Paranienormalni: Każdy z nas jest z innej bajki
Artyści ulubionego kabaretu Polaków opowiadają o swoich rodzinach, słabościach i życiu w trasie. Paranienormalni zapraszają też przy okazji na najnowszy program, w którym gościem będzie Michał Szpak. Show "Paranienormalni Tonight" zobaczymy 24 września w telewizyjnej Dwójce.
Z czym mieliście na początku największe trudności?
Robert Motyka: - Z zagospodarowaniem sceny własnym organizmem. Nie wiedziałem, czy mam dreptać, czy stać, co zrobić z ręką, nogą. Michał, kiedy Ty dołączyłeś do tego zwariowanego duetu?
Michał Paszczyk: - Pierwszy raz zobaczyłem Paranienormalnych w 2006 roku, kiedy brawurowo przeszli przez eliminacje do PAKI i dostałem olśnienia.
Robert Motyka: - To był nasz piąty występ!
Michał Paszczyk: - Jak się o tym dowiedziałem, to prawie zemdlałem. "Zawodowcy!" - pomyślałem. Feta, jaką zgotowała im publiczność, była niewyobrażalna. Spotykaliśmy się na różnych przeglądach, festiwalach i stałem się paranienormalny. Zamiast siedzieć w garderobie Neonówki, z którą występowałem, siedziałem w garderobie Paranienormalnych. A potem naturalnie dołączyłem do zespołu i pierwszy nasz wspólny występ był w moim rodzinnym Wrocławiu, 26 maja, w Dzień Matki. W obecności pięciotysięcznej publiczności złożyłem mamie życzenia, a ona popłakała się ze wzruszenia.
Igor Kwiatkowski: - Właściwie to jest nas czterech. Rafała Kudryckiego co prawda nie widać, ale od początku współtworzy program.
Zaczynaliście jako chłopaki, a jesteście dorosłymi facetami.
Robert Motyka: - Nawet studenci zwracają się do nas per "pan", choć my wciąż czujemy się chłopakami.
Igor Kwiatkowski: - Tylko więcej siwych włosów mamy, ale ten "pan" brzmi słabo. Już nikt nie woła za nami "Ej, chłopaki!". Wcielając się w postać Mariolki czy Kryspina, sprawiam wrażenie zakręconego wariata, kogoś bez wieku. Zdziwienie ludzi, kiedy odprowadzam dzieci do szkoły, czy idę z zakupami, mnie samego wprawia, w zdumienie.
W programie "Paranienormalni Tonight" występujecie już w garniturach, pod muchą. To celowa zmiana waszego wizerunku?
Robert Motyka: - "Paranienormalni Tonight" to spotkanie z gościem, którego do nas zapraszamy. Oczywiście chcemy, żeby było ono okraszone humorem, ale bez pustych przebiegów.
Igor Kwiatkowski: - Reżyser uznał, że ma być bardzo elegancko, stąd te garnitury.
Jak wspominacie pierwsze odcinki nowego programu?
Robert Motyka: - To był obóz przetrwania! Na szczęście, po czwartym odcinku przyszedł luz. Zeszło napięcie i pojawił się uśmiech.
Który z gości najbardziej was zaskoczył?
Robert Motyka: - Maciej Orłoś! Bezapelacyjnie. Znają go wszyscy, ale nikt nie wiedział, że on uwielbia... strzelanie z procy.
Macie jakieś słabości?
Michał Paszczyk: - Igor bez przerwy coś psuje i gubi - laptopy, telefony, kluczyki od samochodu. Kiedyś zgubił garnitur, ślubny zresztą. Po festiwalu w Opolu zostawił sześć par spodni w hotelu.
Igor Kwiatkowski: - Ale odnalazły się i przyszły do mnie pocztą.
Robert Motyka: - A ja jestem cholerykiem, genetycznie uwarunkowanym. Mój dziadek był furiatem, ojciec i ja też. Najpierw coś chlapnę, potem pomyślę. A zanim to wszystko pozbieram w swojej głowie, to myślę: Boże! I teraz trzeba się przyznać, przeprosić.
Michał Paszczyk: - Dla Roberta najważniejsza jest nienaganna fryzura. Chcesz go doprowadzić do wrzenia, zniszcz mu misterną czuprynę.
Setki kilometrów, kilkanaście występów miesięcznie. Jak wytrzymujecie ze sobą?
Robert Motyka: - Każdy z nas jest z innej bajki, ale dotarliśmy się. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy spali w jednym pokoju. Igor potwornie chrapie, do tego głośno słucha muzyki i nastawia telewizor na cały regulator.
Macie jakieś wspólne pasje?
Michał Paszczyk: - Robert zaczął biegać, najpierw krótkie dystanse, potem dłuższe, aż wreszcie oświadczył, że pobiegnie w maratonie. Dołączyłem do niego, a potem skusili się Rafał i Igor. Teraz mamy wkrętkę na tenisa.
Wasze żony to święte kobiety. Cała organizacja życia domowego spoczywa na ich barkach.
Robert Motyka: - Rzeczywiście, nasze żony zajmują się domem, wychowują dzieci. Musiały poświęcić swoje marzenia i kariery na rzecz tego, że my możemy pojechać w trasę. Za to je kochamy...
Po powrocie do domu czeka na was komitet powitalny?
Robert Motyka: - Wracam do normalności, z rachunkami, wyrzucaniem śmieci i życiem rodzinnym. Z dziesięcioletnią córką idę na lody, do kina, czy do parku linowego. Syn ma piętnaście lat, takie rozrywki już go nie biorą.
A jak się relaksujecie?
Igor Kwiatkowski: - Ostatnio zajmuje mnie kosiarka. Mam wtedy twarz nieskażoną myśleniem i odpływam. Myślę też o tym, żeby zrobić jakiś mały warzywnik, hodować pomidory...
Robert Motyka: - Jeżdżę na rowerze, biegam, gram w tenisa. Świetnie czuję się u ojca na wsi. Siadamy rano na ganku i patrząc na drzewa owocowe, kilka godzin pijemy kawę. To mnie wycisza.
Michał Paszczyk: - Nie wyobrażam sobie życia bez pływania. Przepłynięcie stu basenów jest dla mnie tym, czym kosiarka dla Igora.
Rozmawiała: Ola Siudowska