Pakosińska: Kłopot z wypinaniem pupy
Jedni mają donośny głos, ona ma donośny śmiech. Ma też dużo życiowej mądrości, ciepła i wiary w ludzi oraz w miłość.
Na studiach polonistycznych zaraziła się bakcylem... rozśmieszania publiczności. Razem z czterema kolegami stworzyła Kabaret Moralnego Niepokoju. Prywatnie Katarzyna Pakosińska jest troskliwą mamą Mai (8 l.) i artystką zakochaną do szaleństwa w kulturze Gruzji. Obecnie przygotowuje swój pierwszy autorski program telewizyjny.
Zdecydowała się też, po wielu namowach producentów, na udział w "Tańcu z gwiazdami". Mimo że przez długie lata tańczyła w zespole ludowym, tańca towarzyskiego musiała uczyć się od podstaw.
Jak się pani pląsa?
Katarzyna Pakosińska: - Przyjście do tego programu i pierwsze treningi uświadomiły mi, że jestem bardzo bliska kawałkowi drewna. I trzeba mnie porządnie ociosać, wpuścić jakąś energię... Zwyczajnie uczę się chodzić... na ten czas.
Ale pani już kiedyś tańczyła!
- To był taniec folklorystyczny. Tańczyłam od dzieciństwa w zespole ludowym oraz miejscowe tańce w Tbilisi, stolicy Gruzji. A taniec towarzyski to zupełnie inna historia. Mój partner w programie cały czas mi mówi: "Kasiu, ty płyniesz, ty się unosisz", a tutaj trzeba dotknąć tego parkietu. Muszę przestać chodzić na paluszkach. Pierwsze treningi zresztą polegały na tym, że on łamał tę księżniczkę we mnie i mówił: "Chodź bliżej, bądź zwierzęciem" (śmiech).
Czyli chodzenie słabo, a jak jest z dotykaniem się w tańcu?
- Absolutnie nie mam z tym problemu i mam nadzieję, że mój partner to potwierdzi. Bardziej mam kłopot ze zrobieniem czegoś nieeleganckiego. Na przykład z wypinaniem pupy. Mam już tak zakodowane, że to nie wypada, żeby kobieta w ten sposób się zachowywała.
Dlaczego pojawiła się pani w "Tańcu..." dopiero w tej edycji?
- Byłam namawiana już od pierwszej, ale zawsze było to nie w porę. Najpierw byłam w ciąży, potem długo karmiłam, następnie były wyjazdy z kabaretem i zaangażowanie w film dokumentalny o Gruzji. Ale jak tylko rozstałam się z kabaretem, to dostałam telefon do producentki: "Teraz już nie będziesz miała wykrętów". I powiem, że teraz to się naprawdę z tego cieszę.
A co z pani nowym programem telewizyjnym?
- Na razie nagraliśmy odcinek pilotażowy. Nie chcę zdradzać szczegółów, ale powiem, że cały zespół, szczególnie jego męska część, ma ogromną frajdę z pracy.
A propos mężczyzn. Czy pani jest szczęśliwą singielką czy szczęśliwą w związku?
- Szczęśliwą w związku.
Gdy pani zaczyna tańczyć, to zawsze najpierw się uśmiecha. Czy wszystko w życiu też pani robi w tej kolejności?
- Może nie tyle się śmieję, ale uśmiecham się. Chyba dał mi to kabaret.
Pani mężczyzna to musi mieć dobrze z panią. Wesoło!
- Jest bardzo wesoło, ale też inspirująco, bo ja dużo... gadam (śmiech). Czasami tak szybko, że mój rozmówca musi się zastanowić o czym mówię. To trochę tak, jak z tym komentatorem sportowym,
który mówi i słyszy to co mówi w słuchawkach, więc jeszcze raz to powtarza.
Czy córka odziedziczyła po mamie perlisty śmiech?
- Ja nadal nie wiem co to znaczy perlisty śmiech. Ale córka dużo się śmieje. I ma takie poczucie humoru, że widzę, że to idzie u niej w dobrą stronę. U mnie w rodzinie poczucie humoru jest dziedziczone po kądzieli; moja babcia jest przeuroczą osobą, ma ponad 90 lat, i nadal jest bardzo pogodna i pełna dobrej energii.
Jest pani śmieszką, ale też atrakcyjną kobietą. Jaki jest sekret pani wyglądu?
- Dużo jem. Steki, banany, czekolada, ptasie mleczko (śmiech).
Łączy to pani razem?
- Jasne. Nie dyskryminuję produktów spożywczych. Potrafię nawet jeść w nocy. Zero blokad.
Czego pani, roześmianej, szczęśliwej, pięknej życzyć?
- Żebym się nie zatraciła w tym cyrku, który jest dookoła i została taką, jaką jestem.
Rozmawiał Michał Wichowski
Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana polskiej telewizji w jednym miejscu!
Nie przegap swoich ulubionych programów i seriali! Kliknij i sprawdź!