Pasjonat historii Bogusław Wołoszański
Od lat w swoim programie wciąga widzów w tajemnice i ujawnia nieznane fakty z przeszłości. W najnowszej serii "Sensacji XX wieku", którą zobaczymy już jesienią, zajmie się m.in. złamaniem szyfru Enigmy.
Od kilku dekad zajmuje pan widzów fascynującą historią.
Bogusław Wołoszański: - Zawsze chciałem robić coś, co mnie interesuje, w sposób, który mnie fascynuje. Z wykształcenia jestem prawnikiem. Może to właśnie sprawiło, że inaczej patrzyłem na historię. Nie interesowały mnie daty, miejsca czy nazwiska, a raczej cały mechanizm. Okazało się, że ten sposób pokazywania przeszłości spodobał się widzom.
Kiedy odbyła się premiera pierwszego odcinka?
- Pierwszy program z cyklu "Sensacje XX wieku" pojawił się na antenie TVP w 1983 roku. To już trzydzieści dwa lata, co widać po moich siwych włosach.
Proszę zdradzić, skąd w panu to zamiłowanie do przeszłości?
- Jest wpisana w moje pokolenie. Urodziłem się w 1950 roku, kiedy wspomnienia wojny były wciąż żywe zarówno wśród moich rodziców, jak i dziadków. W czasach mojego dzieciństwa każda szkolna wycieczka do lasu kończyła się znalezieniem jakichś niewypałów. Wówczas także filmy stymulowały wyobraźnię młodych ludzi historią. Dziś młodzież identyfikuje się z historią, tworząc chociażby grupy rekonstrukcyjne. Podziwiam ich zapał, poświęcony czas i ogromne nakłady finansowe. Zrobienie rycerskiej zbroi wiąże się z gigantycznymi pieniędzmi, a jednak są ci pasjonaci.
Wróćmy do programu. Jak długi jest proces od momentu koncepcji do realizacji odcinka?
- Około dwóch miesięcy, od zebrania materiałów, napisania scenariusza i przeżywania wszystkich rozterek. Trzy dni na nakręcenie odcinka to piekielnie mało, więc bardzo istotny jest sprawny zespół i warunki, w jakich możemy pracować.
Czy ma pan jeszcze jakieś zawodowe marzenia?
- Bardzo chciałbym zrealizować parę filmów o naszej historii i już niedługo jedziemy pod Komarów, gdzie będziemy kręcić zdjęcia o ostatniej bitwie kawalerii XX wieku. I znów mamy mordercze tempo pracy. Zdjęcia mają potrwać trzy dni, a tak naprawdę powinniśmy mieć na to trzy tygodnie. Marzę by zrobić takie widowisko, które zachwyci widzów, nie mnie.
Rozmawiała Ola Siudowska.