmy to z pełną świadomością. Dzięki temu możemy też czerpać z bycia małżeństwem jeszcze więcej.
A czy nie przeszkadza państwu 10-letnia różnica wieku?
- To akurat plus. Myślę, że jest to doskonała różnica wieku. Zresztą moich rodziców dzieliło tyle samo lat. Oni również świetnie się dogadywali i bardzo kochali. Tak, że powielamy ich schemat. Aczkolwiek wiadomo, że w miłości nie ma żadnych reguł. Dlatego wszystkie przysłowia i stereotypy odkładamy na bok. I po prostu żyjemy tak, aby być szczęśliwymi ludźmi.
Wzajemnie się uzupełniacie?
- Jesteśmy totalnie inni - jak niebo i ziemia. Ale przyznam, że właśnie to dodaje naszemu związkowi koloru i energii.
Skoro jest tak wspaniale... Czy to znaczy, że nie kłócicie się państwo?
- To byłoby chyba nierealne. Jak w każdym związku zdarzają się nam sprzeczki i kłótnie. Ale w zasadzie po ślubie wygląda to trochę inaczej. Posprzeczamy się, a za chwilę śmiejemy się z tego. Często mówię: "Piotrek przecież i tak nie masz wyjścia, musisz się ze mną pogodzić, bo i tak będziemy razem do końca życia...". I wybuchamy śmiechem.
I bardzo dobrze, przecież szkoda czasu na kłótnie!
- Szkoda, bo życie jest krótkie, a z wiekiem niestety czas pędzi coraz szybciej. Nie można go marnować! U nas nigdy nie było cichych dni. Nie mogłabym tak żyć. Jestem niespokojna, gdy nie ma go w pobliżu, gdy wyjeżdża. Uważam, że można kochać się przez całe życie, tak samo mocno w każdym wieku.
Jest pani zazdrosna o męża?
- Tak i to bardzo często. Kobiety zwracają na niego uwagę i, szczerze mówiąc, wcale się nie dziwię.
Małżeństwo nie dało pani większego poczucia bezpieczeństwa?
- Oczywiście że tak! Odczułam znacznie większy spokój. Jednak nic na to nie poradzę. Taka nasza kobieca natura. (śmiech)
Czy w waszych rozmowach pojawił się już temat powiększenia rodziny?
- Wielokrotnie. Chcemy mieć dzieci i jest to już postanowione. Nie wyobrażam sobie, aby nie stworzyć z Piotrem prawdziwej rodziny. Czuję, że spełnilibyśmy się w roli rodziców. A istnieje duża możliwość, że będziemy mieć bliźniaki. Pojawiały się bowiem w naszych rodzinach.
Alicja Dopierała