Reklama

Olga Frycz wdała się w ostrą kłótnię z fankami

Jest spokojna i opanowana, nerwy puszczają jej bardzo rzadko. Ale tym razem Olga Frycz nie wytrzymała i ostro starła się z internautkami, które poruszyły sprawę legginsów produkowanych przez należącą do Mai Bohosiewicz firmę Le Collet. Aktorka zasugerowała, że kobieta, która krytycznie oceniała tę sytuację... "czymś się wspomaga".

Jest spokojna i opanowana, nerwy puszczają jej bardzo rzadko. Ale tym razem Olga Frycz nie wytrzymała i ostro starła się z internautkami, które poruszyły sprawę legginsów produkowanych przez należącą do Mai Bohosiewicz firmę Le Collet. Aktorka zasugerowała, że kobieta, która krytycznie oceniała tę sytuację... "czymś się wspomaga".
Olga Frycz ostro wystąpiła w obronie Mai Bohosiewicz /Tomasz Urbanek /East News

Gorąca dyskusja na Instagramie Olgi Frycz to pokłosie burzy wokół Mai Bohosiewicz, która zdaniem portalu Pudelek naśmiewała się ze swoich klientek. Afera wybuchła po tym, jak jedna z nich skrytykowała jakość odzieży oferowanej przez markę Le Collet, należącą do aktorki. Sprawę opisał Pudelek, który połączył wpis klientki z instagramową relacją prowadzoną przez Bohosiewicz i Joannę Przenicką, dyrektor kreatywną Le Collet.

Podczas rozmowy obu pań padły słowa: "Taka duża szwalnia, a takie duże dziury. Może to nie jest problem dużej szwalni, a dużej nogi? Duża noga, duża dziura". Część osób odebrała to jako naśmiewanie się z tuszy klientek, które narzekają na złą jakość ubrań. "Ale żenada. Ona po prostu śmieje się ze swoich klientek i pluje im w twarz. Jeszcze sugerując, że są za grube?!". Bohosiewicz i Przenicka wyjaśniły później, że sprawa została zmanipulowana przez wspomniany portal plotkarski. Stwierdziły, że wideo zostało udostępnione dużo wcześniej, słowa o "dużej nodze" nie padły z ust Bohosiewicz, a Przenicka żartowała na temat własnego wyglądu.

Reklama

W obronie Bohosiewicz stanęły też wierne klientki marki oraz jej przyjaciółka, Olga Frycz, która w poniedziałek, 8 czerwca, zamieściła zdjęcie przed butikiem Le Collet w Warszawie. Właścicielka marki podziękowała jej za wsparcie. "Czytam obecnie moim dzieciom książkę, w której dziewczynka odpowiada sobie na pytanie, czym jest przyjaźń i jedno ze stwierdzeń, do którego dochodzi, jest to, że przyjaciel to osoba, która nie boi się stanąć w obronie. Dziękuje Ci za to. Pomimo tego, że czytelnicy Pudelka, wierzą w tę zakłamaną retorykę i w imię fałszywej obrony innych, potrafią opluwać mnie najgorszym jadem" - napisała Bohosiewicz.

Na niektórych post Frycz podziałał jednak jak płachta na byka, pojawiły się negatywne komentarze, które aktorka zaczęła usuwać. Jedna z fanek zwróciła jej uwagę, że to "słabe". "Ale co jest słabe? Że usuwam komentarze, które obrażają moją przyjaciółkę oraz jej firmę? Dlaczego mam takie komentarze zostawiać? Bo na jakimś plotkarskim portalu ktoś napisał kłamliwy artykuł, a biedni ludzie uwierzyli w te brednie? To jest słabe, że w ludziach są takie pokłady złośliwości" - odpowiedziała jej Frycz.

Później napięcie tylko rosło, bo jedna z internautek wróciła do niesławnej relacji na instastories Bohosiewicz. "A nie kojarzy ci się jako przykry komentarz właścicieli marki o za dużej nodze w nogawce leginsów jej marki? Oświadczenia nie ma. Dziewczyny srogo obraziły nie tylko swoje klientki, ale ogólnie wiele osób. Chciały czy nie chciały - powinny przeprosić. Reakcji zero. Bardzo źle to wygląda". Te słowa rozsierdziły Olgę Frycz. "W jakiej nogawce jakich leginsów, dziewczyno? Za dużo Pudelka się naczytałaś? Nie było żadnego przykrego komentarza o dużej nodze w leginsach. Jesteś w stanie to pojąć?" - napisała.

Internautka próbowała dociekać, czego w takim razie dotyczyła relacja Bohosiewicz i Przenickiej. "Ta niewinna wydawać by się mogło wymiana zdań bardzo mnie uderzyła, choć nie mam z kimkolwiek z celebrytów nic wspólnego. Zobaczyłam że Olga popiera bardzo Maję i to dla mnie oznacza, że poniekąd podziela jej zdanie. I to jest dla mnie przykre. Po prostu. Żaden hejt, żadne traktowanie z góry nie może być aprobowane" - wyjaśniła.

Frycz najwyraźniej nie miała zamiaru ciągnąć tej dyskusji, bo napisała. "A teraz przeczytaj uważnie, co mam ci do powiedziana. WEŹ SOBIE IDŹ stąd. Naprawdę. Szkoda sensu. Papappapapappapapapapa!". A potem dodała jeszcze: "Mam wrażenie, że się czymś wspomagasz, pisząc te komentarze, dziewczyno. Czy nadal nie dociera do Ciebie że NIE BYŁO ŻADNEGO STORIES W KTÓRYM MAJA KOGOKOLWIEK OBRAŻA? Krytykuje? Naśmiewa się? Ktoś zrobił screen storiesa, dopisał swoje słowa/treść i poszło na pudelka i ty to zobaczyłaś i popłynęłaś" (pisownia oryginalna).

Sugestia, że dyskutująca z Olgą fanka "czymś się wspomaga" raczej nie przysporzy aktorce sympatii...

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Olga Frycz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy