Pakosińska: Wyruszam na seksmisję
Znana z kabaretowej sceny i charakterystycznego śmiechu, Katarzyna Pakosińska debiutuje własnym programem w telewizji. W "Pakozetce" będzie namawiać mężczyzn z pierwszych stron gazet na intymne zwierzenia.
Czym jest ten tajemniczy, czerwony mebel nazwany "pakozetką"?
Katarzyna Pakosińska: - Wszystko zaczęło się od mojego przezwiska 'Pakosette'. Potem, gdy pracowałam nad formatem programu, zaczęło mi się w głowie łączyć: terapia, Freud, kozetka, Pakosette... i na zasadzie skojarzeń powstał tytuł programu 'Pakozetka'. Wcześniej program miał się nazywać 'Wszystko, co chciałybyśmy się dowiedzieć o mężczyznach, ale boimy się zapytać'. Bardzo mi zależało, żeby zachować właśnie taki 'woodyallenowski' klimat. Mam zamiar dużo rozmawiać, ale żeby tak naprawdę jeszcze więcej działo się pod spodem tych rozmów.
Czy Woody Allen jest mężczyzną, którego chciałabyś posadzić na swojej kozetce? Zaznaczasz, że mają to być tylko "prawdziwi mężczyźni"...
- Ależ oczywiście. Woody, choć niestety nie znam go osobiście, jest szalenie męskim mężczyzną! Intelekt, błyskotliwość, poczucie humoru, a do tego patrzy na kobiety ciekawym okiem, że przypomnę 'Seks nocy letniej'.
Wspomniałaś Freuda, czyli gruntownie przygotowywałaś się do programu?
- Przygotowuję się zawsze skrupulatnie i w ramach tych przygotowań oczywiście zagłębiłam się w literaturze. Właśnie skończyłam książkę Lwa Starowicza 'O mężczyźnie'... Choć myślę, że do tego tematu największą wiedzę dostarczyły mi kobiety, z którymi rozmawiałam. Poza tym mam dwie wspaniałe przyjaciółki od serca i zazwyczaj to z nimi pierwszymi konsultuję sprawy, tak, aby sprawdzić, czy czegoś sobie nie podkolorowałam i czy moje myślenie idzie w dobrą stronę.
- Jeśli już ruszam na taką 'seksmisję' to chcę, żeby panie były ze mną. Ten program jest przede wszystkim skierowany do kobiet, ale po cichu marzę, że również mężczyźni przysiądą gdzieś z boku i będą zerkać na ekran. Mam nadzieję, że program przyniesie wiele korzyści zarówno kobietom, jak i ich partnerom.
Czy prowadzenie przed kamerą tak intymnego talk-show bywa tremujące?
- Mam permanentną tremę, przed każdym publicznym wystąpieniem. Uważam, że wyjście przed ludzi jest czymś absolutnie szalonym i nienaturalnym. Przecież nikt z nas nie ma w naturze obnażania się przed publicznością. Na szczęście w takich stresowych momentach pomaga mi moja długoletnia praca na scenie. Estrada bardzo uczy kontrolowania lęków, a poza tym ja swoją nieśmiałość unicestwiam zainteresowaniem. Pytam o rzeczy, które mnie naprawdę interesują. To w większości moje własne pytania, dlatego przełamuję wstyd i je zadaję.
- Poza tym, gdybym zupełnie zatraciła wstyd, musiałabym chyba pożegnać się pracą. Ośmiela mnie też odkrycie, że mężczyźni chętnie przyjmują zaproszenie na moją kozetkę i zachowują się na niej z dużą swobodą. Są otwarci na dialog. Tej otwartości postaram się nie utracić. Zresztą Piotr Najsztub na moje pytanie - czym kobieta może go uszczęśliwić, odpowiedział, że niezakładaniem masek. I często to od mężczyzn słyszę. Oni nawet za make-upem nie przepadają.
Sugerujesz, że wygląd kobiety nie ma dla nich znaczenia?
- Raczej nie zauważają różnic i zmian, które mają tak wielkie znaczenie dla nas kobiet. Do tej pory pamiętam taką sytuację. Przedłużyłam sobie włosy. Był sylwester i zapragnęłam mieć długie, czarne loki. Prosto od fryzjera pojechałam na próbę kabaretową. Wchodzę do garderoby, w której moi koledzy przygotowywali się do występu. O dziwo, dodam, prasowali koszule (śmiech). Zarzuciłam tymi czarnymi lokali i mówię: to teraz zobaczcie, co zrobiłam! I widzę jak na ich twarzach maluje się ogromny wysiłek myślowy. Znają mnie tyle lat, wpatrywali się bardzo długo i na koniec stwierdzili pytająco: nowy tusz do rzęs? I wtedy potwierdziło się moje przypuszczenie, że to, co robimy z naszym wyglądem, robimy tylko dla siebie.
Tyle lat w męskim gronie - nie stałaś się trochę kumplem?
- Nie. To, jak mężczyźni nas postrzegają i odbierają to wyłącznie nasza zasługa. Musimy się otwarcie przyznać, że to my kobiety kierujemy tymi sytuacjami... Do samego końca mojej pracy w kabarecie czułam się bardzo kobieco. Oczywiście byliśmy na tych samych prawach, tak samo ustalało się program i pracowało na scenie, tak samo na dzwonek się jadło, ale jako kobieta miałam swoje przywileje.
A co z kryzysem męskości? To mit czy przykra rzeczywistość?
- Jest ogromny kryzys męskości. Nasze męsko-damskie role się zachwiały. I niestety same się do tego przyczyniłyśmy. Pokazywałyśmy, jakie jesteśmy super. Wszystko sama, sama, sama. Moje prywatne superego kobiecości tak urosło, że mogłabym spokojnie wpakować mężczyznę w kapcie...
- Nawet ta książka Lwa Starowicza rozpoczyna się od analizy kryzysu - wchodzimy do galerii handlowych i widzimy mężczyzn w krótkich majtkach albo przerysowanych macho w skórach. Jest jakaś przebieranka. Poza tym widzimy, że mężczyznom coraz trudniej podejmować decyzje, a wiek ich mieszkania z mamą niepokojąco się wydłużył. Mężczyźni mają takie ucieczkowe nastroje, brak im decyzyjności... Ale! Bardzo w nich wierzę i uwielbiam ich, przecież bez nich straciłybyśmy połowę siebie.
Rozmawiała: Jagoda Mytych (PAP Life).
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Katarzyna Pakosińska jest aktorką kabaretową. To najbardziej rozpoznawalny "śmiech" Polski. Przez 15 lat występowała z "Kabaretem Moralnego Niepokoju". Z wykształcenia jest polonistką. Zakochana w Gruzji, o której pisze książkę.
Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!
Nie przegap swoich ulubionych programów i seriali! Kliknij i sprawdź!